TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

27.08.2007

Remis w meczu na szczycie

Arka Gdynia zremisowała ze Zniczem w Pruszkowie 2:2. W kontekście korzystnych wyników, które padły na innych boiskach, rezultat nie jest zły. Jednak pozostał spory niedosyt, zważywszy na to, że Arka prowadziła 1:0 i była drużyną piłkarsko lepszą. Niestety znów dała znać o sobie gra obronna. Po dwóch nieporozumieniach w liniii defensywnej, nasza drużyna straciła dwie bramki i była zmuszona gonić remis. Tym bardziej szkoda, gdyż Znicz poza wielkim zaangażowaniem nie pokazał nic więcej.

Od początku meczu gospodarze wykazywali ogromną ochotę do gry i starali się stworzyć sytuacje pod bramką Andrzeja Bledzewskiego. Jednak nie miały one większego ładu i składu dlatego żółto-niebiescy bez problemu radzili sobie z nimi. Na boisku dominowała walka w środku pola, ale z biegiem czasu Arka zaczęła kontrolować grę i właśnie nasi zawodnicy byli częściej przy piłce. Dopiero w 25 minucie doszło do pierwszego groźniejszego ataku Arki. Dośrodkowanie Bartka Ławy z 30 metrów próbował przeciąć Marcin Chmiest, ale piłka minimalnie minęła słupek Paśnika. Minutę później było już 1:0 dla Arki. Bartosz Karwan rozpoczął akcję, zagrywając na lewą stronę do Bartka Ławy. Środkowy pomocnik podciągnął lewą stroną i odegrał piłkę do Karwana, na piąty metr pola karnego. Byłemu reprezentantowi nie pozostało nic innego, jak ze stoickim spokojem zapakować piłkę do bramki gospodarzy. Blisko 150 - osobowa grupa kibiców z Gdyni oszalała z radości.

Arka starała się dalej atakować i zepchęła gospodarzy na ich połowę, spokojnie rozgrywając piłkę Jednak w 30. minucie gospodarze przeprowadzili bardzo dobrą kontrę. Wiśniewski ograł Kalouska na lewej stronie i wrzucił piłkę wprost na głowę Lewandowskiego. Ten uderzył głową i piłka zmierzała do pustej bramki. Cały stadion już wstał by wiwatować wyrównującego gola, ale wtedy David Kalousek wyrósł jak spod ziemi i efektowym wyskokiem wybił piłkę z linii bramkowej. W 35. minucie Arka powinna była prowadzić już 2:0. Tomasz Mazurkiewicz zagrał idealną, prostopadłą piłkę do Marcina Wachowicza. Ten pognał wprost na bramkę Paśnika i chyba zbyt szybko oddał strzał z 16 metrów. Mierzył pod poprzeczkę, ale w środek bramki dlatego bramkarz Znicza zdołał sparować piłkę na rzut rożny. Wieksza szkoda, bo gdyby "Wachu" postarał się podciągnąć dalej na pewno wykorzystałby tę okazję i byłoby spokojnie.

Znicz podrażniony takim obrotem sytuacji starał się atakować. Jednak wszystkie akcje były chaotyczne i nie stworzyły niebezpieczeństwa pod bramką Arki.

Po zmianie stron Znicz rzucił się do ataków. Niestety Arkowcy zaczęli zbyt statycznie i robiło się coraz goręcej pod naszą bramką. Do tego pojawiła się nerwowość w obronie, co nie wróżyło nic dobrego. Tak też się stało. W 54. minucie Robert Lewandowski wyrównał. Cała akcja była dosyć dziwna. Piotrowski zagrał długą piłkę z głębi pola, która ku zdziwieniu wszystkich minęła cały blok obronny Arki i spadła na 16 metr. Zza pleców Szyndrowskiego i Sobieraja wyskoczyło dwóch napastników gospodarzy i znaleźli się przed Bledzewskim, który spóźniony wystartował do piłki, a w końcowej fazie poślizgnął się. Lewandowskiemu nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do pustej bramki. W naszej drużynie zawiodła komunikacja, został popełniony błąd w ustawieniu i chyba Andrzej Bledzewski mógł szybciej zareagować.

Arka przyspieszyła grę. Jednak nic z tego nie wynikało, poza rzutami wolnymi, które nie przynosiły żadnych efektów, zółto-niebiescy nie byli w stanie stworzyć żadnej stuprocentowej sytuacji. Kiedy wydawało się, że Arka w końcu dopnie swego i strzeli gola, to straciła go. Nieporozumienie między Bledzą a obrońcami zakończyło się rzutem wolnym pośrednim z około 15 metrów od bramki Arki. Szybkie rozegranie, strzał Piotrowskiego i od 77 minuty Arka już przegrywa z liderem 1:2. W szeregach gospodarzy szał radości, a w ekipie Arki szok.

Żółto-niebiescy wzięli się do natychmiast do pracy. Już minutę później mogło być 2:2. Bartek Ława pięknie uderzył z wolnego, ale piłka minęła spojenie słupka z poprzeczką, o dosłownie, kilka milimetrów! Co nie udało się w 78 minucie, udało się w 84. Grzegorz Niciński wprowadzony za Marcina Chmiesta został sfaulowany jakies 20 metrów od bramki Paśnika i sędzia podyktował rzut wolny. Piłkę uderzył Moskalewicz, a tor jej lotu przeciął Bartek Karwan, który zdobył swoją szóstą bramkę w sezonie! Arka za wszelką cenę chciała zdobyć jeszcze trzeciego gola, ale zabrakło już czasu i podział punktów stał się faktem.

Czy żółto-niebiescy mogli wygrać dzisiejsze spotkanie? Zdecydowanie tak. Jednak momentami brakowało im takiej agresji i zaangażowania jak zawodnikom gospodarzy. Niestety trzy sytuacje bramkowe w meczu, przy dwóch błędach w obronie, nie wystarczyły by wygrać ten mecz. Wielka szkoda, ale cieszmy się też z jednego punktu i faktu, że podopieczni Wojciecha Stawowego zdołali wyrównać w końcówce meczu. Mamy nadzieję, że już w Stalowej Woli Arka pokaże, że umie grać i wygrywać na wyjazdach. Przecież stać ją na to!


II liga - 7. kolejka:

Znicz Pruszków - Arka Gdynia 2:2 (0:1)

SKŁADY


Pacior







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia