Aktualności
04.09.2013
Paweł Sikora: Rutyna zabija.
Szkoleniowiec żółto-niebieski uważa, że na porażkę w sobotnim meczu złożyło się wiele czynników.
- Przede wszystkim mając tak wąską kadrę, a w nogach długą podróż do Nowego Sącza, motorycznie nie wyglądaliśmy najlepiej. W tygodniu poprzedzającym mecz z Sandecją, przeprowadziliśmy praktycznie dwa pełne treningi. Już z Sandecją było widać oznaki przemęczenia, które teraz się skumulowały. Nie mieliśmy świeżości. Jednak mimo tego to my w końcówce meczu wyglądaliśmy lepiej niż piłkarze Okocimskiego, których łapały skurcze. Poza tym Okocimski zagrał bardzo mądrze w obronie. Widać nie tracili czasu i znaleźli nasze słabe punkty - mówi Sikora w rozmowie z trojmiasto.sport.pl.
- Co jeszcze nie zatrybiło? Boczni pomocnicy nie współpracowali z bocznymi obrońcami. Pomiędzy tymi formacjami powstały za duże luki. Wolną przestrzeń wykorzystali goście, i w ten sposób straciliśmy obie bramki. Ponadto niedokładnie grali nasi środkowi pomocnicy. Po każdym meczu analizujemy celność podań. Analiza tego spotkania nie pozostawiła żadnych złudzeń - za dużo mieliśmy niecelnych zagrań. Stąd wyniknął inny problem - mało piłek było zagrywanych do napastników, zarówno ze środka, jak i boków boiska. Praktycznie przez 90 min nie stworzyliśmy groźnej sytuacji - podkreśla opiekun gdyńskiej drużyny.
- Zgubiło nas to, że przed meczem wszyscy dopisywali nam trzy punkty. A ja byłem pewien, że to będzie ciężkie spotkanie. Wiedziałem, że trener rywali odrobi lekcje. Spodziewałem się, że przeanalizuje naszą grę i znajdzie słabe punkty. Na boisku wiedzieli, jak nas ugryźć - komentuje Sikora, który zauważa, że nie był to pierwszy sygnał ostrzegawczy w tym sezonie.
- Zimny prysznic to dostaliśmy w Płocku. Uważam, że z Okocimskim zabiła nas rutyna. A rutyna zabija nawet najbardziej doświadczonych kierowców. Wygraliśmy trzy mecze i moi piłkarze uwierzyli, że nic złego już nam się nie stanie. Byli przekonani, że skoro wcześniej Marcus da Silva i Arkadiusz Aleksander strzelali, to teraz na pewno też zdobędą jakąś bramkę. To nie był dla nas zimny prysznic, a bardzo zimny, wręcz lodowaty. Na boisku potwierdziła się stara piłkarska prawda. Jeżeli nie realizujesz wszystkich założeń, nie masz prawa oczekiwać wygranej, bo rywal tylko na to czeka i grając mądrze zada cios w momencie twojej słabości - przekonuje szkoleniowiec żółto-niebieskich. I wyjaśnia:
- Broń Boże, nie zlekceważyliśmy rywala. Bardziej poprzednie mecze uśpiły naszą czujność.
Na liście życzeń Arki znalazł się Adrian Budka. Były już pomocnik Pogoni Szczecin 8 sierpnia rozwiązał kontrakt z "Portowcami", z którymi wcześniej wywalczył awans do ekstraklasy. Co więcej, w ostatniej kolejce sezonu 2011/12 Pogoń wygrała w Gdyni 2:0, a Budka zdobył jedną z bramek.
- Zaproponowaliśmy mu określone warunki i czekamy na jego decyzję. Szukając piłkarza na prawą pomoc, rozglądaliśmy się za takim, który będzie wzmocnieniem składu. Adrian jest wolnym zawodnikiem. Znamy jego wartość. Ma jednak zaległości treningowe. I pojawia się pytanie, na ile minut starczy mu sił, aby swoją jakość pokazać na boisku. 30, a może cały mecz? - podkreśla Sikora.
więcej o Arce na trojmiasto.sport.pl
Copyright Arka Gdynia |