Aktualności
21.10.2012
Błąd Szromnika w końcówce drogo kosztował Arkę. Olimpia Grudziądz wygrała w Gdyni.
Gdy wydawało się, że Arka Gdynia podzieli się punktami z Olimpią Grudziądz, w samej końcówce spotkania fatalną interwencją popisał się bramkarz gospodarzy, ułatwiając gościom zdobycie bramki. Tym samym niespodziewanie grudziądzanie wywieźli komplet punktów z Gdyni.
To był mecz, zapowiadany szeroko jako hit tej kolejki 1. ligi i trzeba przyznać, że działo się sporo. Szczególnie kibice nie mogli narzekać na tempo gry i sytuacje w pierwszej połowie. Właśnie pierwszą połowę cechowała swoista sinusoida, przeważali raz jedni, raz drudzy. Były okresy świetnej gry Arki, a także okresy świetnej gry gości. To wszystko zaowocowało kilkoma ładnymi akcjami i niemal stuprocentowymi okazjami dla obu zespołów.
W zespole Arki największe brawa należą się Marcusowi Da Silvie oraz Piotrowi Kuklisowi. Ten pierwszy był prawdziwym motorem napędowym zespołu z przodu. To właśnie on oddał najgroźniejszy strzał w pierwszej połowie, kiedy zasugerował dośrodkowanie, a uderzył na krótki słupek, gdzie jak struna musiał wyciągnąć się Wróbel. Kuklis z kolei był praktycznie wszędzie i zawsze tam gdzie powinien, z jednym zastrzeżeniem, marnował okazję za okazją.
Olimpia na strzał Da Silvy odpowiedziała dwójkową akcją Ruszkul – Kłus, kiedy ten pierwszy zgrał piłkę głową do drugiego, ale pomocnik Olimpii w sytuacji sam na sam zbyt długo zwlekał, by ostatecznie uderzyć wprost w interweniującego Szromnika. Umiejętności młodego bramkarz Arki przetestował także Frańczak, który oddał mocny strzał z narożnika pola karnego, czym zaskoczył Szromnika, ale na szczęście dla Arki sytuację po słabej interwencji bramkarza wyjaśnili obrońcy.
W drugich 45 minutach zamiast lepszego widowiska mieliśmy więcej fauli i ostrej gry. Na nieszczęście dla Arki, poważnego urazu doznał Tomasz Jarzębowski, który został znokautowany łokciem przez Cieślińskiego, w efekcie czego doszło do rozcięcia powieki defensora i kapitana Arki. Cieśliński obejrzał jedynie żółtą kartkę, a sędzia mógł pokazać nawet czerwoną.
Piłkarze w pierwszej połowie postawili sobie wysoko poprzeczkę, jednak w drugiej zamiast pokonać jej poziom, strącili ją z hukiem. Akcji bramkowych było jak na lekarstwo, a mieliśmy przede wszystkim fatalne interwencje bramkarzy. Najpierw Szromnik źle wybijał strzał Grischoka, a następnie Wróbel fatalnie interweniował próbując odbić strzał Da Silvy.
Obie te sytuacje nie przyniosły jednak goli. Bramkę zobaczyliśmy dopiero w 89. minucie po fatalnym błędzie Michała Szromnika, który chcąc złapać piłkę uderzoną z rzutu wolnego odbił ją wprost pod nogi niepilnowanego Ruszkula, a ten z najbliższej odległości wpakował futbolówkę do siatki.
Kibice byli wściekli na sędziego, gdyż wydawało się, że w 83. minucie Arkowcom należał się rzut karny, po akcji Tomasik – Da Silva, kiedy ręką zagrywał jeden z obrońców Olimpii, ale ostatecznie arbiter nie wskazał na „wapno”. Artur Aluszyk nie panował nad tym co działo się na boisku, szczególnie w końcówce. Ostatecznie po meczu za dyskusje pokazał drugą żółtą kartkę Krzysztofowi Sobierajowi.
Piłkarze Arki mogą mieć pretensje tylko do siebie i do swojego bramkarza. Olimpia wywiozła 3 punkty z Gdyni w dziwnych okolicznościach, ale zasłużenie. Arka musi się wziąć w garść, bo teraz czekają na nią przeciwnicy, których trzeba ograć, inaczej nawet o utrzymanie pozycji będzie ciężko, a co dopiero mówić, o walce o wyższe cele.
Adam Kamiński
Copyright Arka Gdynia |