Aktualności
08.04.2014
Paweł Oleksy: W Lubinie celujemy w zwycięstwo lub remis.
Wtorkowy półfinał z Zagłębiem może być szczególny dla Pawła Oleksego. 23-letni lewy obrońca dwa lata temu awansował do ekstraklasy z Zawiszą Bydgoszcz, w minionym sezonie z Piastem Gliwice zdobył prawo gry w Lidze Europy, a to wszystko osiągnął na wypożyczeniach... z "miedziowego" klubu, którego piłkarzem jest nadal. Mówi o tym w wywiadzie dla naszego partnera medialnego - portalu trojmiasto.pl.
Jacek Główczyński: Arka jest jedyną drużyną spoza ekstraklasy w gronie półfinalistów. Czy z tego powodu, w tym towarzystwie czujecie się Kopciuszkiem czy też wierzycie w swoją wartość?
Paweł Oleksy: To że Arka doszła do półfinału nie jest dziełem przypadku. Dlatego w gronie drużyn ekstraklasowych nie możemy siebie stawiać na straconej pozycji, ani tym bardziej czuć się jak Kopciuszek. Na pewno to zespoły, z którymi będziemy grać w półfinale, a potem - mam nadzieje - w finale - będą faworytami, ale to nam pasuje. To oni muszą wygrywać, ale my tego też bardzo chcemy.
Pucharowa specyfika powoduje, że mając w zanadrzu rewanż u siebie, gra się w pierwszym meczu o to, by strzelić gola, a nawet minimalną porażkę uważa się za dobry wynik. Czy i wy takie rozstrzygnięcie w Lubienie wzięlibyście w ciemno?
Porażki nie uwzględniamy jako dobrego wyniku. Najlepsze rozstrzygnięcie to zwycięstwo i w to celujemy we wtorek. Jednak bramkowy remis też nie będzie zły.
Arka ma szansę na awans do finału?
Oczywiście, że tak. Uważam, że nie stoimy na straconej pozycji. Wyjdziemy na mecz we wtorek, jak to każdego innego, aby wygrać. Oczywiście boisko zweryfikuje te zamierzenia, ale my na pewno nie odpuścimy, damy z siebie wszystko.
Jest pan piłkarzem wypożyczonym przez Lubin do Arki na rundę wiosenną. W umowie znalazła się klauzula zabraniająca panu gry przeciwko Zagłębiu?
Gdy w poprzednim sezonie byłem wypożyczony do Piasta, to taka klauzula była. Nie mogłem zagrać w ekstraklasie przeciwko Zagłębiu. Teraz takiego zapisu nie ma. Bardzo się cieszę, że będę mógł przypomnieć się w Lubinie. Liczę, że pokażę się z dobrej strony.
Paweł Oleksy: To że Arka doszła do półfinału nie jest dziełem przypadku. Dlatego w gronie drużyn ekstraklasowych nie możemy siebie stawiać na straconej pozycji, ani tym bardziej czuć się jak Kopciuszek. Na pewno to zespoły, z którymi będziemy grać w półfinale, a potem - mam nadzieje - w finale - będą faworytami, ale to nam pasuje. To oni muszą wygrywać, ale my tego też bardzo chcemy.
Pucharowa specyfika powoduje, że mając w zanadrzu rewanż u siebie, gra się w pierwszym meczu o to, by strzelić gola, a nawet minimalną porażkę uważa się za dobry wynik. Czy i wy takie rozstrzygnięcie w Lubienie wzięlibyście w ciemno?
Porażki nie uwzględniamy jako dobrego wyniku. Najlepsze rozstrzygnięcie to zwycięstwo i w to celujemy we wtorek. Jednak bramkowy remis też nie będzie zły.
Arka ma szansę na awans do finału?
Oczywiście, że tak. Uważam, że nie stoimy na straconej pozycji. Wyjdziemy na mecz we wtorek, jak to każdego innego, aby wygrać. Oczywiście boisko zweryfikuje te zamierzenia, ale my na pewno nie odpuścimy, damy z siebie wszystko.
