Aktualności
04.10.2011
Złamana kość strzałkowa Michała Płotki. (Dziennik Bałtycki)
Rozmowa z poważnie kontuzjowanym piłkarzem gdyńskiej Arki, Michałem Płotką.
To była 44 minuta meczu rezerw Arki w Redzie. Co się wówczas stało?
Wyprowadzaliśmy akcję z własnej połowy boiska, nastąpiła strata piłki, chciałem przerwać wślizgiem kontratak gospodarzy. Na "tępej" trawie lewa noga nie dostała poślizgu i tak doszło do mojej kontuzji. Niestety, nie tylko ból, ale i lekarska diagnoza potwierdziła, że to bardzo groźny uraz. Mam złamaną kość strzałkową i najprawdopodobniej zerwane więzadło w stawie skokowym.
Z boiska trafiłeś do szpitala w Wejherowie.
Tak, bo to był najbliższy szpital. Spędziłem w nim jeden dzień. Lekarze dokonali zabiegu nastawienia złamanej kości strzałkowej i potem mogłem wrócić do domu.
To jednak nie koniec szpitalnych wizyt.
Niestety. Każdy normalny facet czekałby pewnie z nogą w gipsie aż kość się zrośnie. W moim przypadku, profesjonalnego sportowca, potrzebne jest jednak inne leczenie. W piątek muszę pojechać do specjalistycznej kliniki w Poznaniu, gdzie złamana kość strzałkowa ma być wzmocniona poprzez zespolenie jej specjalnymi śrubami. Lekarze w Poznaniu zobaczą też, co z więzadłem w moim stawie skokowym. To będą takie ostateczne diagnozy, po których chociaż w przybliżeniu będzie można określić, jak długo potrwa leczenie i rehabilitacja.
Tak czy inaczej czeka cię długa przerwa w treningach.
Wszystko na to wskazuje. Cóż, kontuzje, nawet tak pechowe jak moja, są wpisane w życiorys współczesnego sportowca. Mam tylko nadzieję, że do wiosennej rundy rewanżowej będę mógł się przygotować w normalnym cyklu treningowym. To teraz jest dla mnie najważniejsze. Bo tylko wtedy będę miał szansę powrotu na boisko.
Michał, pechowa jest dla ciebie ta piłkarska jesień. Mam tu na myśli nie tylko tę kontuzję, ale i dość skomplikowane sportowe losy. Od kapitana Arki w premierze pierwszoligowego sezonu do "zesłania" do zespołu rezerw.
O pechu, kontuzji, już mówiliśmy. A w tym drugim przypadku. Ja na pewne decyzje nie miałem wpływu, a więc trudno mi je komentować. Mogę tylko powiedzieć, że bardzo zależy mi na grze w gdyńskiej Arce, na sukcesach tego klubu. Po wyleczeniu kontuzji chciałbym jak najszybciej wrócić do treningów, sportowej formy i udowodnić, że potrafię grać w piłkę. Nie ma innej drogi powrotu do pierwszego zespołu. Teraz natomiast nie pozostaje mi nic innego, jak tylko kibicowanie kolegom, aby w najbliższych meczach wygrywali, zdobywali punkty i pięli się coraz wyżej w pierwszoligowej tabeli.
Jan Woźniacki
Copyright Arka Gdynia |