Aktualności
04.09.2012
"Pokażę Wam jak Polak walczy i umiera" - patriotycznie na meczu Arki.
Aż cztery czerwone kartki pokazał arbiter w meczu Arki z Zawiszą Bydgoszcz. Hit 1 ligi, podobnie jak przed rokiem, dostarczył wielu emocji. Na wysokości zadania stanęli także kibice.
Hymn, patriotyczna oprawa, "Cześć i chwała bohaterom!"
6774 widzów obejrzało mecz Arki Gdynia z Zawiszą Bydgoszcz. O odpowiednią atmosferę spotkania zadbali sympatycy żółto-niebieskich, którzy przygotowali patriotyczną oprawę, nawiązującą do daty 1 września 1939 roku. Kibice gdyńskiej drużyny oddali w ten sposób hołd polskim bohaterem tego okresu. Przygotowali ogromną "sektorówkę" o treści: "Pokażę Wam jak Polak walczy i umiera". W tym momencie cały stadion odśpiewał hymn narodowy. Po chwili kibice zaintonowali: "Cześć i chwała bohaterom!".
Niesforny Nwaogu
Na ustach wszystkich kibiców po sobotnim meczu jest Charles Nwaogu. Nigeryjczyk po tym spotkaniu został wrogiem publicznym numer jeden. W doliczonym czasie gry napastnik Arki przewrócił się o swoje nogi, wpadł na niego rozpędzony Łukasz Skrzyński, a sędzia Jarosław Rynkiewicz podyktował rzut karny dla gospodarzy. Gdynianie przegrywali wówczas 0:1 i mieli 200 proc. sytuację do wyrównania. Ku zaskoczeniu wielu piłkę "na wapnie" ustawił sam poszkodowany. Zdziwienie budził fakt, iż to inni byli wyznaczeni do wykonywania "11". Tymczasem Nwaogu głuchy był na pokrzykiwania z ławki rezerwowej. Głuchy był także na sugestie swoich kolegów z drużyny. Postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Ale się przeliczył. I to znacznie. Posłał piłkę obok bramki. Na trybunach jęk zawodu, rozczarowanie, a na twarzy Petra Nemca złość.
- Mogę tylko przeprosić za ostatnią minutę i to co zrobił Nwaogu. Jestem wściekły, bo on w ogóle nie powinien brać się za tego karnego. Ja krzyczałem z ławki, żeby strzelał Marcus da Silva, ale w tym bałaganie nikt mnie nie słyszał - mówił szkoleniowiec żółto-niebieskich.
Za niesubordynację piłkarzowi grozi dotkliwa kara finansowa. Możliwe są także inne konsekwencje, łącznie z odsunięciem do zespołu i przesunięciem do rezerw.
Tracą punkty na własne życzenie
Niemiła powtórka z historii. W zeszłym sezonie Arka w ośmiu meczach traciła punkty przez dekoncentrację w końcowych fragmentach spotkania. Teraz ten scenariusz znów się powtarza. Czym to jest spowodowane? - Nie szukam żadnego usprawiedliwienia. Owszem mamy młody, waleczny zespół, ale nie możemy sobie pozwalać na tak łatwe gubienie punktów. W Stróżach dostaliśmy ostrzeżenie, sytuacja powtórzyła się w Krakowie. Mówi się, że do trzech razy sztuka... A Zawiszą znów to samo. Jeśli chcemy coś znaczyć w tej lidze, to nie możemy grać w ten sposób. Walki piłkarzom na pewno nie można odmówić. Na boisku trzeba też myśleć. Tego nam w tych trzech meczach zabrakło - skwitował Petr Nemec.
- Na pewno musimy popracować nad koncentracją w końcówce meczu. Musimy zacząć wykorzystywać sytuacje, bo tych w meczach nam nie brakuje. Nie potrafimy umiejętnie wykończyć nadarzających się okazji - powiedział Tomasz Jarzębowski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Copyright Arka Gdynia |