Aktualności
22.10.2015
Rashid Yussuff: Z reprezentacji Anglii do Arki.
27 marca 2007 roku reprezentacja Anglii do lat 18 odniosła przekonujące, wysokie zwycięstwo 4:1 nad swoimi rówieśnikami z Holandii. W drugiej połowie dwa gole strzelił najlepszy na boisku Daniel Sturridge. W 87. minucie napastnik opuścił murawę, zastąpił go Rashid Yussuf.
Dziś Sturridge jest napastnikiem Liverpoolu i serwistransfermarkt.de wycenia go na 25 miliony euro. Yussuf przeszedł przed tym sezonem z maltańskiego Zebbug Rangers do Arki Gdynia. Ten sam serwis wycenia go na … 50 tysięcy euro. Czyli jest wart 500 razy mniej niż Sturridge.
Yussuf jest uśmiechnięty. Mówi, że w Gdyni wreszcie odnalazł radość z gry w piłkę. Gdy pytamy go, co sprawia, że jeden zawodnik robi wielką karierę, a drugi ląduje niemal na peryferiach futbolu, odpowiada:
– To kombinacja różnych czynników. Na pewno nie miałem szczęścia. Zobacz, taki Sturridge wychowywał się w akademii Manchesteru City. Zespół grał w Premier League, na akademię wykładano duże pieniądze i młodym zawodnikom było trochę łatwiej. Ja z kolei kształciłem się w akademii piłkarskiej Charltonu. Zespół niestety spadł z Premier League i na niższym szczeblu, gdzie na boisku przede wszystkim jest walka, trenerzy nie dawali szans młodym. Najpierw mnie wypożyczano, a później trafiałem do klubów z niższych lig. Z perspektywy czasu uważam, że powinienem był dużo wcześniej wyjechać z Anglii – opowiada pomocnik.
Po Charltonie grał kolejno w Gillingham, Wimbledonie, Margate i Hayes & Yeading United. Ale Wimbledon, w którym rozegrał co prawda 150 spotkań, był tylko cieniem drużyny z lat 80., którą z racji ostrej gry nazywano „Szalonym gangiem” i która w 1988 roku potrafiła ograć 1:0 Liverpool w finale Pucharu Anglii. 21 maja 2011 roku Yussuf wystąpił co prawda w barwach Wimbledonu przeciwko Luton Town na City of Manchester Stadium, ale mecz na nowoczesnym obiekcie oglądało tylko niecałe 19 tysięcy widzów. W sumie nic w tym dziwnego, bo stawką meczu był awans do League Two, czyli na czwarty szczebel rozgrywek.
- Nie powiem ci, że Sturridge w tamtym 2007 roku nie był lepszy ode mnie. Był i to wyraźnie. Jak widziałem jego niektóre zagrania na treningach, to się łapałem za głowę. Grał jak czarodziej i to był zaszczyt wejść w jego miejsce – tłumaczy piłkarz Arki.
W reprezentacjach Anglii do lat 16, 17 i 18 rozegrał siedem spotkań i występował u boku innych piłkarzy, którzy już wtedy się wyróżniali, a później porobili kariery. Grał m.in. z Ryanem Betrandem (dziś Southampton, wart 200 razy więcej), Jamesem Tomkinsem (West Ham, wyceniany na 120 razy więcej) i Scottem Sinclairem (Aston Villa, wart 75 razy więcej).
Mało kto wie, że za transferem Yussufa do Arki nie stała ... miłość.
- Kilka lat temu w Londynie poznałem Polkę, która pochodzi z Gdyni, i zakochałem się w niej. Później razem mieszkaliśmy na Malcie, gdzie grałem w piłkę dla Zebbug Rangers. Chwalono mnie, ale poziom rozgrywek mnie nie zadowalał, z kolei Sara chciała wracać do Polski. Na szczęście znała się z trenerem Arki Grzegorzem Nicińskim i wspomniała mu o mnie. Zainteresował się. Później wysłałem mu swoje CV i dostałem zaproszenie na testy. Już po pierwszych zajęciach usłyszałem: „Potrafisz coś!”, a po kolejnych kilkunastu dniach klub zdecydował się mnie zatrudnić – opowiada Yussuf.
