Aktualności
14.11.2011
Radzewicz: Chcieliśmy zwyciężyć.
Piast Gliwice zremisował 2:2 z Arką Gdynia. Mimo że gdynianie zajmują obecnie ósme miejsce w tabeli pierwszej ligi, to na boisku w ogóle nie było tego widać. Po spotkaniu Marcin Radzewicz stwierdził, że remis jest wynikiem sprawiedliwym, ale pewien niedosyt pozostaje.
Jak się Panu grało na starych-nowych śmieciach?
Nie takie znowu stare jak widać (śmiech). Wydaje mi się, że w piłce muszą powstawać nowe stadiony. Musimy się jakoś do tej Europy zbliżać, bo na pewno inaczej mecz wygląda, jak gramy na takim obiekcie. Inaczej to odbieramy zarówno my, piłkarze, jak i kibice zgromadzeni na trybunach.
Z trybun można było wyczuć, że w pierwszej połowie czuliście się, jakbyście byli na własnym stadionie, przewyższaliście swoich rywali konsekwencją w konstruowaniu akcji ofensywnych i większą kulturą gry.
Mamy bardziej doświadczonych zawodników, którzy dłużej potrafią utrzymać się przy piłce. Skład jest pomieszany, ponieważ są zarówno młodzi piłkarze, jak i nieco bardziej doświadczeni. O to w tym wszystkim chodzi, bo drużyna nie może składać się tylko z samych młodych zawodników lub tylko z samych doświadczonych. Chcemy, żeby wyglądało to jak najlepiej. Wiadomo, że zespół powstawał latem. Na początku szło nam trochę opornie, później była porażka z Pogonią, teraz z kolei dwa wyjazdowe remisy. Trudno to wszystko oceniać. Według mnie, jeśli wygramy na własnym stadionie z Sandecją, to te remisy będą też zupełnie inaczej odbierane.
Ostatnie minuty meczu mogły się jednak skończyć dla Was katastrofalnie. Czy nie jest zatem tak, że ten remis będziecie odbierać jako szczęśliwy?
Pod koniec meczu istniało ryzyko porażki, natomiast w końcówce pierwszej połowy mogliśmy objąć prowadzenie i ze spokojem wyjść na drugą część spotkania. Jakbyśmy wygrywali 3:1 do przerwy, to nikt nie miałby do nas pretensji. Taka jest piłka. Raz się sytuację wykorzystuje, a raz nie. Wydaje mi się, że remis jest sprawiedliwy, ale jakiś niedosyt jednak pozostaje.
Czerwona kartka też pewnie pokrzyżowała Wam szyki.
Na pewno. To był mecz walki. Każda drużyna chciała wygrać, miała sytuacje bramkowe. My nie przybyliśmy do Gliwic się bronić. Chcieliśmy zwyciężyć, bo Arka nie przyjeżdża po to, żeby trzymać się kurczowo własnej bramki.
Wojciech Kędziora nieźle Wam zaszedł za skórę. W meczach z Wami wpisał się już trzykrotnie na listę strzelców.
Widać, że Arka mu po piłkarsku leży. Pozostaje mu cieszyć się z tych goli i tyle.
Łukasz Pawlik
Copyright Arka Gdynia |