Aktualności
20.11.2014
Grzegorz Niciński: Żyję pracą 24 godziny na dobę.
Ze szkoleniowcem Arki przed ostatnimi meczami w roku rozmawiał nasz partner medialny trojmiasto.pl.
Jacek Główczyński: 16 punktów w 8 meczach. Chyba taki dorobek po 9. kolejce, gdy awansował pan z asystenta na pierwszego trenera Arki, wziąłby pan wówczas w ciemno?
Grzegorz Niciński: Na pewno. Cieszy taka passa, to że punktujemy. Jednak podchodzimy do niej spokojnie. Nadal pracujemy solidnie na treningach. Koncentrujemy się nie na tym co było, ale na dwóch najbliższych meczach, gdyż i w nich chcemy się pokusić o zdobycz punktową. W najbliższą sobotę po raz ostatni w tym roku zagramy w Gdyni. Chcielibyśmy udanie pożegnać się z własną publicznością.
Utrzymanie wspomnianej średnią do końca roku oznaczałoby, że na Dolcanie w Gdyni i na Sandecji w Nowy Sączu zdobędziecie 4 punkty. Bierze pan, czy gra o pełną pulę?
Nie chcę składać żadnych deklaracji. Piłka nożna jest nieprzewidywalna. Najważniejsze, że my wyszliśmy na jakąś prostą i chcielibyśmy to kontynuować.
Mimo tej nieprzewidywalności analizuje pan sytuację. Czy może pan zdradzić co najbardziej odmieniło Arkę, gdyż na pewno nie czary, gdyż od razu po przejęciu drużyny mówił pan, że czarodziejem nie jest?
Na pewno troszeczkę szczęścia i - tak jak mówiłem - solidna praca. Ponadto konsekwencja. Zakładamy sobie pewne rzeczy i to zaczyna pomału wychodzić. Lepiej trenuje się też w fajnej atmosferze, gdy się wygrywa. Dlatego nie chcemy zwalniać tempa. Pamiętamy, że zawodziliśmy, nie graliśmy tak jak wszyscy by tego sobie życzyli. Powoli z tego wychodzimy na prosto. Jednak nadal twardo stąpamy po ziemi, nie popadamy w hurra optymizm.
CZOŁÓWKA TABELI I LIGI NA PODSTAWIE ZDOBYCZY MIĘDZY 10. A 17. KOLEJKĄ I LIGI
1. Wisła Płock 17 12: 3
2. Zagłębie Lubin 17 13: 5
3. Olimpia Grudziądz 17 14:11
4. ARKA GDYNIA 16 9: 7
5. Flota Świnoujście 13 9: 6
6. Chojniczanka 13 9: 8
Dorobek najbliższych rywali Arki:
Dolcan Ząbki 10 12:14
Sandecja Nowy Sącz 7 8:17
Podczas meczów widać, że zmieniliście taktykę. Arka gra inaczej niż za kadencji Dariusza Dźwigały...
Utrzymaliśmy system. Cały czas gramy 4-2-3-1. Korzystamy też z tej samej kadry zawodników. Oczywiście są zmiany w składzie. Dużo drużynie dali: Alan i Marcus. Są też inny zawodnicy, którzy w trakcie sezonu poprawili dyspozycję, a to wszystko potem przekłada się podczas meczów na sytuacja, bramki, a w konsekwencji i punkty oraz lepszą atmosferę wokół Arki.
Jednak Arka Nicińskiego jest bardziej wycofana niż Arka Dźwigały, która podkreślała, że chce dominować nad każdym przeciwnikiem. Pokazał pan, że drużyna może mieć mniejsze posiadanie piłki, a uzyskiwać lepsze wyniki?
Na pewno, gdyż coś nie funkcjonuje, to trzeba szukać zmian. Postawiliśmy na grę średnim pressingiem, bardzo zorganizowaną, w którym zawodnicy byli blisko siebie. Ponadto na boiskach I ligi trzeba dużo zostawić zdrowia. Bez tego nie ma o czym myśleć. Efekty przynosi twarda nieustępliwa gra i jeszcze troszeczkę szczęścia się przyda, bo ono też jest bardzo ważne.
