Aktualności
14.07.2015
Jakub Miszczuk: Decyzja należy do trenera.
Jakub Miszczuk i Paweł Abbott nadal trenują z Arką, mimo że ich kontrakty wygasły 30 czerwca. Bramkarz zapewnia, że jego podpis na nowej umowie jest tylko kwestią czasu. Jednak nie będzie w niej określone, kto ma w gdyńskiej drużynie być podstawowym golkiperem. Przypomnijmy, że klub wypożyczył na najbliższy sezon z Legii Warszawa Konrada Jałochę, a Dawid Kędra wyjechał na testy do II-ligowej Legionovii.
Jacek Główczyński: Dlaczego nie podpisał pan kontraktu z Arką?
Jakub Miszczuk: To już tylko kwestia czasu, kiedy podpisze. Do dogadania są tylko kwestie formalne. Zajmuje się nimi osoba, która prowadzi moje sprawy. Ja koncentruję się wyłącznie na grze. To nie nadmierne ryzyko z pańskiej strony? Gdyby doznał pan kontuzji, trenując bez kontraktu, to zostaje pan na przysłowiowym lodzie? Może i jest ryzyko, ale jestem w Arce już trochę czasu i wiem jak ten klub działa. Tak samo jak ja czekam, tak i na podpisanie kontraktu czeka Arka. Dlatego jestem spokojny. Nie przychodzi mi nawet do głowy, że coś się nagle wydarzy.
Kontrakt na rok, czy na dłużej, by wreszcie miał pan pewność stabilizacji?
Wydaje się, że na rok. Z tego co wiem, wszyscy teraz podpisywali kontrakty w Arce właśnie na rok. Mój też taki będzie. Inny klub nie wchodzi w rachubę? Nie. Jestem dogadany z Arką.
"Dogadany" na bramkarza numer jeden czy dwa?
Chyba nikt nikomu jeszcze za darmo nic nie dał, więc rywalizuję razem z Konradem Jałochą. Jest jeszcze młody Kamil Kotkowski. Każdy musi pokazać się na treningach, wykazać w meczach. Natomiast ostateczna decyzja należy do trenera.
Nie uważa pan, że po 21 meczach rozegrany w poprzednim sezonie w podstawowym składzie zasłużył pan na podwyżkę?
To już kwestia kontraktu. O jego szczegółach nie będę się wypowiadał. Patrzymy tylko na boisko. Nie obawia się pan, że powtórzy się sytuacja sprzed roku i to bramkarz ściągnięty z zewnątrz rozpocznie sezon jako numer jeden, a pan wróci na ławkę rezerwowych? W życiu czasem tak bywa. Jednak ja myślę pozytywnie i tak podchodzę do każdego treningu i meczu. Wiem, że rywalizacja jest zdrowa i to na jej podstawie trener wyłoni pierwszego bramkarza.
Znał pan wcześniej Konrada Jałochę?
Nie. Wcześniej nie miałem styczności nie tylko z nim trenować, ale nawet gdzieś go widzieć. Od tygodnia zaczęła się nasza rywalizacja.
Gdyby kluczowy był sparing z Gryfem Wejherowo, to chyba nie musiałby się pan obawiać o zachowanie pozycji numer jeden?
Nie mnie to oceniać.
Taki błąd, który popełnił Jałocha, ma prawo się zdarzyć? Czy bramkarz nie powinien jednak piąstkować piłki do własnej siatki?
Taka już rola bramkarza. Wiem na swoim przykładzie, że na tej pozycji takie rzeczy się zdarzają. Chyba jeszcze nie urodził się bramkarz, który byłby bezbłędny. Nawet Manuel Neuer czy Iker Casillas czasami się mylą. Zresztą cała piłka to jest właśnie gra błędów. Tym bardziej nie będę odnosił się to sytuacji Konrada w sparingu z Gryfem.
Centymetry grają w bramce?
Czy grają? Na pewno Konrad jest wyższy ode mnie. To jest z pewnością jego atut. Jednak niżsi bramkarze mają inne walory. Nie jest moją rolą, by rozmyślać, ile ja mam centymetrów, a ile mój konkurent do gry w bramce Arce. Tak już po prostu jest. Tego nie zmienię i nie mogę się na tym skupiać. To nie moja rola.
Copyright Arka Gdynia |