Jest pan piłkarzem wypożyczonym przez Lubin do Arki na rundę wiosenną. W umowie znalazła się klauzula zabraniająca panu gry przeciwko Zagłębiu?
Gdy w poprzednim sezonie byłem wypożyczony do Piasta, to taka klauzula była. Nie mogłem zagrać w ekstraklasie przeciwko Zagłębiu. Teraz takiego zapisu nie ma. Bardzo się cieszę, że będę mógł przypomnieć się w Lubinie. Liczę, że pokażę się z dobrej strony.
Z jakim nastawieniem wyjdzie pan we wtorek do gry? Zamierza pan udowodnić Zagłębiu, że pomyliło się rezygnując z pana zimą, czy bardziej utwierdzić Arkę w przekonaniu, że wypożyczenie pana to bardzo dobry interes?
Przede wszystkim chcę zrobić dobre wrażenie na kibicach i sztabie szkoleniowym Arki, przekonać do siebie także drużynę, tym bardziej, że to dopiero moje pierwsze mecze w nowych barwach. Jestem obecnie piłkarzem Arki i tylko na tym się skupiam. Nie interesuję mnie udowadnianie czy pokazywanie czegokolwiek Zagłębiu.
Co jest nie tak w Lubinie, że klub od lat ma utalentowaną młodzież, osiąga sukcesy w juniorskich mistrzostwach Polski, czy wcześniej w Młodej Ekstraklasie, a potem ci piłkarze, choć dostają szansę w seniorskiej drużynie, odchodzą z Zagłębia?
Na pewno nikt z chłopaków, którzy są teraz w Lubinie, albo, tak jak ja, odeszli na wypożyczenia, nie składa broni. Wszyscy chcieliśmy grać dla Zagłębia, w pierwszej drużynie nie tylko dostać szansę, ale i stać się etatowymi piłkarzami zespołu ekstraklasowego. Natomiast potem robić na tyle dobre wyniki, które by satysfakcjonowały kibiców i włodarzy klubu. Rzeczywiście w Zagłębiu było i jest dużo zdolnych chłopaków, ale czegoś brakuje przy przejściu z juniorów do seniorów. My na pewno musimy jeszcze bardziej starać się udowodnić, że to nam to miejsce się należy.
Na pewno ma pan kontakt z kolegami, którzy zostali w Zagłębiu. Odbyła się między wami telefoniczna wojna psychologiczna, w której padały obietnice, kto komu dokopie w Pucharze Polski?
Najlepiej dogaduję się z Adrianem Błądem, gdyż chodziliśmy do jednej klasy w szkole, a potem byliśmy razem na wypożyczeniu w Zawiszy. Mam też kontakt z Bartkiem Rymaniakiem. Rozmawialiśmy przed meczem, ale nie było żadnych uszczypliwości czy pogadywania sobie. Raczej mówiliśmy o tym, że fajnie będzie się znów zobaczyć, a także zagrać przeciwko sobie.
W poprzednim tygodniu pojawiła się informacja, że Orest Lenczyk po sezonie nie będzie trenerem Zagłębia i to bez względu na wyniki, które osiągnie wiosną. To zwiększa pańskie szanse na powrót do Lubina?
To są tylko plotki. Tak naprawdę nie ma żadnego oficjalnego sygnału, że trenera Lenczyka nie będzie. Teraz dla mnie i tak to nie ma żadnego znaczenia. Co najwyżej tym będę się martwić po sezonie, gdy będę miał wrócić z wypożyczenia.
Reakcji kibiców Zagłębia się chyba pan nie obawia? Wszak sympatycy obu klubów żyją w przyjaźni.
Uważam, że kibice nie mają powodu, aby się na mnie gniewać. Nie uciekłem z Zagłębia, a poszedłem na wypożyczenie, aby grać, bo w Lubinie nie wywalczyłem sobie miejsca w składzie. Takie jest życie piłkarza. Zdarzają się mecze, że musi grać przeciwko swojemu klubowi. Ja w sumie zagram przeciwko... obecnemu, ale na pewno kibice nie mogą mieć mi tego za złe.
