Aktualności
26.02.2015
Paweł Wojowski: Aby grać trzeba zapier...
Dlatego w defensywnych obowiązkach wprawia się Paweł Wojowski, który miejsce z lewej strony drugiej linii musiał oddać pozyskanemu zimą Michałowi Renuszowi. 21-latek przed rokiem był jednym z objawień żółto-niebieskich. Czy błyśnie także tej wiosny, ale już w nowej roli? Sprawdzał to nasz partner medialny: trojmiasto.pl.
Grzegorz Niciński mówi, że łatwiej przestawić ofensywnego piłkarza do obrony niż odwrotnie. Na potwierdzenie tej tezy przywołuje przykład Łukasza Piszczka, który zaczynał jako napastnik, ale światową markę zyskał dopiero na prawej obronie. Jak panu podoba się to porównanie?
Trener ma całkowitą rację. Jak przechodzę z lewej pomocy na lewą obronę, to mi się łatwiej gra niż gdybym zmieniał odwrotnie pozycje. O nawiązywaniu do Piszczka nie mówmy. Dla mnie najważniejsze jest obecnie, abym grał w Arce. Na tym mnie najbardziej zależy, a jakie miejsce wyznaczy mi szkoleniowiec, ma już mniejsze znaczenie. Zagram tam, gdzie mnie wystawi.
Gra w obronie nie jest dla pana zupełnie obcą umiejętnością, mimo że w I lidze błysną pan wiosną ubiegłego roku jako lewoskrzydłowy?
Rzeczywiście. W juniorach grałem na lewej obronie, a potem także w Młodej Ekstraklasie u trenera Dariusza Mierzejewskiego cały sezon spędziłem na tej pozycji. Pamiętam jeszcze te czasy. Jednak muszę sobie troszeczkę przypomnieć, jak się gra w defensywie.
Co musi pan w pierwszej kolejności zmienić w głowie, jakich nawyków skrzydłowego się pozbyć, by dobrze grać w obronie?
Teraz, wychodząc na boisko, moją pierwszą myślą musi być, by dobrze bronić, nie dopuścić do utraty bramki. Dopiero, gdy nadarzy się okazja, to pomagam z przodu.
Jak pan siebie oceni jako obrońcę?
Wydaję mi się, że dobrze zagrałem z Kotwicą. Nie było żadnej akcji rywali moją stronę. Jednak ocenę zostawiam trenerowi. Często bowiem z perspektywy boiska gra wygląda inaczej niż jeśli patrzy się na to z boku lub potem analizuje na wideo.
Patrząc na wyjściowy skład przeciwko Błękitnym można przyjąć, że w ofensywie jest to zestawienie kompletne lub bardzo zbliżone do tego na inaugurację wiosny. W obronie był to także ustawienie na ligę?
Ciężko naprawdę mi powiedzieć. To jest wielka niewiadoma. Wszystko okaże się pewnie dopiero 8 marca, gdy zagramy z GKS Tychy.
Niespodziewanie musi pan rywalizować z Marcinem Warcholakiem, który jest jednym z najbliższych panu kolegów w drużynie. Czy to rzutuje na panów relacje?
Nie, nadal jesteśmy dobrymi kumplami. Czasami tylko sobie żartujemy z sytuacji, w której się znaleźliśmy. Ale relacje pozostały bez zmian. Rozumiemy, że w drużynie musi być rywalizacja. Najważniejsze, aby była ona na zdrowych zasadach, tak jak jest między nami. A grać będzie ten, który osiągnie najwyższą formę.
Liczy pan, że trenerzy do "11" na GKS Tychy na lewej obronie wpiszą "Paweł Wojowski"?
Fajnie by było. Bardzo bym chciał zagrać na inaugurację wiosny. Bardzo mi zależy na graniu. Już mogę zapewnić, że gdy trener na mnie postawi, i to obojętnie, na jakiej pozycji, to dam z siebie wszystko. Po to zresztą wszyscy trenujemy i walczymy, by grać od początku.
Okres przygotowawczy nieoczekiwanie może się dla pana pozytywnie zakończyć, bo gdy się rozpoczynał, to miał pan chyba prawo nieco zwątpić w siebie, gdyż klub od razu zaangażował dwóch nowych skrzydłowych?
Wiadomo, że wtedy różne rzeczy działy się w głowie. Ja jednak starałem się szukać pozytywów. Uświadomiłem sobie, że aby nadal grać w I lidze muszę na treningach pracować, a podczas sparingów zapier..., gdyż ci co przyszli, naprawdę dobrze się spisują.
Michał Renusz, który zastąpił pana na lewym skrzydle, stał się groźniejszy w ataku, gdy na lewej obronie wspomagał go Paweł Wojowski. Poczuł pana oddech nie tylko w przenośni, ale i w dosłownym tego słowa znaczeniu?
Możliwe. Dobrze się dogadujemy na się na boisku. W meczu z Błękitnymi Michał strzelił gola i wypracował karnego. Nie mam nic przeciwko temu, aby był nadal tak skuteczny, a ja mogę go wspomagać w roli obrońcy. Tak jak mówiłem, dla mnie najważniejsze jest, aby nadal grać w I lidze.
Po bardzo udanej rundzie wiosennej ubiegłego roku mieliśmy wrażenie, że jesienią gorzej prezentował się pan pod względem fizycznym, co odbiło się natychmiast na grze. Czy w okresie zimowym udało się panu odbudować w sferze motorycznej?
Wydaję mi się, że tak. Pod okiem trenera Grzegorz Wita mieliśmy mocny okres przygotowawczym w tym zakresie. Liczę, że wykonana praca zimą zaowocuje tym, że w rundzie wiosennej będą siły w nogach, by na najwyższych obrotach grać od 1 do 90 minuty, a przy tym i tak potrzebna świeżość też będzie.
Rozmawiał: Jacek Główczyński
Copyright Arka Gdynia |