Aktualności
16.09.2015
Rafał Siemaszko: Liczę na więcej!
Piłkarze Arki mają tylko cztery dni na przygotowania do meczu z GKS w Bełchatowie. Treningi prowadzi drugi szkoleniowiec Grzegorz Witt, gdyż Grzegorz Niciński przebywa na kursie na licencję UEFA Pro w Szkole Trenerów w Białej Podlaskiej. - To bardzo dobrze, że kolejne spotkanie gramy już w piątek. Po zwycięstwie chce się wyjść na boisko jak najszybciej, aby znów wygrać i piąć się w górę tabeli - zapewnia Rafał Siemaszko, który w tym sezonie strzelił już pięć goli dla żółto-niebieskich.
Jacek Główczyński: Gdy na zwycięstwo czeka się blisko miesiąc, a tak było w przypadku Arki, to gdy udaje się się wreszcie zdobyć trzy punkty, musi być poza radością chyba także duża ulga?
Na pewno. Na to zwycięstwo czekali nie tylko kibice, ale także my piłkarze. Dobrze, że udało się zdobyć prowadzenie już do przerwy. Natomiast druga bramka to była wręcz książkowa, zabójcza kontra.
Paradoksalnie przełamaliście się na drużynie, która ma znacznie większy potencjał piłkarski niż Wigry czy Kluczbork, z którymi poprzednio nie potrafiliście sobie poradzić w Gdyni. Mocniej mobilizujecie się na teoretycznie silniejsze zespoły?
Ta liga jest po prostu przewrotna. Każdy może wygrać z każdym. Miedź jest specyficzną drużyną. Wiedzieliśmy, że będzie stać z tyłu, grać na zero z tyłu i czekać na swoje okazje. Jednak nie jest to zespół dynamiczny, który nie wiadomo jak szybko przechodzi do ataku. Można powiedzieć, że w tym meczu piłkarze z Legnicy niczym nas nie zaskoczyli.
Spodziewał się pan, że po rzucie rożnym Miroslava Bożoka ta piłka spadnie pod pana nogi, gdyż w tej strefie pola karnego goście mieli przewagę liczebną?
Do końca tego się nie spodziewałem. Jednak, gdy jestem w polu karnym, zawsze liczę się z tym, że piłka może spaść mi pod nogi. Tak też było i teraz. Strzeliłem prawą nogą. Bramkarz próbował jeszcze interweniować, ale nie zdążył zapobiec utracie gola przez Miedź.
Strzał był tak mocny, że przełamał mu palce?
No właśnie nie. Nie miałem czasu, by zastanawiać się jak uderzać. Strzeliłem instynktownie. Mogło to być byle jak, aby tylko piłka wpadła do bramki. Nie było w tym aż takiej siły. Nawet przez chwilę zrobiłem wielkie oczy, gdy bramkarz miał tę piłkę na rękawicach. Na szczęście futbolówka spadła kilka centymetrów za linią bramkową.
W dziesięciu meczach tego sezonu zdobył pan cztery gole w I lidze i jednego w Pucharze Polski. To średnio bramka w co drugim spotkaniu. Zadowala pana, można ją utrzymać do końca sezonu?
Liczę na więcej! Już w tym meczach miałem jeszcze kilka okazji, które mogłem zamienić na gola. Gdybym je wszystkie wykorzystał, byłbym już królem strzelców I ligi.
Z tego powodu trener Niciński w 6. i 7. kolejce widział dla pana rolę tylko rezerwowego?
Myślę, że tak. Trener pracuje z nami na co dzień. Wie, w jakiej kto jest dyspozycji. Uważam, że nie przypadkiem usiadłem wtedy na ławce, gdyż gdzieś tej skuteczności brakowało. Nie miałem żadnym pretensji do szkoleniowca. Powiem więcej - czułem, że gdyby to ja miał decydować, to bym też posadził sam siebie na ławkę. Trener szukał optymalnych rozwiązań, abyśmy znów mogli te mecze zacząć wygrywać. Natomiast plusem dla mnie było, że wchodząc z rezerwy w wyjazdowym meczu z Pogonią Siedlce potrafiłem strzelić gola, który dał nam punkt.
Po wielu meczach poszukiwań trener Niciński wrócił do składu, którym rozpoczął ten sezon. Wynik z Miedzią był niemal tak dobry jak na inaugurację przeciwko Pogoni w Pucharze Polski (4:1). Czy to oznacza, że jednak "11", która wykrystalizowała się po letnich sparingach, jest tą optymalną dla Arki?
Możliwe, że jest to optymalna "11". Jednak każdy kolega, który siedzi na ławce, czeka na swoją okazję. Myślę, że nie zagra gorzej od tego, kto wychodzi do gry od pierwszej minuty. Nasi obecni rezerwowi chcą tak samą wygrywać jak ci co teraz mają miejsce w podstawowym składzie.
W meczu z Miedzią przełamaliście wreszcie klątwę 1:0. Pokazaliście, że przy tym wyniku wcale nie musicie tracić prowadzenia, a co za tym idzie punktów, a możecie poprawić na 2:0. Ta umiejętność wróciła do Arki już na stałe?
Daj Boże, aby wszystkie klątwy były już za nami. W najbliższej kolejce jedziemy do Bełchatowa i tam także liczymy na zwycięstwo. Musimy tylko zagrać tak skutecznie i tak konsekwentnie w taktyce, którą nakreśli trener, jak to było w meczu z Miedzią.
Po niedzielnym spotkaniu z Miedzią zagracie w Bełchatowie już w piątek. Nie zabraknie czasu na regenerację sił i właściwe przygotowanie?
Nie. według mnie to bardzo dobrze, że kolejne spotkanie gramy już w piątek. Po zwycięstwie chce się wyjść na boisko jak najszybciej, aby znów wygrać i piąć się w górę tabeli.
rozmawiał: Jacek Główczyński
partner medialny Arki - trojmiasto.pl
Copyright Arka Gdynia |