Aktualności
12.11.2015
Antoni Łukasiewicz: Najlepsza połowa odkąd jestem w Gdyni.
Antoni Łukasiewicz zapewne śni się już po nocach piłkarzom Dolcanu Ząbki. Przed blisko rokiem, choć był wówczas tylko rezerwowym, przy ul. Olimpijskiej strzelił w 89. minucie zwycięskiego gola tej drużynie. Natomiast w ostatniej kolejce, już jako kapitan Arki Gdynia, zdobył bramkę, która ostatecznie podcięła skrzydła rywalom. Defensywny pomocnik także w najbliższą niedzielę powinien być silnym punktem żółto-niebieskich w pojedynku z Chrobrym w Głogowie. Na Dolnym Śląsku piłkarz czuje się bardzo dobrze, gdyż trzy lata spędził tam w ekstraklasie, a przed rokiem wpisał się na listę strzelców w Legnicy.
Jacek Główczyński:Po ubiegłotygodniowych zwycięstwach przylgnął do was przydomek "Arka 32". W Głogowie też wygracie 3:2?
Antoni Łukasiewicz: Rzeczywiście takie stwierdzenia padają. Wiadomo, że my byśmy chcieli, aby te zwycięstwa przychodziły w miej dramatycznych okolicznościach. Jednak najważniejsze, że w ogóle są, iż potrafimy na swoją korzyść rozstrzygać takie mecze jak właśnie w Chojnicach ale czy Dolcanem. Tak kształtują się charaktery oraz tworzy się pozytywna atmosfera do dalszej pracy.
Gdy wychodzi pan na mecz z opaską kapitańską, tak jak to miało miejsce w ostatni piątek, czuje pan większą odpowiedzialność?
Oczywiście. Tym większa jest ona, gdy gramy tak ważny mecz jak z Dolcanem. Nie tylko mówi się, że opaska kapitańska zobowiązuje, ale faktycznie, gdy ją się nakłada, to drużyna inaczej patrzy na takiego piłkarza. Oczekuje, że w trudnych momentach to on będzie wsparciem.
To trudne zadanie, tym bardziej, że niekwestionowanym liderem w naszej szatni jest Krzysiek Sobieraj. Cieszę się, że udało mi się, godnie go zastąpić. Zawsze, gdy jestem kapitanem Arki uważam to za ogromne wyróżnienie. Gdy z Dolcanem przegrywaliście 0:2, to faktycznie czuł pan, że koledzy patrzą, jak pan zareaguje? Pamiętam, że przy 0:1 starałem się podnieść na duchu kolegów. Mówiłem do Abbotta: "Pawka, przegrywamy, ale to... dobry znak. Ja dostajemy pierwsi gola, to potem wygrywamy. Zobaczycie, że i tak będzie teraz". Była nas ta sportowa złość, ale każdy skupił się na tym, by przełożyć ją na poczynania na boisku. Chwała wszystkich chłopakom, że udało nam się odwrócić losy tego meczu.
Marcin Krzywicki, który strzelił dwa gole dla Dolcanu powiedział, że jeśli dołożyłby trzeciego, to Arka w przerwie mogłaby rozjechać się do domów. Faktycznie tak by się stało?
Teraz można tylko gdybać. Natomiast, gdy przy 0:2 strzeliliśmy bramkę, a potem była poprzeczka, to wszyscy powiedzieli: "O kurczę, ten mecz zaraz odwróci się o 180 stopni". Druga połowa przeciwko Dolcanowi była na pewno najlepszą naszą w tym sezonie, o ile nie w ogóle najlepszą odkąd jestem w Gdyni. Jednak trzeba zdawać sobie sprawę, że na taką grę stać nas przez większe fragmenty meczu niż tylko 45 minut. Nie pozostaje nic innego jak: zimna głowa, praca i co tydzień potwierdzanie w meczach ligowych: ambicji, możliwości, charakteru i woli walki.
O Arce już można powiedzieć, że jest drużyną z charakterem?
