Aktualności
21.04.2007
Spoglądanie w dół tabeli (Dziennik Bałtycki)
Trzeci mecz w ciągu tygodnia czeka w sobotę piłkarzy Prokomu Arki. Nie tylko zresztą gdynian, bo w podobnej sytuacji są wszystkie drużyny Orange Ekstraklasy. Nie wszystkie jednak są - tak jak Arka - po przejściach, a do tego powrót na boiska po zawieszeniu wyraźnie podopiecznym trenera Wojciecha Stawowego nie wyszedł.
Porażkę z Legią w Warszawie można było w bilans ligowych występów wkalkulować, ale już środowa przegrana 0:1 z przeciętna Odrą Wodzisław była przykrą niespodzianką. Ten mecz gospodarze zagrali po prostu bardzo słabo, mimo że opinie trenera i samych zawodników są inne.
- Nie graliśmy źle, tylko zabrakło bramek. Czy widać po naszej grze skutki zawieszenia? Tak bym tego nie powiedział, ale po porażce można dorabiać różne teorie — mówił po meczu rozgoryczony porażką Bartosz Ława, który po ostatnim gwizdku sędziego długo siedział na murawie, wyraźnie przeżywając niepowodzenie.
Ława mówiąc o dorabianiu teorii po fakcie ma dużo racji, ale coś jednak w grze żółto-niebieskich pękło. Nie ma pewności, nie ma płynności, nie ma dobrego ostatniego podania. Do tego widać teraz na boisku brak tak uniwersalnego piłkarza jak Krzysztof Przytuła, który umiejętnie godził zadanie defensywne z ofensywnymi, a teraz z powodu kontuzji nie zagra już do końca sezonu. Zapewniał spokój w szykach obronnych, umiejętnie rozpoczynał grę do przodu. Paweł Weinar - co widać w jego poczynaniach - za długo grał w trzeciej lidze. W ekstraklasie gra zbyt zachowawczo, a bojąc się popełnienia błędu najczęściej podaje piłkę do własnego bramkarza. Nawet wówczas, kiedy sytuacja zupełnie tego nie wymaga. Nie chcę oczywiście napisać, że winnym porażki z Odrą był właśnie Weinar - chociaż to pilnowany przez niego Stanisław Wróbel zdobył jedynego w tym meczu gola - bo całe nieszczęście w tej akcji wzięło się ze straty piłki po niecelnym podaniu Tomasza Sokołowskiego. Do listy potencjalnych winowajców na pewno trzeba dopisać Janusza Dziedzica, który rozegrał słabe spotkanie. Do przerwy nie trafił w piłkę - co wykazały telewizyjne powtórki - mając przed sobą już pustą bramkę, a po przerwie fatalnie wykonał rzut karny, czyniąc z bramkarza Odry Wojciecha Skaby bohatera meczu. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że pan Janusz - podobnie jak w rundzie jesiennej - gole zacznie strzelać dopiero po rozegraniu kilku spotkań. Ponadto do poprawy gry w Arce potrzebna jest determinacja wszystkich jej zawodników, a i z tym w środę było różnie. Może dlatego po meczu trener Stawowy mówił, że teraz bardziej musi być psychologiem niż trenerem, bo korupcyjna afera, zawieszenie i karna degradacja odciska się piętnem na jego zawodnikach.
Sporo miejsca poświęciłem temu, co działo się w środowym meczu Arka - Odra, bo on jest kluczem do tego, co z drużyną trenera Stawowego będzie w najbliższym czasie. Także już w najbliższa sobotę w Lubinie, kiedy gdynianie zagrają z wiceliderującym w ekstraklasie Zagłębiem Czesław Michniewicza, które w rundzie jesiennej pokonali w Gdyni 3:0. Jeszcze niedawno mówiło się o pewnym kryzysie w grze Zagłębia, ale środowe zwycięstwo tej drużyny 3:0 z Górnikiem w Zabrzu przeczy tej teorii. W sobotę Zagłębie będzie więc zdecydowanym faworytem, ale bez względu na wszystko, gdynianie muszą wszędzie i z każdym szukać ligowych punktów, bo w tabeli niebezpiecznie blisko grawitują ku strefie barażowo-spadkowej. A co to oznacza w ich sytuacji wolę nawet nie myśleć...
Jednak zagrają?
Arka ukarana została walkowerami za nierozegrane - w czasie zawieszenia - mecze Orange Ekstraklasy z Górnikiem Łęczna i Widzewem Łódź. Gdynianie odwołali się od tej decyzji i jest duża szansa, że to odwołanie zostanie rozpatrzone pozytywnie. Takie sygnały dotarły już do klubu, chociaż oficjalna decyzja jeszcze nie zapadła. Przypomnijmy, że w obu przypadkach Arka będzie gospodarzami tych spotkań, a do zdobycia będzie sześć jakże potrzebnych żółto-niebieskim punktów.