W Gdyni liczono, że od początku wiosny będzie pan solidnym wzmocnieniem drużyny. Tymczasem w inauguracyjnej kolejce pan nie zagrał, a potem w ogóle nie było pana w "18". Dlaczego?
Przede wszystkim chcę zrobić dobre wrażenie na kibicach i sztabie szkoleniowym Arki, przekonać do siebie także drużynę, tym bardziej, że to dopiero moje pierwsze mecze w nowych barwach. Jestem obecnie piłkarzem Arki i tylko na tym się skupiam. Nie interesuję mnie udowadnianie czy pokazywanie czegokolwiek Zagłębiu.
Co jest nie tak w Lubinie, że klub od lat ma utalentowaną młodzież, osiąga sukcesy w juniorskich mistrzostwach Polski, czy wcześniej w Młodej Ekstraklasie, a potem ci piłkarze, choć dostają szansę w seniorskiej drużynie, odchodzą z Zagłębia?
Na pewno nikt z chłopaków, którzy są teraz w Lubinie, albo, tak jak ja, odeszli na wypożyczenia, nie składa broni. Wszyscy chcieliśmy grać dla Zagłębia, w pierwszej drużynie nie tylko dostać szansę, ale i stać się etatowymi piłkarzami zespołu ekstraklasowego. Natomiast potem robić na tyle dobre wyniki, które by satysfakcjonowały kibiców i włodarzy klubu. Rzeczywiście w Zagłębiu było i jest dużo zdolnych chłopaków, ale czegoś brakuje przy przejściu z juniorów do seniorów. My na pewno musimy jeszcze bardziej starać się udowodnić, że to nam to miejsce się należy.
Na pewno ma pan kontakt z kolegami, którzy zostali w Zagłębiu. Odbyła się między wami telefoniczna wojna psychologiczna, w której padały obietnice, kto komu dokopie w Pucharze Polski?
Najlepiej dogaduję się z Adrianem Błądem, gdyż chodziliśmy do jednej klasy w szkole, a potem byliśmy razem na wypożyczeniu w Zawiszy. Mam też kontakt z Bartkiem Rymaniakiem. Rozmawialiśmy przed meczem, ale nie było żadnych uszczypliwości czy pogadywania sobie. Raczej mówiliśmy o tym, że fajnie będzie się znów zobaczyć, a także zagrać przeciwko sobie.
W poprzednim tygodniu pojawiła się informacja, że Orest Lenczyk po sezonie nie będzie trenerem Zagłębia i to bez względu na wyniki, które osiągnie wiosną. To zwiększa pańskie szanse na powrót do Lubina?
To są tylko plotki. Tak naprawdę nie ma żadnego oficjalnego sygnału, że trenera Lenczyka nie będzie. Teraz dla mnie i tak to nie ma żadnego znaczenia. Co najwyżej tym będę się martwić po sezonie, gdy będę miał wrócić z wypożyczenia.
Reakcji kibiców Zagłębia się chyba pan nie obawia? Wszak sympatycy obu klubów żyją w przyjaźni.
Uważam, że kibice nie mają powodu, aby się na mnie gniewać. Nie uciekłem z Zagłębia, a poszedłem na wypożyczenie, aby grać, bo w Lubinie nie wywalczyłem sobie miejsca w składzie. Takie jest życie piłkarza. Zdarzają się mecze, że musi grać przeciwko swojemu klubowi. Ja w sumie zagram przeciwko... obecnemu, ale na pewno kibice nie mogą mieć mi tego za złe.
W Gdyni liczono, że od początku wiosny będzie pan solidnym wzmocnieniem drużyny. Tymczasem w inauguracyjnej kolejce pan nie zagrał, a potem w ogóle nie było pana w "18". Dlaczego?
Na treningu doszło do lekkiego naciągnięcia mięśnia półścięgnistego uda, pojawił się krwiak. Wykluczyło mnie to z gry przez trzy tygodnie, ale trenowałem indywidualnie. Z decyzją o powrocie na boisko czekano, aby nie było ryzyka odnowienie kontuzji. Pośpiech byłby nieopłacalny. Gra o kilka dni za wcześnie groziła tym, że mógłbym wypaść już do końca rundy.
