TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

17.09.2014

Czesław Boguszewicz: W Arce przeżyłem wiele wzlotów i upadków.

Nawet mi przez myśl nie przeszło, że mogę uciekać od odpowiedzialności. Arkę w obecnym kształcie budowałem razem z trenerem Dźwigałą. Z drugiej strony, gdybyśmy znów zaczynali od zera i poruszali się w określonych realiach finansowych, to postawilibyśmy na tych samych piłkarzy - mówi w rozmowie z trojmiasto.sport.pl dyrektor sportowy Arki Czesław Boguszewicz.

Piotr Wiśniewski: Sytuacja Arki w lidze jest fatalna. Co dalej?

Czesław Boguszewicz: Wpadliśmy już nie w dołek, a w wielki dół. W naszej sytuacji łatwo o nerwowe ruchy, ale to są najprostsze środki. Rozum jednak podpowiada, że z drastycznymi krokami warto jeszcze poczekać.

To znaczy, że trener Dźwigała może spać spokojnie?

- W takiej sytuacji pozycja każdego trenera byłaby mocno zachwiana. Ten zespół kompletowaliśmy według naszych założeń i możliwości. Szukaliśmy zawodników pod konkretne pozycje. To był długi proces.

 

A pan śpi spokojnie?

- W ogóle nie śpię. W Arce przeżyłem wiele wzlotów i upadków. Mamy czarną serię i znalezienie przyczyn, dlaczego zawodzimy, wymaga rzetelnej pracy i zaangażowania wszystkich ludzi w klubie, począwszy od trenera i zawodników, kończąc na nas, kierownictwie. Oczywiście nie zamierzam nikogo bronić.

A siebie?

- Nawet mi przez myśl nie przeszło, że mogę uciekać od odpowiedzialności. Arkę w obecnym kształcie budowałem razem z trenerem Dźwigałą. Z drugiej strony gdybyśmy znów zaczynali od zera i poruszali się w określonych realiach finansowych to postawilibyśmy na tych samych piłkarzy. To są naprawdę dobrzy piłkarze, których zazdrości nam niejeden klub w I lidze.

To skąd tak niska pozycja w tabeli?

- Mamy dobrych piłkarzy, ale nie mamy zespołu. Tu jest właśnie pies pogrzebany. Przecież w składzie Arki są doświadczeni piłkarze, którzy rozegrali wiele spotkań w ekstraklasie. Gdybyśmy zliczyli do kupy ich wszystkie występy wyszłaby naprawdę pokaźna liczba. Być może do tych piłkarzy i ich umiejętności nie został dobrany odpowiedni system.

Zatem trzeba zmienić taktykę?

- Broń boże nie chcę niczego trenerowi sugerować. Bardzo często rozmawiamy i często przekazuję swoje uwagi, ale trener niekoniecznie z nich korzysta. Ostateczne decyzja i tak należy do sztabu szkoleniowego.

Wielu z nowych piłkarzy gra bardzo słabo. Paweł Abbott, Grzegorz Lech, Aleksander Jagiełło... Można by tak wymieniać i wymieniać.

- Zgadzam się. Mówi pan, że Abbott zawodzi. Pamiętajmy, że to facet, który na różnych szczeblach ligi angielskiej i polskiej ekstraklasy strzelił ponad 120 bramek. W Zawiszy w 31 meczach zdobył 15 goli.


Ale do Arki przyszedł z kontuzją.

- Trafił do nas po kontuzji. Rozegrał pięć meczów i nic mu nie dolegało. Doskwierał mu jedynie brak rytmu meczowego. Kontuzję pachwiny wyleczył na długo przed przyjściem do Arki. Gdy z nami trenował czuł się dobrze. Wszystko było w porządku. Ostatnio miał problemy związane ze skurczem łydki, ale na Chojniczankę Chojnice będzie już gotowy do gry. Wypomina mu się niewykorzystane sytuacje. Pamiętajmy, że przy naszej taktyce był jedynym wysuniętym zawodnikiem z przodu. Często był osamotniony. Brakowało mu szczęścia pod bramką. Liczyliśmy jednak, że na początku strzeli o te dwie, trzy bramki więcej. Jesteśmy pewni umiejętności tej drużyny. Mówię to z pełnym przekonaniem.

Zespołu czy zawodników?

- Zawodników, bo nie stworzyliśmy jeszcze namiastki drużyny, mimo że za nami osiem kolejek.

Trochę przypomina to sytuację reprezentacji Polski. Niby dobrzy piłkarze, a zespół słaby.