Myślę, że tak naprawdę na charakter, na szacunek, na dobrą dyspozycję tak piłkarza jak i zespołu, trzeba cały czas pracować i to potwierdzać. Dobrze, że w ostatnich meczach pokazaliśmy charakter i tę poprzeczkę przesuwamy sobie wyżej
Zastanawiacie się, dlaczego Arka zaczyna grać dużo lepiej dopiero wówczas, gdy wynik jej ucieka?
Rozmawiamy na ten temat. Także sztab szkoleniowy poddaje to analizie. Nie ma jednej przyczyny. Zawsze z czegoś innego to wynika. Nie ma już teraz sensu dywagować, czy mieliśmy z mało czasu na regeneracje między poniedziałkowym meczem w Chojnicach a piątkowym z Dolcanem, czy może w pierwszej połowie byliśmy za bardzo cofnięci. Najważniejsze, że była odpowiednia reakcja, iż mimo dwóch ciosów Dolcanu i trzeciego, który zawis nad nami, była cały czas wiara i gra o zwycięstwo.
Od początku sezonu mówimy, że I liga jest wyjątkowo nieobliczalna. Teraz chyba trzeba jeszcze dodać, że w trakcie meczu żaden wynik nie jest bezpieczny i nic nie jest pewne?
Myślę że tak jest nie tylko w tej lidze, ale w ogóle w piłce nożnej. Dlatego wszyscy ją kochają. Sól piłki nożnej, jej piękno polega właśnie na tym, że nie tylko z 0:1, ale nawet i 0:3 zespoły się podnoszą i potrafią wygrać. Takie sytuacje uczą jednocześnie pokory i szacunku. Niezależnie, jaki jest wynik, trzeba grać konsekwentnie aż do ostatniej minuty spotkania. Dlatego my nie zachłystujemy się tymi dwoma zwycięstwami. Schodzimy na ziemię i z pokorą przygotowujemy się do czekających kolejek. Dla nas tym najważniejszym jest każdy następny mecz.
Czy w Głogowie możemy spodziewać się równie dużych emocji jak w dwóch ostatnich kolejkach z udziałem Arki?
Na pewno czeka nas pojedynek z zespołem z potencjałem. To nie tylko drużyna, który cały czas w tym sezonie oscyluje blisko czołówki, ale również dobrze operuje piłką. Pod względem stylu gry jest zbliżona do Dolcanu. Z pewnością nie będzie to łatwy mecz, ale mamy doświadczenie z ostatniego piątku i wiemy jak reagować przeciwko tego typu przeciwnikowi. Trzeba tylko zagrać cały mecz tak jak w drugiej połowie z Dolcanem.
Nie boicie się demonów z Dolnego Śląska, które towarzyszyły waszym meczom w tamtym rejonie przed rokiem?
Rzeczywiście w Lubinie straciliśmy cztery gole, a w Legnicy zremisowaliśmy 4:4. Jednak to co było kiedyś - nie ma znaczenia, tym bardziej, że wiosną w Głogowie było 0:0. Wiem, że są ludzie, którzy pasjonują się statystykami. Jeśli któryś piłkarz też to robi i za bardzo wbije sobie coś do głowy na tej postawie, to może mieć to wpływ na jego postawę. Ale to problem jednostki, nie całej drużyny. Dla mnie nie ma nigdy to znaczenia. Zawsze uważam, że jest nowy sezon, nowe otwarcie, nowy mecz i liczy się tylko tu i teraz.
Pan w meczu z Dolcanem strzelił pierwszego gola od blisko 7 miesięcy. Jakie ma to dla pana znaczenie?
Mogę powiedzieć "w końcu" i że to upragniony gol z co najmniej trzech powodów. Jest to moja pierwsza bramka w tym sezonie, posłałem piłkę do siatki w ważnym momencie meczu oraz spełniłem życzenia synów. Przed każdym spotkaniem życzą mi gola, a najlepiej dwóch albo i trzech. Właśnie mojej rodzinie dedykuję to trafienie, bo oni są moimi najwierniejszymi kibicami.
PARTNER MEDIALNY:
Copyright Arka Gdynia |