Oficjalnie w Arce zadebiutował pan w sobotę w meczu z Okocimskim. Jakie wrażenia?
Z utęsknieniem czekałem aż w końcu będę mógł wybiec na murawę. Cieszę się bardzo, że w mogłem poczuć trochę rytmu meczowego. W Brzesku dostałem kilkanaście minut, co było dobrym przetarciem przed meczem pucharowym. Dało mi to pewność, że z nogą jest wszystko w porządku, a uraz dobrze został zaleczony.
Do pełnej radość zabrakło pewnie tylko lepszego wyniku niż remis z przedostatnią drużyną I ligi?
Rzeczywiście dla nas to nie zdobyty punkt, a strata dwóch. Takie mecze musimy wygrywać. Jednak nie ma co długo rozpamiętywać tego remisu. Natężenie i ilość meczów w tej rundzie jest tak duża, że nic nie zostało jeszcze stracone. Z Brzeska należy wyciągnąć wnioski i skupić się na następnych spotkaniach w I lidze, aby w nich wrócić do zdobywania kompletów punktu.
W Lubinie zagra pan w podstawowej "11"?
Bardzo bym chciał. Po to przyszedłem do Arki, aby grać jak najwięcej. Dlatego cieszę się, że jest Puchar Polski, bo to szansa na dodatkowe mecze, więcej minut do rozegrania.
Jest pan już gotowy do gry przez pełne 90 minut?
Mam nadzieję, że jak będzie taka potrzeba, to spokojnie dam radę. Liczę, że przerwa, która była spowodowana kontuzją, nie będzie miała dużego znaczenia na moją formę. Nic złego nie mogę powiedzieć na okres zimowy, w którym trenowałem w Lubinie. Uważam, że byłem właściwie przygotowany do rozgrywek, pod względem fizycznym czułem się bardzo dobrze.
Rozmawiał: Jacek Główczyński
Oficjalnie w Arce zadebiutował pan w sobotę w meczu z Okocimskim. Jakie wrażenia?
Z utęsknieniem czekałem aż w końcu będę mógł wybiec na murawę. Cieszę się bardzo, że w mogłem poczuć trochę rytmu meczowego. W Brzesku dostałem kilkanaście minut, co było dobrym przetarciem przed meczem pucharowym. Dało mi to pewność, że z nogą jest wszystko w porządku, a uraz dobrze został zaleczony.
Do pełnej radość zabrakło pewnie tylko lepszego wyniku niż remis z przedostatnią drużyną I ligi?
Rzeczywiście dla nas to nie zdobyty punkt, a strata dwóch. Takie mecze musimy wygrywać. Jednak nie ma co długo rozpamiętywać tego remisu. Natężenie i ilość meczów w tej rundzie jest tak duża, że nic nie zostało jeszcze stracone. Z Brzeska należy wyciągnąć wnioski i skupić się na następnych spotkaniach w I lidze, aby w nich wrócić do zdobywania kompletów punktu.
W Lubinie zagra pan w podstawowej "11"?
Bardzo bym chciał. Po to przyszedłem do Arki, aby grać jak najwięcej. Dlatego cieszę się, że jest Puchar Polski, bo to szansa na dodatkowe mecze, więcej minut do rozegrania.
Jest pan już gotowy do gry przez pełne 90 minut?
Mam nadzieję, że jak będzie taka potrzeba, to spokojnie dam radę. Liczę, że przerwa, która była spowodowana kontuzją, nie będzie miała dużego znaczenia na moją formę. Nic złego nie mogę powiedzieć na okres zimowy, w którym trenowałem w Lubinie. Uważam, że byłem właściwie przygotowany do rozgrywek, pod względem fizycznym czułem się bardzo dobrze.
Rozmawiał: Jacek Główczyński
Jacek Główczyński: Arka jest jedyną drużyną spoza ekstraklasy w gronie półfinalistów. Czy z tego powodu, w tym towarzystwie czujecie się Kopciuszkiem czy też wierzycie w swoją wartość?