Jest pozytywnie zaskoczony poziomem naszej pierwszej ligi. Mówi, że z taką intensywnością (trener Grzegorz Niciński funduje swoim zawodnikom najczęściej dwa ciężkie zajęcia dziennie –red.) nie trenował w wielu klubach w Anglii.
W maju tego roku, gdy Arka w ubiegłym sezonie przegrywała u siebie 0:1 z Bytovią, na trybunach w Gdyni zasiadło kilku gości z Wysp, zaproszonych na odbywające się w tamten weekend w Trójmieście szkolenie skautingowe IPSO.
– Ciężko było oglądać ten mecz, poziom mocno mnie zawiódł. Myślę, że Arka to w tej chwili poziom angielskiej League Two – komentował na gorąco Anthony Bramley, skaut Burnley.
– Bez przesady. Poziom jest właśnie tym, co mnie pozytywnie zaskoczyło po przyjeździe do Polski. Spodziewałem się walki na boisku, ale zaszokowało mnie to, jak tu się szybko gra. Ostatnio na nasz stadion przyjechał Rozwój Katowice, czyli ostatnia drużyna tabeli. Co prawda wygraliśmy 4:0, ale mecz mógł się podobać, bo oni też grali do przodu i tworzyli sobie okazje – wspomina Yussuf. Mówi też, że w Arce jest kilku zawodników ze świetną techniką. Wymienia Michała Nalepę i Grzegorza Tomasiewicza.
W czasach, gdy dorastał w londyńskim Poplar, najlepszymi angielskimi klubami były Manchester United i Arsenal. Yussuf, w przeciwieństwie do prawie wszystkich kolegów, kibicował tym pierwszym, a jego ulubionym zawodnikiem był Paul Scholes.
– Pamiętam jak miałem dziewięć lat i na malutkim telewizorze w mieszkaniu oglądałem ich finał Ligi Mistrzów z Bayernem. Podczas tej szalonej końcówki nie poznawałem siebie. Skakałem i darłem się jak opętany, mało nie rozpieprzyłem tego odbiornika. Pamiętam, że drzwi mojego pokoju otworzyła siostra i zapytała, czy ze mną wszystko OK. A ja do niej: „Tak, spokojnie. Po prostu United wygrali Ligę Mistrzów”. Później niektórzy pisali, że to był zwykły fart, nic więcej. Bzdura. Oni w tamtym sezonie po prostu byli cholernie mocni i grali do końca – opowiada ze śmiechem.
Gdy w 2006 roku druga drużyna Charltonu miała rozegrać mecz ze swoim odpowiednikiem z Arsenalu, Rashid był pewny siebie. „Pokażemy wam miejsce w szeregu” – rzucił w szkole do kolegów, kibicującym Kanonierom.
– Wychodzę na rozgrzewkę i patrzę na rywali, a tam jakiś chłopak podobny do Ashley'a Cole'a. Po prostu jak bliźniak. Podbiegam bliżej i patrzę, a to po prostu jest Cole. Później rzut oka na kolejnego ich zawodnika, a to Fredrik Ljungberg. Okazało się, że Arsene Wenger postanowił, by w tym meczu zagrało kilku jego czołowych piłkarzy. Był jeszcze Theo Walcott, który właśnie trafił do Londynu, ale i tak najlepiej ze wszystkich grał Emmanuel Adebayor. Facet robił z nami, co chciał. Wyniku nie będę ci zdradzał. Przegraliśmy. Później wracam do szkoły i musiałem powiedzieć kolegom: „Dobra, jednak macie świetnych piłkarzy. A ten Adebayor będzie prawdziwą gwiazdą”. Oni do mnie, że z nim akurat przesadzam, ale miałem rację – opisuje Yussuf. Adebayor w sezonie 2006/2007, choć nie zawsze grał w pierwszym składzie, strzelił 12 goli.
Człowiek, który siedem lat temu dzielił szatnię ze Sturridge'm, a teraz przebiera się obok Pawła Abbotta, w oczywisty sposób musiał zrewidować swoje piłkarskie marzenia.
– Jeszcze jak miałem 21 lat, powtarzałem wszystkim, że chcę wygrać Ligę Mistrzów. Dziś już tego nie powiem, bo wysłaliby mnie to szpitala psychiatrycznego – kończy Yussuf.
Autor: Jakub Radomski
Copyright Arka Gdynia |