Aktualności
19.04.2007
Odra przełamała się na Arce
Nie tak wyobrażali sobie powrót ekstraklasy na boisko w Gdyni kibice żółto-niebieskich. Podopieczni Wojciecha Stawowego ulegli Odrze Wodzisław 0:1 i zamiast umocnić się w środkowej strefie ligowej tabeli, mocno skomplikowali swoją sytuację.
Orange Ekstraklasa - 22. kolejka:
Arka Gdynia - Odra Wodzisław 0:1 (0:0)
RELACJA
GALERIA
Takiego meczu nie powinniśmy przegrać - słowa Wojciecha Stawowego powinny wystarczyć za komentarz do tego spotkania. Siedem z ośmiu czołowych drużyn w tabeli Orange Ekstraklasy wygrało swoje mecze, więc trzy punkty w starciu z Odrą gdynianie odczuliby jak nigdy. Tymczasem komplet oczek zgarnęli goście ze Śląska i to oni odetchnęli z ulgą.
Pierwsza połowa meczu nie zapowiadała takiego obrotu sprawy. Odra praktycznie nie opuszczała swojej połowy boiska, a gospodarze próbowali w swoim stylu, grając na jeden kontakt, rozmontować skomasowaną defensywę przyjezdnych.
Pierwszy celny strzał w światło bramki Arka oddała w 9 min. meczu za sprawą Damiana Nawrocika, ale Skaba nie dał się zaskoczyć. O ile to uderzenie nie miało prawa sprawić bramkarzowi Odry większych kłopotów, o tyle próba Tomasza Sokołowskiego była najwyższej próby. Obrońca Arki strzelił z 20m, a futbolówka zmierzała w samo okienko, lecz Skaba znów uchronił swoją drużynę przed stratą gola.
W 22 min. niemiałby jednak nic do powiedzenia, bo nawet nie drgnął w swojej bramce, gdy Nawrocik egzekwował rzut wolny z 17. metrów. Do gości znów uśmiechnęło się szczęście, bo piłka niemal musnęła słupek, ale z zewnętrznej strony.
Pięć minut później doszło do sytuacji, która mogła zaważyć na dalszym przebiegu boiskowych wydarzeń. Bartosz Ława świetnie wyszedł do jednej z prostopadłej piłek i wyprzedzając obrońców wybiegał samotnie w pole karne, ale tuż przed jego obrębem został ścięty przez goniącego go Kokoszkę. Decyzja sędziego Siejewicza powinna być tylko jedna – czerwona kartka, a tymczasem nic z tego, obrońca Odry zobaczył jedynie „żółtko”! Ani zawodnicy, ani kibice na trybunach nie mogli uwierzyć w to co się stało. Takie orzeczenie arbitra wyraźnie wpłynęło na egzekucję rzutu wolnego, który zakończył się zaledwie rzutem rożnym. Zresztą kornerów żółto-niebiescy wykonywali w całym meczu niezliczoną ilość, ale nigdy nic z nich nie wynikało.
W 34 min. wreszcie pod bramką Witkowskiego zagościła Odra. Akcja śląskiej drużyny zakończyła się uderzeniem głową Kowalczyka, ale bramkarz Arki bez problemu wyłapał piłkę zmierzającą pod poprzeczkę. Kilka chwil później miało miejsce ogromne zamieszanie w polu karnym Skaby. Tym razem kibice także nie doczekali się bramki, bo strzały Wróblewskiego i Nawrocika zatrzymywały się na obrońcach.
Na drugą połowę Arka wyszła jakby odmieniona – w jej poczynania wkradła się nerwowość, podania stawały się niedokładne, a akcje z upływem czasu były coraz bardziej chaotyczne. Odra wręcz przeciwnie – wysunęła nieco wyżej swoją obronę i zaczęła rozbijać już w zarodku ataki rywala. Coraz częściej udawało się jej przejmować piłkę w środkowej strefie boiska i groźnie kontrować.
Na taki przebieg wydarzeń z pewnością miała wpływ bramka, którą Odra niespodziewanie strzeliła w 53 min. spotkania. Błąd popełnił Sokołowski, którego podanie przejął Muszalik i podał do aktywnego tego dnia Stanisława Wróbla. Napastnik wodzisławian wręcz ośmieszył Pawła Weinara, jednego z najsłabszych piłkarzy na boisku, minął Witkowskiego i strzelił do pustej już bramki.
Poczynania arkowców od tego momentu Stawowy określił po meczu „brzydotą” i trudno o trafniejsze określenie tego, co oglądali później kibice.
Ich nadzieję na przynajmniej remis odżyły w 81. minucie, gdy sfaulowany w polu karnym Odry został Wachowicz, a sędzia wskazał na „wapno”. Do jej wykonania podszedł Janusz Dziedzic, ale zrobił to na tyle nonszalancko, że lekko kopniętą piłkę i to w sam środek bramki bez trudu złapał Skaba.