Wspomniał pan o zmianach w składzie. Czy trudno było wytłumaczyć doświadczonym zawodnikom jak Łukasiewicz czy Kowalski, że tracą miejsce w "11", a oczekuje się od nich, by pomagali drużynie wchodząc z ławki na zadaniowe zmiany?
Nie miałem z tym problemu. Wszyscy jesteśmy w pracy. Każdy zawodnik rozumie, że jest 11 miejsc, a kadra liczy 25 graczy. Wiem, że każdy ma ambicję, każdy chce grać, ale ja muszę dostosować taktykę pod konkretnego rywala i to ona decyduje, że decyduje się czasami na tego, a nie innego piłkarza. W zespole jest świadomość, że tutaj przede wszystkim liczy się dobro Arki, a nie interes indywidualny zawodnika.
Na ławkę trafił m.in. Łukasz Kowalski, z którym razem grał pan w Arce. Ciężko podejmować takie decyzje wobec, z którymi trener był niedawno w jednej drużynie?
Często jestem o to pytany. Dla mnie to kompletnie żaden problem. Są najnormalniejsze relacje. Jest trener i zawodnik. Mamy do siebie wzajemny szacunek, ale i znamy zakres swoich obowiązków. W takiej pracy nie ma kolegów. Oczywiście nie da się wymazać pewnych rzeczy i powiedzieć, że od dzisiaj się nie znamy, ale każdy z nas wie, na co może sobie pozwolić. Na tę chwilę to ja odpowiadam za nich i taką hierarchię zachowujemy.
To byli koledze z boiska, m.in. Kowalski i Bartosz Ława, są pańskim przełożeniem na szatnie zawodniczą, czy okres od zakończenia czynnej kariery przez pana jest tak nieodległy, że nie potrzebuje pan jeszcze takich łączników między sztabem trenerskim a zawodnikami?
Nie. Moja zasada jest taka, że jeśli mówię coś zawodnikom, to robię to przy całej szatni. na ogół na odprawach przed treningami czy meczami. Nie ma tak, że biorę jedną osobę, a ona potem idzie z tym do reszty piłkarzy. Staram się rozmawiać ze wszystkimi. Każdy piłkarz jest u mnie na tej samej stopie. Wiadomo, że jest kapitan i Rada Drużyny, ale jak to tylko możliwe, dążę do tego, aby decyzje, która są do podjęcia, były wypracowane wspólnie z całym zespołem.
Czy te dwa ostatnie mecze mogą jeszcze zadecydować o pańskiej ocenie względem jakiegoś zawodnika, czy już wie pan na co kogo stać i jakie w związku z tym zgłaszać będzie trener postulaty w sprawach kadrowych przed zimowym oknem transferowym?
Złapaliśmy fajną dyspozycję i w tych dwóch meczach chcemy przede wszystkim zapunktować. Na wszystko inne przyjdzie czas, gdyż mamy długą przerwę zimową. Nie można powiedzieć nagle, że Niciński będzie robił, co będzie chciał i na przykład wymieni połowę drużyny. Tak dużych zmian na pewno nie będzie. Jednak rozumiem, że na całym świecie, w każdym klubie podczas okna transferowego wszyscy pytają o wzmocnienia. U nas też zapewne dojdzie do roszad. Jednak na tę chwilę nie jest w stanie powiedzieć, jakie one będą.
Miał pan okazję porozmawiać już z Edwardem Klejdinstem, który od 1 grudnia będzie w Arce dyrektorem sportowym?
Spotkaliśmy się w niedzielę przed meczem z GKS, potem rozmawialiśmy jeszcze w poniedziałek. Myślę, że nasze kontakty będą częstsze, gdy zakończymy rozgrywki w tym roku. To jest normalny podział obowiązków, że jest trener, dyrektor i prezes. Pracując w klubie praktycznie trzeba żyć tym co się robi przez 24 godziny na dobę. To nie jest tam, że wpadnie się na dwie godzinny dziennie, ale zawsze jest coś do zrobienia, do poprawienia.
Współpracowali panowie wcześniej?
Nie. Gdzieś się cały czas mijaliśmy, czy to w klubach, czy to w reprezentacji Polski, w której do młodzieżówki powoływał mnie trener Broniszewski. Oczywiście znam bardzo dobrze to nazwisko. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna.
rozmawiał: Jacek Główczyński
Copyright Arka Gdynia |