Janusz Woźniak
Porażkę z Legią w Warszawie można było w bilans ligowych występów wkalkulować, ale już środowa przegrana 0:1 z przeciętna Odrą Wodzisław była przykrą niespodzianką. Ten mecz gospodarze zagrali po prostu bardzo słabo, mimo że opinie trenera i samych zawodników są inne.
- Nie graliśmy źle, tylko zabrakło bramek. Czy widać po naszej grze skutki zawieszenia? Tak bym tego nie powiedział, ale po porażce można dorabiać różne teorie — mówił po meczu rozgoryczony porażką Bartosz Ława, który po ostatnim gwizdku sędziego długo siedział na murawie, wyraźnie przeżywając niepowodzenie.
Ława mówiąc o dorabianiu teorii po fakcie ma dużo racji, ale coś jednak w grze żółto-niebieskich pękło. Nie ma pewności, nie ma płynności, nie ma dobrego ostatniego podania. Do tego widać teraz na boisku brak tak uniwersalnego piłkarza jak Krzysztof Przytuła, który umiejętnie godził zadanie defensywne z ofensywnymi, a teraz z powodu kontuzji nie zagra już do końca sezonu. Zapewniał spokój w szykach obronnych, umiejętnie rozpoczynał grę do przodu. Paweł Weinar - co widać w jego poczynaniach - za długo grał w trzeciej lidze. W ekstraklasie gra zbyt zachowawczo, a bojąc się popełnienia błędu najczęściej podaje piłkę do własnego bramkarza. Nawet wówczas, kiedy sytuacja zupełnie tego nie wymaga. Nie chcę oczywiście napisać, że winnym porażki z Odrą był właśnie Weinar - chociaż to pilnowany przez niego Stanisław Wróbel zdobył jedynego w tym meczu gola - bo całe nieszczęście w tej akcji wzięło się ze straty piłki po niecelnym podaniu Tomasza Sokołowskiego. Do listy potencjalnych winowajców na pewno trzeba dopisać Janusza Dziedzica, który rozegrał słabe spotkanie. Do przerwy nie trafił w piłkę - co wykazały telewizyjne powtórki - mając przed sobą już pustą bramkę, a po przerwie fatalnie wykonał rzut karny, czyniąc z bramkarza Odry Wojciecha Skaby bohatera meczu. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że pan Janusz - podobnie jak w rundzie jesiennej - gole zacznie strzelać dopiero po rozegraniu kilku spotkań. Ponadto do poprawy gry w Arce potrzebna jest determinacja wszystkich jej zawodników, a i z tym w środę było różnie. Może dlatego po meczu trener Stawowy mówił, że teraz bardziej musi być psychologiem niż trenerem, bo korupcyjna afera, zawieszenie i karna degradacja odciska się piętnem na jego zawodnikach.
Sporo miejsca poświęciłem temu, co działo się w środowym meczu Arka - Odra, bo on jest kluczem do tego, co z drużyną trenera Stawowego będzie w najbliższym czasie. Także już w najbliższa sobotę w Lubinie, kiedy gdynianie zagrają z wiceliderującym w ekstraklasie Zagłębiem Czesław Michniewicza, które w rundzie jesiennej pokonali w Gdyni 3:0. Jeszcze niedawno mówiło się o pewnym kryzysie w grze Zagłębia, ale środowe zwycięstwo tej drużyny 3:0 z Górnikiem w Zabrzu przeczy tej teorii. W sobotę Zagłębie będzie więc zdecydowanym faworytem, ale bez względu na wszystko, gdynianie muszą wszędzie i z każdym szukać ligowych punktów, bo w tabeli niebezpiecznie blisko grawitują ku strefie barażowo-spadkowej. A co to oznacza w ich sytuacji wolę nawet nie myśleć...
Jednak zagrają?
Arka ukarana została walkowerami za nierozegrane - w czasie zawieszenia - mecze Orange Ekstraklasy z Górnikiem Łęczna i Widzewem Łódź. Gdynianie odwołali się od tej decyzji i jest duża szansa, że to odwołanie zostanie rozpatrzone pozytywnie. Takie sygnały dotarły już do klubu, chociaż oficjalna decyzja jeszcze nie zapadła. Przypomnijmy, że w obu przypadkach Arka będzie gospodarzami tych spotkań, a do zdobycia będzie sześć jakże potrzebnych żółto-niebieskim punktów.
Janusz Woźniak
Copyright Arka Gdynia |