Aktualności
05.10.2012
Nie przespałem kilku nocy - rozmowa z Petrem Nemcem, trenerem Arki Gdynia.
Szkoleniowiec Arki w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przyznał, że postawa jego drużyny kilkakrotnie spędziła mu sen z powiek. Czech z nadzieją patrzy jednak w przyszłość.
Za nami dziesięć kolejek I ligi. Jakie są pana pierwsze wnioski?
Przed sezonem założyliśmy sobie pewne cele i w tym kierunku idziemy. Nikt z nas nie ukrywa, że powinniśmy mieć więcej punktów na koncie. W dziwny sposób uciekły Arce punkty. Może było to pokłosiem braku doświadczenia u młodych piłkarzy. W końcówkach przegraliśmy kilka meczów. Cieszę się, że podstawowy cel na razie realizujemy.
Jednym z mankamentów w grze Arki jest skuteczność w ofensywie. Pozyskanie napastnika to priorytet w przerwie zimowej?
Z przodu cały czas mamy problem. Bolączka ta dotyka także inne zespoły w I lidze. Na pewno zimą rozglądać się będziemy za skutecznym napastnikiem.
Tadrowski świetnie zaaklimatyzował się w Arce. Inni nowi - Marcus da Silva i Marcin Dettlaff również pokazują się z dobrej strony. Cieszy się pan z przedsezonowych transferów?
Rozglądaliśmy się głównie za piłkarzami, którzy uzupełnią nasz skład. To nie były wielkie transfery. Za cel obraliśmy sobie promowanie młodzieży. Tego się trzymam. Cieszę się, że jako zespół dobrze funkcjonujemy, że młodzi i starsi piłkarze stanowią kolektyw. Nikt się nie wywyższa. Gramy dla dobra drużyny.
Po jednym z meczów wspomniał pan, że poszukuje "złotego środka" w grze Arki. Chodziło o połączenie futbolu efektownego i efektywnego. Jak poszukiwania?
Trudne pytanie. Młodzi piłkarze mają prawo miewać wahania formy. Popełniają też błędy. Naszą rolą jest praca nad nimi. Uczymy jak mają unikać błędów. Wierzę, że zawodnicy pokroju Tadrowskiego, Formelli, Szwocha i Rzuchowskiego wyciągną lekcje z naszej nauki. Mam nadzieję, że w głowach im się nie zagotuje i że będą nad sobą pracować. A praca przyniesie korzyści w następnym sezonie, gdy celem Arki będzie coś więcej.
Trzon obecnej drużyny wzmocniony kilkoma piłkarzami będzie w stanie grać o ekstraklasę?
Wszystko zależy od podejścia piłkarzy, od ich formy. Gdy będą zmęczeni, mogą im się zdarzyć słabsze występy. Nasza młodzież niedawno była w wieku juniorskim, dziś gra w drużynie seniorskiej. Jeśli oni się ograją, to na pewno w przyszłości Arka będzie miała z nich pożytek. My mamy ten komfort, że nie musimy jak inne zespoły w I lidze, szukać na siłę młodzieżowca. Nic tylko się cieszyć. To dobry prognostyk na przyszłość. Może wkrótce cała Gdynia znów będzie cieszyć się z gry Arki w ekstraklasie.
Praca z młodzieżą powoli zbiera w Arce dobre żniwa. Ostatnio w pierwszym składzie wystąpiło aż czterech młodzieżowców. To na pewno ewenement.
Po prostu wywiązuję się z zadań, które powierzył mi klub. Nie ukrywam, że czasami nie jest lekko. Kilka nocy nie przespałem, bo rozmyślałem nad tym, czy dany piłkarz da sobie radę w meczu. Na szczęście problem młodzieżowców w Arce, nie istnieje. Nasza młodzież gra w pierwszej jedenastce, siedzi na ławce, a część dobija się do szerokiego składu. Przyszłość rysuje się w różowych barwach.
Gra Arki i huśtawka nastrojów także powodowała u pana nieprzespane noce?
Bezsenne noce biorą się z naszej głupoty. W ten sposób przegraliśmy kilka meczów. Głupotą tłumaczę porażkę Arki w Niecieczy. Rozumiem gdyby Termalica była lepsza, zdominowała nas i wygrała wysoko. Dotrzymywaliśmy jednak kroku rywalom. Nie raz graliśmy jak równy z równym i przez głupotę przegrywaliśmy, a ja nie spałem w nocy.
Sytuacja z Charlesem Nwaogu pokazała, że trzyma pan zespół mocną ręką. Dał pan przykład innym piłkarzom, że nie ma miejsce na pobłażanie, a oznaki braku profesjonalnego podejścia, będą karane.
Piłka nożna to sport zespołowy. Nie mogę kierować się dobrem jednostki. Liczy się ogół. W kadrze mam przecież kilkunastu piłkarzy. Oczywiście, że każdy z zawodników ma odmienny charakter i swoją ambicję. Rolą trenera jest jednak odpowiednie podejście. Jeden potrzebuje, aby pogłaskać go po głowie, a innego trzeba ostro zrugać. Muszę uważnie rozłożyć te akcenty. Piłkarze są źli, gdy nie grają, gdy siadają na ławce rezerwowych. Unikam sytuacji, aby indywidualne ambicje przenosiły się potem do szatni.
Czy po rozstaniu z Nwaogu, kontaktował się pan z nim, rozmawialiście?
Czytałem jego wypowiedź na stronie Widzewa Łódź. Bardzo nie spodobały mi się słowa Charlesa. Napisałem mu smsa z zapytaniem, dlaczego kłamie. W tym wywiadzie powiedział, że ja nie chciałem już z nim rozmawiać, a to nieprawda. Powiedziałem mu, że musi po prostu przemyśleć swoją grę, bo to jak się zachował jest karygodne. Nie może tak być, że krzyczę na niego, że to nie on ma strzelać karnego, a on się nie słucha. Wiedziałem w jakiej Charlie jest formie psychicznej. Jeśli by strzelił, to może rozmawialibyśmy inaczej. Strzelił i przestrzelił. Musiał sobie zdawać sprawę, że po tym co zrobił, ciężko miałby z dalszą grą w Arce. Zrozumiał swój błąd i rozwiązaliśmy kontrakt.
Czy wcześniej miał pan podobne problemy z zawodnikami?
Nie, to był pierwszy taki przypadek. Myślałem, że już nic w piłce mnie nie zaskoczy. Okazuje się jednak, że trzeba być gotowym na różne niespodzianki.
Bardzo pan przeżył sytuację z Nwaogu?
Przeżywałem, bo przegraliśmy mecz. Karnego miał wykonywać Marcus. Charlesa ściągnąłem do Arki, zaufałem mu. Pamiętałem, co zrobił dla Floty. A on widać o tym zapomniał.
Okazał się "synem marnotrawnym"?
To już jego problem. Nie chciałbym dłużej rozwodzić się na ten temat. Przed nami kolejne ważne mecze.
Szykuje się ciężki mecz w Miedzią, która - patrząc na skład dysponuje jedną z silniejszych drużyn w I lidze.
Prawdą jest, że w Miedzi grają doświadczeni piłkarze. Myślę jednak, że Arka przeciwstawi im młodzieńczą fantazję i chęć pokazania się, co pokrzyżuje ich szyki.
Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |