Aktualności
31.03.2012
Piłkarze po meczu: To była wpadka.
W zimowych warunkach przyszło „Arkowcom” walczyć o ligowe punkty z Olimpią Grudziądz. Po pierwszej połowie, która toczyła się pod dyktando żółto - niebieskich, to oni byli bliżej zdobycia trzech punktów po bramce zdobytej przez Sławomira Mazurkiewicza. Niestety w drugiej połowie po zamieszaniu pod bramką Arki, padła wyrównująca bramka, na którą podopieczni Petra Nemca nie zdążyli odpowiedzieć.
Patryk Jędrzejowski:
Wiadomo, że wszystkich meczów nie wygramy do końca. Taki mecz mógł się przydarzyć i niestety tak się stało już dziś. Szkoda, bo było to spotkanie w którym prowadziliśmy i zwycięstwo było w naszym zasięgu. Niestety czołówka się oddala. Mamy teraz trzy dni, aby odpocząć i przygotować się do meczu w Pucharze Polski i na nim musimy się skoncentrować.
Sławomir Mazurkiewicz:
Przegraliśmy ważny mecz, nieważne jak to się stało. Przy straconym golu zamieszanie w polu karnym było straszne. Trudno, stało się, z naszej perspektywy powinny być dla nas dwa rzuty karne. Niestety w żadnym z przypadków sędzia nie dopatrzył się przewinienia.
Po straconym golu miałem szansę na wyprowadzenie Arki na prowadzenie. Cała akcja była bardzo szybka, w pierwszym momencie myślałem, że po dobrym uderzeniu głową Piotrka Tomasika piłka wpadła do siatki. Jak się okazało piłka spadła mi pod nogi, uderzyłem instynktownie, niestety piłka otarła się o słupek i wyleciała na aut bramkowy.
Po tej sytuacji mieliśmy jeszcze 20 minut, niestety nic już one nie zmieniły. Musimy po prostu wykorzystywać swoje okazje. Nie możemy zrzucać też całej winy na sędziego, pretensje musimy mieć tak naprawdę do siebie.
Nie załamujemy się jednak. Gdybyśmy wygrywali wszystkie mecze nie bylibyśmy tutaj gdzie jesteśmy. Mamy koszulki z herbem Arki i oddamy serce na boisku. W tej lidze wszystko jest możliwe, Pogoń przegrywa u siebie, Zawisza prowadzi jedną bramką (ostatecznie był remis - przyp. red.). Dlatego musimy walczyć do końca.
Maciej Szlaga:
Cała sytuacja z bramką samobójczą była kuriozalna. Piłka się odbiła, chyba od zawodników Olimpii, po czym spadła pod nogi Janusza Dziedzica, który uderzył i trafił w słupek. Piotrek Tomasik próbował tą piłkę wybić, ciężko to oceniać.
Na pewno jest niedosyt, bo mieliśmy swoje sytuacje. Chcieliśmy zdobyć trzy punkty i musimy ten wynik traktować, jako stratę dwóch. Ale nie poddajemy się i będziemy chcieli kolejne spotkania rozstrzygać na naszą korzyść.
Piotr Tomasik:
Powinniśmy ten mecz wygrać, ale tak się nie stało przez jeden błąd, a może przypadek. Piłka odbiła się od jednego i drugiego zawodnika Olimpii, potem Maćkowi przeleciała pod pachą. Ja w tym przypadku asekurowałem i padło na mnie. Pierwszy mój „swojak” w życiu i na pewno go będę przeżywał przez parę dni.
W drugiej połowie popełniliśmy błąd, bo zamiast utrzymać się przy piłce, wybijaliśmy ją bez sensu. Sami sobie skomplikowaliśmy życie. To oni by biegali i tracili siły, a tak to niewiele brakowało żebyśmy stracili bramkę na 1:2 i byśmy przegrali ten mecz. Na pewno nie będzie miało to spotkanie wpływu na naszą postawę z Legią. To była wpadka i będziemy próbowali się zrehabilitować już w środę.
Rozmawiał i notował: Sebastian Jędrzejewski
Copyright Arka Gdynia |