Paweł Oleksy: To że Arka doszła do półfinału nie jest dziełem przypadku. Dlatego w gronie drużyn ekstraklasowych nie możemy siebie stawiać na straconej pozycji, ani tym bardziej czuć się jak Kopciuszek. Na pewno to zespoły, z którymi będziemy grać w półfinale, a potem - mam nadzieje - w finale - będą faworytami, ale to nam pasuje. To oni muszą wygrywać, ale my tego też bardzo chcemy.
Pucharowa specyfika powoduje, że mając w zanadrzu rewanż u siebie, gra się w pierwszym meczu o to, by strzelić gola, a nawet minimalną porażkę uważa się za dobry wynik. Czy i wy takie rozstrzygnięcie w Lubienie wzięlibyście w ciemno?
Porażki nie uwzględniamy jako dobrego wyniku. Najlepsze rozstrzygnięcie to zwycięstwo i w to celujemy we wtorek. Jednak bramkowy remis też nie będzie zły.
Arka ma szansę na awans do finału?
Oczywiście, że tak. Uważam, że nie stoimy na straconej pozycji. Wyjdziemy na mecz we wtorek, jak to każdego innego, aby wygrać. Oczywiście boisko zweryfikuje te zamierzenia, ale my na pewno nie odpuścimy, damy z siebie wszystko.
Jest pan piłkarzem wypożyczonym przez Lubin do Arki na rundę wiosenną. W umowie znalazła się klauzula zabraniająca panu gry przeciwko Zagłębiu?
Gdy w poprzednim sezonie byłem wypożyczony do Piasta, to taka klauzula była. Nie mogłem zagrać w ekstraklasie przeciwko Zagłębiu. Teraz takiego zapisu nie ma. Bardzo się cieszę, że będę mógł przypomnieć się w Lubinie. Liczę, że pokażę się z dobrej strony.
Czytaj więcej na:
http://sport.trojmiasto.pl/Oleksy-W-Lubinie-celujemy-w-zwyciestwo-lub-remis-Arka-Gdynia-n78636.html?id=1297#cn#tri
Paweł Oleksy: To że Arka doszła do półfinału nie jest dziełem przypadku. Dlatego w gronie drużyn ekstraklasowych nie możemy siebie stawiać na straconej pozycji, ani tym bardziej czuć się jak Kopciuszek. Na pewno to zespoły, z którymi będziemy grać w półfinale, a potem - mam nadzieje - w finale - będą faworytami, ale to nam pasuje. To oni muszą wygrywać, ale my tego też bardzo chcemy.
Pucharowa specyfika powoduje, że mając w zanadrzu rewanż u siebie, gra się w pierwszym meczu o to, by strzelić gola, a nawet minimalną porażkę uważa się za dobry wynik. Czy i wy takie rozstrzygnięcie w Lubienie wzięlibyście w ciemno?
Porażki nie uwzględniamy jako dobrego wyniku. Najlepsze rozstrzygnięcie to zwycięstwo i w to celujemy we wtorek. Jednak bramkowy remis też nie będzie zły.
Arka ma szansę na awans do finału?
Oczywiście, że tak. Uważam, że nie stoimy na straconej pozycji. Wyjdziemy na mecz we wtorek, jak to każdego innego, aby wygrać. Oczywiście boisko zweryfikuje te zamierzenia, ale my na pewno nie odpuścimy, damy z siebie wszystko.
Jest pan piłkarzem wypożyczonym przez Lubin do Arki na rundę wiosenną. W umowie znalazła się klauzula zabraniająca panu gry przeciwko Zagłębiu?
Gdy w poprzednim sezonie byłem wypożyczony do Piasta, to taka klauzula była. Nie mogłem zagrać w ekstraklasie przeciwko Zagłębiu. Teraz takiego zapisu nie ma. Bardzo się cieszę, że będę mógł przypomnieć się w Lubinie. Liczę, że pokażę się z dobrej strony.
Czytaj więcej na:
http://sport.trojmiasto.pl/Oleksy-W-Lubinie-celujemy-w-zwyciestwo-lub-remis-Arka-Gdynia-n78636.html?id=1297#cn#tri
Copyright Arka Gdynia |