Aktualności
08.04.2016
Do Ekstraklasy przez Legnicę.
Piłkarsko ukształtowały go Niemcy. Jego kolegą jest Lukas Podolski, a w Bayernie Monachium trenował z Toni Kroosem i Davidem Alabą. Jeszcze jako nastolatek na swojej drodze spotkał Miralema Pjanicia. Dziś gra w Arce Gdynia i wyrasta na czołowego pomocnika I ligi. O kim mowa? O Yannicku Sambea Kakoko (Fot: East News), lub jak kto woli – o „polskim” Jaśku.
Ojciec Kakoko był reprezentantem Zairu (dziś Demokratyczna Republika Kongo). Grał nawet na mistrzostwach świata. Yannick urodził się i wychował w Niemczech. Na świat przyszedł w Saarbrücken – mieście okręgu Zagłębie Saary – znanego z wydobycia węgla kamiennego. W wieku 14 lat trafił do szkółki FC Metz, gdzie poznał Miralema Pjanicia, obecnie czołowego piłkarza AS Romy. To jednak w Bayernie grał i trenował z przyszłymi gwiazdami futbolu. Za kolegów miał Davida Alabę i Toniego Kroosa. Oni się przebili, Sameba przez pięć lat rozegrał raptem trzy mecze dla Bayernu. Potem zwiedził jeszcze inne niemieckie kluby. W lipcu 2014 roku trafił do Miedzi Legnica. Zimą zakotwiczył w Arce, z którą walczy o Ekstraklasę. W piątek przyjdzie mu rywalizować z byłymi kolegami.
Sentyment pozostał
– Ten mecz jest dla mnie ważny, bo ewentualne zwycięstwo przybliży nas do awansu. Cieszę się na myśl o powrocie do Miedzi, w której czułem się bardzo dobrze. Stawka meczu? Jak w każdym innym. To tylko i aż kolejne spotkanie – uśmiecha się Kakoko.
– Wracam do Legnicy bardzo chętnie, z uśmiechem na ustach. Dobrze wspominam pobyt w tym klubie. W Miedzi zostawiłem wielu kolegów. Wspomnę choćby o Adrianie Cierpce, Wojciechu Łobodzińskim, czy Radku Bartoszewiczu. Z niektórymi do dziś utrzymuję kontakt. Żyję w dobrych relacjach z młodymi: Cierpką i Irkiem Brożyną. Może przed meczem koledzy będą pisać, jak rozszyfrować Arkę (śmiech). Kto wie... – zastanawia się pomocnik Arki w rozmowie z Łączy Nas Piłka.
Do Legnicy żółto-niebiescy przyjadą jako lider tabeli. – Jesteśmy w dobrej formy i chcemy ją utrzymać do końca. Wygrywamy i tą drogą zamierzamy podążać. Jesteśmy na dobrej pozycji, ale liga jeszcze się nie kończy. Zostało sporo meczów – przekonuje Kakoko, który ostrzega przez mówieniem o Arce, że to już
Chłodne głowy w Gdyni
– Spokojnie. Krok po kroku róbmy swoje. Jeden krok do celu, potem drugi. Tylko takim myśleniem osiąga się sukces. Koncentracja na konkretnym rywalu i spotkaniu jest najważniejsza. Nic innego się nie liczy! – zaznacza pomocnik żółto-niebieskich.
Arka pozyskała Kakoko z myślą o wzmocnieniu rywalizacji w drugiej linii. Tymczasem Sambea wskoczył na taki poziom, że ostatnio wygryzł ze składu Michała Nalepę, który nie zwykł siadać na ławce rezerwowych.
– Gdy przychodziłem do Arki, wiedziałem na co się piszę. No i przekonałem się, jak duża jest tutaj rywalizacja. Konkurencja nie śpi. W Arce każdy piłkarz jest tak samo ważny. Nie ma mniej lub bardziej potrzebnych ogniw. Trener ma duże pole manewru, ma możliwość różnych rozwiązań. Jak widać, przynosi to efekty, bo wygraliśmy kolejny mecz. Wcale nie czuję się pewniakiem. Jeden dobry mecz nie oznacza, że w następnym nie usiądę na ławce. Nie można wykluczyć, że z Miedzią zagramy inaczej, co będzie oznaczać jakąś zmianę taktyczną w składzie. Jesteśmy jedną drużyną. Razem to wszystko ciągniemy – zaznacza. I wraca jeszcze wspomnieniami do czasów Miedzi.
Kudyba czy Stawowy
– Bardzo chwalę sobie współpracę z trenerem Kudybą. Dobrze też wspominam trenera Wojciecha Stawowego, który wielką uwagę zwracał na taktykę. Miał swój styl gry. Twardo się go trzymał – opowiada Sambea.
To Kudybie zawdzięcza najwięcej. – Jestem szczęśliwy, że znów się z nim spotkam – mówi. – A Wojciech Stawowy? Barierą był język. To były moje początki w Polsce, nie umiałem jeszcze polskiego, a trener Stawowy nie rozmawiał po angielsku. Można powiedzieć, że miałem ciężki start. Podobała mi się jednak jego filozofia gry. To jeden z powodów, dlaczego podpisałem kontrakt z Miedzią – tłumaczy pomocnik Arki.
W sezonie 2014/15 rozegrał 31 meczów w barwach „Miedzianki”, z czego 20 w podstawowym składzie. Z dobrej strony pokazał się w meczu z Arką w Gdyni. Gola nie strzelił, ale napsuł sporo krwi obrońcom. Jesień tego sezonu rozpoczął w podstawowym składzie Miedzi. Potem jednak na długie tygodnie wypadł ze składu.
Długa przerwa w grze
– Do dziś się zastanawiam, dlaczego trener Ryszard Tarasiewicz na mnie nie stawiał? Nawet mi tego nie zakomunikował. Było to dziwne tym bardziej, że wcześniej grałem regularnie. Trudno… Już to przebolałem. Teraz jestem bardzo szczęśliwy w Arce. Wygrywamy, jest dobrze, czego chcieć więcej?! – uśmiecha się Kakoko.
Zastrzega, że nie zamierza w żaden sposób odgrywać się na Tarasiewiczu. – Było, minęło. Każdy trenerem ma swoją filozofię. Nie chcę nic trenerowi Tarasiewiczowi udowadniać. Nie jestem z tego typu ludzi, którzy oglądają się za siebie. Z Arką chcę wygrywać. Nieważne czy po drugiej stronie jest Miedź, czy pan Tarasiewicz – mówi pomocnik lidera I ligi.
– Miedź to bardzo dobry zespół. Na papierze to jeden z faworytów ligi. Mają dużo zawodników ogranych w Ekstraklasie. Ale to Arka jest liderem. Mam w Gdyni pracę do wykonania. Jestem skoncentrowany na celu. Jak to się mówi po angielsku: „stay focus” – wyjaśnia Sambea.
Może znów Bundesliga?
Marzy mu się jeszcze powrót do piłki na wysokim poziomie. – Moim celem jest gra w najlepszej lidze w Europie. Polska to tylko przystanek – podkreśla.
I ma ku temu zadatki. Piłkarze z Arki mówią o nim: „Pan piłkarz”. Dodają, że ma umiejętności na polską Ekstraklasę, co zresztą pokazuje w ostatnim czasie.
– Po prostu dopasowuję się do postawy zespołu. Jak gramy dobrze, to i ja gram dobrze. Ostatnio dostaję więcej szans, to i forma zwyżkuje. Trenerzy obdarzyli mnie zaufaniem i chcę im to zwrócić na boisku – podsumowuje Yannick.
Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |