TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

27.08.2012

Bramki w doliczonym czasie.

Na podział ligowych punktów w Stróżach, gdzie miejscowy Kolejarz podejmował Arkę, złożyły się bramki zdobyte w doliczonym czasie. Pierwsza chwilę przed przerwą, a druga w ostatniej akcji meczu.

 

Mecz rozpoczął się w spokojnym tempie, aczkolwiek wyraźnie zauważalna była inicjatywa drużyny przyjezdnej. Bardzo dobrą okazję już w piątej minucie zmarnował Charles Nwaogu Uchenna, który dał się uprzedzić miejscowemu bramkarzowi po zagraniu z głębi pola. Chwilę później idealną sytuację miał Mateusz Szwoch, ale jego strzał z około dziesięciu metrów był niecelny. Arka Gdynia z czasem nabierała rozpędu, co prawda kombinacyjną grę utrudniał zły stan murawy, ale przyjezdni coraz łatwiej przedzierali się pod pole karne przeciwnika. Po pół godzinie meczu kolejne dwa uderzenia zaprezentował Mateusz Szwoch, lecz oba nie znalazły drogi do siatki stróżan. Gospodarze właściwie cały czas się bronili, a ich nieliczne akcje nie wprowadzały zbyt dużego zagrożenia. Najbliżej uzyskania prowadzenia był Janusz Wolański niespodziewanie posyłając piłkę z dystansu na poprzeczkę.

 

Kiedy wydawało się, że oba zespoły myślą już tylko o odpoczynku podczas przerwy,  w rzeczywistości tak zachowali się wyłącznie piłkarze Kolejarza. Przez to zapomnieli o uszczelnieniu szyków obronnych i w doliczonym czasie gry pozwolili sobie strzelić gola. Mateusz Szwoch świetnie zagrał do stojącego na wprost bramki Marcina Radzewicza, a ten bez problemu skierował piłkę do siatki. Dzięki biernej postawie miejscowej defensywy i nonszalanckiej interwencji Cheikha Tidiane Niane, zawodnicy obu ekip schodzili do szatni przy rezultacie 1:0 na korzyść przybyszów z województwa pomorskiego. - Wynik w tym spotkaniu ułożył się nam idealnie, bramka do szatni, a później stwarzaliśmy sobie kolejne sytuacje. Wiedzieliśmy, że Kolejarz gra bardzo nietypowo, bo nawet u siebie mocno skupia się na obronie i liczy tylko na osamotnionego napastnika - mówił Maciej Szlaga.

 

Po zmianie stron podopieczni Przemysława Cecherza bardzo chcieli powalczyć o remis, ale nie wymyślili nic znaczącego. Druga połowa obfitowała w dużą ilość fauli, co przekładało się również na żółte kartki. Gospodarze próbowali grać długie piłki od obrońców, do których nie udawało się dochodzić żadnemu z piłkarzy ofensywnych. Arka Gdynia natomiast starała się zyskać przewagę w środku placu i atakiem pozycyjnym podwyższyć wynik. Już po pięciu minutach od wznowienia, powinna paść druga bramka dla gości, ponieważ przeprowadzili oni bardzo dobrą kontrę. Najpierw nie trafił w piłkę Charles Nwaogu, a później Damian Krajanowski z około siedmiu metrów właściwie podał do bramkarza, bo strzałem nazwać tego raczej nie można. Niefrasobliwość ponownie mogła okazać się katem drużyny ze Stróż.

 

Równie dogodną możliwością do wyrównania Kolejarz wykazał się na niespełna 20 minut przed końcem regulaminowego czasu. Stojący kilka metrów przed polem karnym Dariusz Walęciak uderzył z powietrza i trafił prosto w Krzysztofa Sobieraja. Następnie ten sam zawodnik znów dopadł do piłki, ale po jego strzale fantastyczną paradą popisał się Maciej Szlaga. 29-letni bramkarz zapobiegł utracie gola w najgroźniejszej sytuacji, jaką stworzyli sobie gospodarze. - Niby to drużyna z Gdyni miała przewagę, ale my również stworzyliśmy sobie kilka dobrych okazji do zdobycia bramki. Stracony gol był wynikiem naszego błędu w ustawieniu. W drugiej połowie postawiliśmy już wszystko na jedną kartę - wyjaśnił szkoleniowiec Kolejarza.

Im bliżej końca, tym bardziej chaotyczne wydawały się poczynania piłkarzy na murawie. Gra toczyła się w środkowych rejonach, strzały z dystansu były bardzo niecelne, a akcjom po obu stronach brakowało dokładności. Tak było do 90. minuty, bo doliczone przez arbitra 180 sekund odmieniło losy meczu.

 

Wprowadzony w przerwie Kamil Nitkiewicz zacentrował w pole karne, tam szczupakiem rzucił się Maciej Kowalczyk i głową trącił futbolówkę, która wpadła do siatki. Była to już piąta bramka doświadczonego napastnika w tym sezonie, czyli sto procent goli drużyny należy właśnie do 35-latka. Chwilę później sędzia zakończył ten pojedynek.

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia