Aktualności
09.07.2012
Wojciech Pertkiewicz: Biedniej nie oznacza, że gorzej.
Z Wojciechem Pertkiewiczem, nowym prezesem Arki Gdynia, rozmawia Janusz Woźniak.
Szerszemu gronu kibiców jest Pan mało znaną postacią. Może więc zaczniemy od kilku zdań o pańskich dotychczasowych kontaktach ze sportem.
Z trójmiejskim sportem jestem związany od wielu lat. Byłem jednym z organizatorów turniejów tenisowych WTA i ATP, czyli sopockich Idea Prokom Open i Orange Prokom Open. Do Arki, jako dyrektor marketingu, trafiłem w 2009 roku, a jako prezes Startu Gdynia wraz z trenerami i koszykarzami tego klubu cieszyłem się kilka tygodni temu z awansu do ekstraklasy. Widać moja praca wzbudziła zaufanie właściciela Arki pana Ryszarda Krauzego i partnera klubu jakim jest Miasto Gdynia i prezydenta pana Wojciecha Szczurka. To w efekcie zaowocowało propozycją, abym został prezesem spółki Arka Gdynia.
Kibice Arki mylili chyba pojęcia mając do Pana, jako dyrektora marketingu, pretensje o małą aktywność w pozyskiwaniu sponsorów dla klubu?
Rzeczywiście obowiązki dyrektora marketingu nie są jednoznaczne z poszukiwaniem sponsorów, co zresztą było otwarcie przedstawione. Współpraca z największymi partnerami Arki to zasługa w dużej mierze Rady Nadzorczej klubu, która podjęła się trudu pozyskania sponsorów. Praca dyrektora to bardziej przygotowanie podłoża do współpracy z klubowymi partnerami, sponsorami. Przedstawienie im korzyści, jakie mogą z tej współpracy odnieść oraz późniejsza ich obsługa. Jednocześnie jest to też budowa pozytywnego wizerunku klubu na zewnątrz poprzez m.in. klubową stronę internetową czy kontakty z mediami czy też akcje promocyjne w mieście i regionie. Wszystko to mieści się w formule sprzedaży produktu - przyznam, że to niezbyt fortunne słowo - jakim jest widowisko sportowe i związane z nim emocje. Niestety, nawet najlepszy marketing nie ma wpływu na najważniejszy element tego widowiska, czyli jakości gry drużyny, a przez pryzmat wyniku oceniana jest praca wszystkich osób w klubie.
Wspomniał Pan że jest prezesem Startu Gdynia. Czy teraz będzie Pan łączył prezesury w Starcie i Arce?
Przynajmniej przez najbliższy czas. Start to dobrze zorganizowana spółka mająca sprawdzonych pracowników i wypracowane metody działania. To pozwoli mi zdecydowanie więcej czasu i energii poświęcić Arce. Jeżeli jednak uznam, że na tym łączeniu funkcji może ucierpieć któryś z klubów, to... podejmę właściwą decyzję.
Ostatnie doniesienia z Arki brzmią mało optymistycznie. Budżet się zmniejsza. W Gdyni kończy się dla piłkarzy eldorado. Pewnie swoją prezesurę zaczął pan od rzetelnego bilansu poniesionych start i spodziewanych zysków.
Wiem, że klub ma spore zaległości finansowe, które w istotny sposób rzutują na bieżącą działalność. Największe zaległości wynikają z poprzednich lat i przegranych spraw w sądzie z byłymi piłkarzami Arki domagającymi się wypłat za szczęśliwie, bo z czwartego miejsca w tabeli, uzyskany awans do ekstraklasy. Jeżeli chodzi o bieżące zaległości w wypłatach to już udało się je zmniejszyć, a dokładam wszelkich starań, aby wyprowadzić je w najbliższym czasie na zero.
Polityka zaciskania pasa obowiązuje w klubie na różnych płaszczyznach.
Tak i dotyczy też trenerów czy pracowników administracyjnych. Także pionu młodzieżowego. Jednocześnie staram się, aby planowany na ten sezon budżet był jak najwyższy i pozwolił w miarę spokojnie przetrwać ten trudny okres.
Nie na tyle jednak większy, aby można było utrzymać w drużynie Kuklisa, Nwaogu czy nawet Kowalskiego?
Kuklis ma od nas ofertę i w tym tygodniu musi się zdecydować, czy chce grać w Arce. Nwaogu był w orbicie zainteresowań Pogoni Szczecin, ale jest i pewnie pozostanie z nami. Kowalskiemu daliśmy zgodę na testy w Widzewie, których termin kończy się w poniedziałek.
Wizja awansu Arki do ekstraklasy to cel na teraz, czy bardziej rozpisany na lata?
Biedniej wcale nie musi oznaczać, że gorzej. Arka jest skazana na grę o awans. Czy w tym sezonie? Chciałbym. Przecież w regulaminie rozgrywek nic się nie zmienia. W każdym meczu są do zdobycia trzy punkty. Trzeba o nie walczyć, wyszarpać je rywalowi i takiej postawy zarówno ja, jak i pewnie kibice, będziemy oczekiwać od naszych zawodników. Trzeba tych punktów zdobywać jak najwięcej i być jak najwyżej w tabeli. Cel sam się wyłoni. Do tego liczę z jednej strony na wyrozumiałość, a z drugiej na gorący doping kibiców. Razem możemy osiągnąć więcej.
A teraz cieszy się Pan pewnie z mistrzostwa Polski juniorów Arki.
Oczywiście, że się cieszę, bo to także przyszłość naszego klubu, którą w większym niż dotychczas stopniu chcemy opierać na własnych wychowankach.
Janusz Woźniak
Copyright Arka Gdynia |