Odra wygrała na wyjeździe pierwszy raz od maja 2006 r., gdy pokonała w Poznaniu Lecha. Arka z kolei po raz pierwszy uległa wodzisławskiej drużynie w 1. lidze.
Skubi
Orange Ekstraklasa - 22. kolejka:
Arka Gdynia - Odra Wodzisław 0:1 (0:0)
RELACJA
GALERIA
Takiego meczu nie powinniśmy przegrać - słowa Wojciecha Stawowego powinny wystarczyć za komentarz do tego spotkania. Siedem z ośmiu czołowych drużyn w tabeli Orange Ekstraklasy wygrało swoje mecze, więc trzy punkty w starciu z Odrą gdynianie odczuliby jak nigdy. Tymczasem komplet oczek zgarnęli goście ze Śląska i to oni odetchnęli z ulgą.
Pierwsza połowa meczu nie zapowiadała takiego obrotu sprawy. Odra praktycznie nie opuszczała swojej połowy boiska, a gospodarze próbowali w swoim stylu, grając na jeden kontakt, rozmontować skomasowaną defensywę przyjezdnych.
Pierwszy celny strzał w światło bramki Arka oddała w 9 min. meczu za sprawą Damiana Nawrocika, ale Skaba nie dał się zaskoczyć. O ile to uderzenie nie miało prawa sprawić bramkarzowi Odry większych kłopotów, o tyle próba Tomasza Sokołowskiego była najwyższej próby. Obrońca Arki strzelił z 20m, a futbolówka zmierzała w samo okienko, lecz Skaba znów uchronił swoją drużynę przed stratą gola.
W 22 min. niemiałby jednak nic do powiedzenia, bo nawet nie drgnął w swojej bramce, gdy Nawrocik egzekwował rzut wolny z 17. metrów. Do gości znów uśmiechnęło się szczęście, bo piłka niemal musnęła słupek, ale z zewnętrznej strony.
Pięć minut później doszło do sytuacji, która mogła zaważyć na dalszym przebiegu boiskowych wydarzeń. Bartosz Ława świetnie wyszedł do jednej z prostopadłej piłek i wyprzedzając obrońców wybiegał samotnie w pole karne, ale tuż przed jego obrębem został ścięty przez goniącego go Kokoszkę. Decyzja sędziego Siejewicza powinna być tylko jedna – czerwona kartka, a tymczasem nic z tego, obrońca Odry zobaczył jedynie „żółtko”! Ani zawodnicy, ani kibice na trybunach nie mogli uwierzyć w to co się stało. Takie orzeczenie arbitra wyraźnie wpłynęło na egzekucję rzutu wolnego, który zakończył się zaledwie rzutem rożnym. Zresztą kornerów żółto-niebiescy wykonywali w całym meczu niezliczoną ilość, ale nigdy nic z nich nie wynikało.
W 34 min. wreszcie pod bramką Witkowskiego zagościła Odra. Akcja śląskiej drużyny zakończyła się uderzeniem głową Kowalczyka, ale bramkarz Arki bez problemu wyłapał piłkę zmierzającą pod poprzeczkę. Kilka chwil później miało miejsce ogromne zamieszanie w polu karnym Skaby. Tym razem kibice także nie doczekali się bramki, bo strzały Wróblewskiego i Nawrocika zatrzymywały się na obrońcach.
Na drugą połowę Arka wyszła jakby odmieniona – w jej poczynania wkradła się nerwowość, podania stawały się niedokładne, a akcje z upływem czasu były coraz bardziej chaotyczne. Odra wręcz przeciwnie – wysunęła nieco wyżej swoją obronę i zaczęła rozbijać już w zarodku ataki rywala. Coraz częściej udawało się jej przejmować piłkę w środkowej strefie boiska i groźnie kontrować.
Na taki przebieg wydarzeń z pewnością miała wpływ bramka, którą Odra niespodziewanie strzeliła w 53 min. spotkania. Błąd popełnił Sokołowski, którego podanie przejął Muszalik i podał do aktywnego tego dnia Stanisława Wróbla. Napastnik wodzisławian wręcz ośmieszył Pawła Weinara, jednego z najsłabszych piłkarzy na boisku, minął Witkowskiego i strzelił do pustej już bramki.
Poczynania arkowców od tego momentu Stawowy określił po meczu „brzydotą” i trudno o trafniejsze określenie tego, co oglądali później kibice.
Ich nadzieję na przynajmniej remis odżyły w 81. minucie, gdy sfaulowany w polu karnym Odry został Wachowicz, a sędzia wskazał na „wapno”. Do jej wykonania podszedł Janusz Dziedzic, ale zrobił to na tyle nonszalancko, że lekko kopniętą piłkę i to w sam środek bramki bez trudu złapał Skaba.
Odra wygrała na wyjeździe pierwszy raz od maja 2006 r., gdy pokonała w Poznaniu Lecha. Arka z kolei po raz pierwszy uległa wodzisławskiej drużynie w 1. lidze.
Skubi
Copyright Arka Gdynia |