Aktualności
04.12.2012
Paweł Sikora trenerem Arki Gdynia? To dobry wybór!
Po pierwsze nominacja dotychczasowego asystenta Petra Nemeca oznacza, że Arce odmówiło kilku szkoleniowców, którzy w notowaniach władz klubu stali wyżej, niż Sikora. Bo tego, że Sikora był opcją rezerwową nie ukrywał ani on sam, ani władze Arki, co wyartykułował na spotkaniu z kibicami wiceprezes ds. sportowych Michał Globisz. Dobrze się stało, że władze klubu nie szły za wszelką cenę w zaparte i nie szukały nowego szkoleniowca na siłę. W porę zorientowano się, że w klubie jest człowiek, któremu można zaufać i nie ma sensu wyważać otwartych drzwi.
Sikora ma dokończyć sezon, który choć dziś wydaje się spisanym na straty, to wcale być takim nie musi. Jeśli pomysł władz Arki wypali, a Sikora w pierwszym półroczu samodzielnej pracy odniesie sukces, szanse że żółto-niebiescy w przyszłym sezonie będą walczyć o wyższe cele niż 5-10. miejsce w I lidze, znacznie wzrosną. Gdyby na jego miejscu był trener "z zewnątrz" i wiosną nie przekonałby do siebie kibiców, piłkarzy i gdyńskich mocodawców, w maju znów powróciłby temat zmiany trenera.
Sikora ma duży kredyt zaufania, zna drużynę, wie czego jej trzeba i może w spokoju skupić się na pracy. A tej, jak sam podkreśla - przy Olimpijskiej nie brakuje. Jej komfort ma zapewnić wsparcie, jakie Sikora otrzymał z zewnątrz. Od lat nie było przy Olimpijskiej sytuacji, by nowy trener był tak ciepło odbierany przez wybrednych kibiców. Dziś głosów sprzeciwu niemal nie słychać. Sikora ma pełne poparcie kibiców, choć i jego nie ominie święta zasada relacji kibicowsko-trenerskich. Krytyczne głosy odezwą się jednak najwcześniej za trzy-cztery miesiące, gdy rozgrywki wznowi I liga. Takiego komfortu nie miał żaden z ostatnich trenerów. Każdy z nich zespół przejmował z dnia na dzień, na budowę według autorskiego projektu musiał wstrzymać się co najmniej do letniej bądź zimowej przerwy. Sikora kilka miesięcy dostaje w prezencie, ale o tym co wyjmie ze środka przekonamy się dopiero w pierwszej połowie marca.
Angaż Sikory to też okazja do przekonania się, co szwankowało w drużynie... Nemeca. Każda decyzja Sikory - szczególnie ta podejmowana w pierwszych tygodniach pracy i dotycząca personaliów - będzie odbierana jako korekta tego, czego nie widział Czech. Namiastkę mieliśmy już przed meczem z ŁKS, gdy Sikora odważnie odsunął od składu zawodzących jego zdaniem Jarzębowskiego i Radzewicza, na co Nemec za pewne by się nie zdobył. Sikora nie tyle zaryzykował, co skorzystał z danego mu prawa. On tu decyduje, on bierze odpowiedzialność za wynik i co najważniejsze - on dobiera ludzi, którzy mają dać mu sukces. Tak długo, jak będzie potrafił zachować trzeźwość osądu, będzie płynął z prądem. Nemec pewnych rzeczy widzieć nie chciał. I poległ.
Wybory nowego trenera po raz kolejny nasiliły niepokojące zjawisko. Arka znów zderzyła się ze ścianą obojętności ze strony trenerów, którzy mogliby podjąć w niej pracę. Gdynia ziemią obiecaną nie jest od dawna, teraz na dobre przestała być atrakcyjna, nie rzuca wyzwania, nie jest w stanie skusić nawet finansowo. Dopóki gdyńska piłka nie stanie na nogi, trend będzie się nasilać. Pierwsze tego symptomy widać było jeszcze gdy żółto-niebiescy grali w ekstraklasie. Wówczas odmówiło jej nie mniej trenerów niż teraz. Za każdym z nich stała inna motywacja, ale efekt za każdym razem był ten sam. Prezesi Nowak i Pertkiewicz nie zatrudniali trenerów pierwszego wyboru.
Słowa uznania należą się za to samemu Sikorze, który miał prawo czuć się niepotrzebnym już w pierwszym dniu po dymisji Nemeca. Jego cierpliwość i wyrozumiałość dla trudnych czasów, które nastały w Gdyni zostały nagrodzone. Sikora wiedział, że jest etapem przejściowym, że z każdym dniem klub może mu podziękować, a mimo to w niepewności wytrwał.
Copyright Arka Gdynia |