- Myślę, że jest w tym stwierdzeniu sporo racji. Przede wszystkim taktykę powinno dobierać się pod predyspozycję zawodników. A nie na odwrót. Chcieliśmy długo utrzymywać się przy piłce, grać podaniami, ale jak widać nie zdało to egzaminu. Na początku meczu z Flotą Świnoujście trener Dźwigała zastosował już inną taktykę. Bardziej się cofnęliśmy, pressing zakładaliśmy na własnej połowie. Czekaliśmy na kontry. Później jednak zespół stanął. Jak już nie idzie to nie idzie.

 

Gdzie ten Lech i Warcholak ze Stomilu Olsztyn?

- To skoro wymienieni piłkarze są w dołku, to czy powinni wychodzić w podstawowym składzie?


Z drugiej strony ławka Arki jest bardzo wąska.

- A co ma powiedzieć trener Wisły, który też nie ma wielu zmienników? I na którym miejscu są w tabeli?

 

Pierwszym. Z tym że Franciszek Smuda pierwszą jedenastkę ma bardzo silną.

- My też mamy mocną jedenastkę. Tylko Wisła ma bardzo dobrze poukładany zespół, który w tym składzie funkcjonuje od dłuższego czasu.


Może doświadczenie trenera robi różnicę? Bynajmniej nie jest też to żaden przytyk w stronę trenera Dźwigały.

- Nikt nie mówi, że trener Dźwigała jest złym szkoleniowcem. Jest zapaleńcem głodnym sukcesów. Prawdopodobnie wychodzą mu braki doświadczenia. Wnikliwie obserwuję pracę naszego szkoleniowca. Widzę dużo pozytywów. Owszem zawsze można też znaleźć drobne niedociągnięcia i błędy.

Bramkarze to kolejny nurtujący problem w Arce. Ta pozycja nie daje zespołowi Dźwigały pewności.

- Taki błąd, jaki popełnił Jakub Miszczuk [w meczu z Termalicą Nieciecza 2:4], zdarza się bardzo rzadko i należy tylko współczuć chłopakowi. Zresztą nie ma takiego bramkarza na świecie, który zawsze broni bezbłędnie

Miszczuk na treningach prezentuje się dobrze, bo podczas meczów spisuje się słabo?

- Za wiele rzeczy mogę wziąć odpowiedzialność, ale akurat za wyszkolenie bramkarzy odpowiada w naszym klubie Jarek Krupski i z tym pytaniem proszę do niego. Trener Krupski pracuje z Miszczukiem już nie pierwszy sezon.

A pan nie czuje, że Miszczuk nie jest gotowy do gry w I lidze na wysokim poziomie? W poprzednim sezonie było sporo zarzutów do Michała Szromnika, ale wydaje się, że był jednak o półkę wyżej od obecnych bramkarzy.

- Nie do końca jestem przekonany co do umiejętności technicznych Kuby. Jest dynamiczny, szybki, ma refleks, ale brak mu techniki.

W takim razie, dlaczego podpisaliście z nim kontrakt?

- W ubiegłym sezonie pokazał, że umie bronić. Mimo jego "elektryczności", bronił szczęśliwie i w kilku meczach zachował czyste konto. A szczęście w tym rzemiośle jest bardzo ważne. Dobrze wykorzystał szansę, jaka otworzyła się przed nim po kontuzji Szromnika. Co "wypluł", to ratowali obrońcy. Dlatego zdecydowaliśmy, że spełnia warunki na bycie drugim bramkarzem w Arce. Poza tym nie kosztuje nas drogo w utrzymaniu, bo w części kontraktu partycypuje także Lech Poznań. A przy niższym o 30 proc. budżecie to bardzo ważna sprawa.

Czy pana zdaniem zespół trenera Dźwigały prezentuje się lepiej i grał ładniej dla oka niż zespół Pawła Sikory?

- Nie. Choć tak dużej różnicy nie ma. Arka Sikory grała szczęśliwiej. I efektywniej. Tak jak wiele osób związanych z Arką zawiedzionych było podejściem do gry piłkarzy w poprzednim sezonie za trenera Sikory, tak teraz czujemy zawód, widząc co się dzieje na boisku. Brakuje elementu zaskoczenia. Nie potrafimy dobrać taktyki pod konkretnego przeciwnika. Możliwości zespołu są bardzo dobre. Przyhamował Antek Łukasiewicz, który w Świnoujściu nie mógł wygrać główki ani pojedynku biegowego. Wolno rozgrywał, miał dziwne straty. Nie ma co jednak pastwić się nad kolejnymi piłkarzami. Za kilka dni gramy bardzo ważny mecz z Chojniczanką Chojnice [sobota, godz. 17.30]. Potrzebujemy trzech punktów. Musimy jak najszybciej znaleźć lek na nasze bolączki. Diagnozy już znamy, czas zacząć grać.

 

Piotr Wiśniewski

 

 

 

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia