Aktualności
03.11.2012
Piotr Kuklis z Arki Gdynia: Ciągnie mnie do ekstraklasy
W poprzednim sezonie był najlepszym strzelcem Arki Gdynia. Potem chciał odejść, ale w przerwie letniej nie zdołał znaleźć nowego pracodawcy i wrócił do Gdyni. Formy z poprzednich rozgrywek wciąż nie odzyskał, jednak wciąż wierzy, że ta wkrótce wróci. - Czuję, że idzie ku lepszemu - mówi Piotr Kuklis w rozmowie z Trojmiasto.sport.pl.
Maciej Dzwonnik: W ostatnich trzech meczach mówiliście o zdobyciu 9 punktów. Ugraliście jeden. Z czego to wynikało?
Piotr Kuklis: Nie wiem. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by zdobyć ich więcej. Każdy z nas może po tych meczach spokojnie stanąć przed lustrem i powiedzieć: "Dałem z siebie wszystko". Popełnialiśmy jednak szkolne błędy, które decydowały o tych wynikach. Nastroje z pewnością są nieciekawe, ale czasu już się nie cofnie. Trzeba się zebrać i walczyć w kolejnych meczach.
Kibice w ostatnim meczu dopingowali was, nawet gdy było już wiadomo, że stracicie punkty. Nie powinniście wygrywać choćby dla nich?
- Powinniśmy i powiem szczerze, że doping jaki zaprezentowali w ostatnim meczu [1:2 z GKS Katowice] sprawił, że aż mi serce podeszło do gardła. Osiągamy kiepskie wyniki, a oni i tak nas dopingują. I to jak! To coś niesamowitego. Po tych ostatnich meczach dziękowali nam za walkę, widzieli, że nie odstawialiśmy nóg i że każdy dał z siebie 100 procent. Taka nić porozumienia między piłkarzami i kibicami to wspaniała rzecz dla każdego z nas. Wierzę, że wkrótce zaczniemy im spłacać kredyt zaufania. Szkoda tylko, że do końca rundy zostały tylko trzy mecze.
Z czego najbliższy zapowiada się trudno, bo gracie na wyjeździe ze Stomilem Olsztyn. Tam kibice wam nie pomogą, a przeciwnik będzie walczył o życie, bo brakuje mu punktu by uciec ze strefy spadkowej. Co trzeba zrobić, by wygrać w Olsztynie?
- To proste, strzelić więcej bramek od rywala. Jesteśmy może i w sporym dołku, ale jesteśmy też mężczyznami i wierzę, że do niedzieli uda się nam zebrać do kupy. Po Stomilu też czekają nas kolejne niełatwe starcia, z Dolcanem Ząbki i ŁKS. Ale teraz już nie czas na kalkulacje, trzeba myśleć o najbliższym meczu, nastrzelać w nim goli i wydrzeć komplet punktów. Innego wyjścia nie ma.
Te bramki będzie strzelać pan? Wiadomo jak wygląda sytuacja w linii ataku Arki, w ostatnim meczu to pan musiał w drugiej połowie zagrać na szpicy.
- Nominalnie gram jako ofensywny pomocnik, lub nawet podwieszony napastnik. Wbrew pozorom ta zamiana nie była więc dla mnie drastyczna. Zresztą już w zeszłym sezonie krótkimi momentami grywałem z przodu. Czuję się tam nieźle, ale zagram tam, gdzie będzie widział mnie trener Petr Nemec. Najpewniej jednak znów w linii pomocy, bo na mecz ze Stomilem wróci przecież do składu Marcus da Silva.
W ubiegłym sezonie pan jako pomocnik był najlepszym strzelcem zespołu. W tym jednak te piłki do siatki rywala już tak łatwo nie wpadają.
- Na pewno spory wpływ na to miały moje zawirowania ze zmianą klubu. Nie przepracowałem z chłopakami całego okresu przygotowawczego, a jak już wszedłem do składu, to dostałem pechowo czerwoną kartkę. Teraz jednak jest już dobrze, gram coraz lepiej, Katowicom udało mi się strzelić ładnego gola. Czuję, że idzie ku lepszemu, że forma idzie w górę.
Szkoda, że tak późno, bo jeszcze niedawno niektórzy piłkarze Arki przebąkiwali o włączeniu się do walki o awans do ekstraklasy. Ale po ostatnich wynikach chyba te plany trzeba już zweryfikować?
- Zawsze tonowałem skrajne nastroje. Jak na początku poprzedniego sezonu byliśmy w dołku, to mówiłem "spokojnie, za chwilę będzie lepiej". I było, doskoczyliśmy do czołówki, a wszyscy dookoła zaczęli już trąbić o awansie. Wtedy też mówiłem, żeby się zbytnio nie podpalać i niemile nie rozczarować. Podobnie jest teraz. Gramy słabiej, ale z tego wyjdziemy. I analogicznie, będę studzić gorące głowy, jeśli wiosną zaczniemy grać super.
Z panem w składzie? Czy zimą znów wróci pan do szukania pracodawcy w ekstraklasie?
- Piłkarz to niewdzięczny zawód, trudno mu przewidzieć co będzie za kilka miesięcy. Mogę być równie dobrze w Arce, a może zupełnie gdzie indziej. Nigdy nie ukrywałem, że dobrze mi w Gdyni. Miasto bardzo mi się podoba, stadion jest ekstraklasowy, kibice niepowtarzalni, w dodatku poznałem tu masę świetnych ludzi. Szkoda jednak, że to tylko I liga. Nie przeczę, że ciągnie mnie wyżej. Musi mnie ciągnąć, bo jako sportowiec trzeba mieć wysokie ambicje.
Ale Arka z panem w formie z zeszłego sezonu mogłaby o ten awans walczyć dużo skuteczniej.
- No właśnie.
Copyright Arka Gdynia |