Aktualności
14.03.2007
Remis Wisły z Arką (Gazeta Wyborcza)
Zamiast zwycięstwa skończyło się skromnym 1:1 (1:0). Po dobrej grze, ale fatalnej skuteczności płocki obrońca Pucharu Polski zmniejszył przed rewanżem swoje szanse na awans do półfinału PP.
Wisła, która wiosną w lidze i Pucharze Ekstraklasy nie zachwyca, tym razem zaskoczyła kibiców. Od pierwszych minut ruszyła odważnie do ataku, do którego sygnał dał kapitan Wahan Geworgian. Już nie było szybkiej straty bramki, bo to nafciarze dyktowali warunki gry. Już w 2. min popularny "Wanik" stanął przed szansą na zdobycie gola. Jęk zawodu rozległ się na trybunach, gdy próba lobowania bramkarza z 14 m (po sprytnym zagraniu Tomasa Doska) nie powiodła się.
Przewaga gospodarzy była wyraźna. Niespełna dwie minuty po Geworgianie bliski szczęścia był Dosek, tym razem po centrze Tomasa Michalka. Czeski napastnik, który walczył jak nikt inny, jak nikt inny tradycyjnie pudłował. Piłka po jego główce z zaledwie 6 m poszybowała nad poprzeczką.
W końcu padł gol. Była 14 min, gdy Jarosław Żyro odgwizdał rzut wolny dla Wisły po faulu na Michalku. Było 24 m do bramki, nieco z prawej strony. Płocczanie nie kombinowali. Krótko rozegrany wolny zakończył się potężną bombą Patryka Rachwała. Piłka prześliznęła się jeszcze przez ręce Norberta Witkowskiego i wpadła w okienko strzeżonej przez niego bramki. - Ostatnią bramkę z wolnego zdobyłem chyba jeszcze w juniorach, ale czuję się na siłach, by wykonywać wolne w Wiśle - cieszył się po meczu płocki pomocnik.
Kibice przecierali oczy ze zdumienia. Minutę później powinno być już 2:0. Niestety, tym razem w dobrej sytuacji skiksował Michalek. W 38. min w polu karnym Krzysztof Sobieraj sfaulował Sławomira Peszkę. Sędzia jednak nie podyktował jedenastki. Nafciarze zdawali się tym nie przejmować. Tuż przed przerwą w pojedynku sam na sam z Witkowskim Dosek zamiast do siatki kropnął w bramkarza.
Wisła grała dobrze, zdecydowanie lepiej niż w każdym poprzednim meczu. Nafciarze stworzyli mnóstwo sytuacji strzeleckich, ale zawodziła skuteczność. Peszko, Dosek, Geworgian i choćby Michalek powinni zdecydowanie popracować nad tym elementem gry.
I kto wie, jak dalej potoczyłyby się losy spotkania, gdyby nie "wypadek" z 74. min, który dosłownie podziałał jak zimny prysznic na piłkarzy obu drużyn. Nafciarzy, bo przestali grać, i piłkarzy Arki, którzy się przebudzili. Co to za prysznic? Na boisku włączył się zraszacz!!!
Od tej pory nic już nie było tak, jak powinno. W 78. min Patryk Gedeon za bezsensowny faul w środku boiska dostał drugą żółtą, a co za tym idzie, czerwoną kartkę.
Pomimo tej wpadki wydawało się, że Wisła dociągnie korzystny rezultat do końca. Nawet Peter Lerant nie miał do tej pory okazji do potrzymania swojej passy popełniania błędów w każdym meczu. Ale i on się doczekał. Gdy w 86. min w pole karne wpadł z piłką Olgierd Moskalewicz, Słowak, nie namyślając się długo, podciął pomocnika Arki. Tym razem sędzia bez wahania podyktował rzut karny, który na wyrównującą bramkę zamienił Janusz Dziedzic.
I tak zamiast zwycięstwa i spokojnej podróży do Gdyni na rewanż obrońca Pucharu Polski poprzez nieskuteczność i błąd Leranta może mieć problemy z awansem do półfinału PP.
Wisła Płock - Arka Gdynia 1:1 (1:0)
Bramki
Wisła: Rachwał (14.)
Arka: Dziedzic (86. z karnego)
Sędziował Jarosław Żyro (Bydgoszcz)
Widzów 1,5 tys.
Składy
Wisła: Gubiec - Wyczałkowski, Lerant Ż, Belada, Parzy Ż (57. Gregorek, 79. I. Kowalski) - Michalek, Gedeon ŻCZ, Rachwał, Geworgian - Dosek (90. Kujawka), Peszko;
Arka: Witkowski - Ł. Kowalski (70. Kalousek), Sobieraj, Przytuła Ż, Sokołowski - Mazurkiewicz, Moskalewicz, Ława - Wachowicz (70. Niciński), Dziedzic, Wróblewski.
Łukasz Rybicki, Andrzej Zarębski
Wisła, która wiosną w lidze i Pucharze Ekstraklasy nie zachwyca, tym razem zaskoczyła kibiców. Od pierwszych minut ruszyła odważnie do ataku, do którego sygnał dał kapitan Wahan Geworgian. Już nie było szybkiej straty bramki, bo to nafciarze dyktowali warunki gry. Już w 2. min popularny "Wanik" stanął przed szansą na zdobycie gola. Jęk zawodu rozległ się na trybunach, gdy próba lobowania bramkarza z 14 m (po sprytnym zagraniu Tomasa Doska) nie powiodła się.
Przewaga gospodarzy była wyraźna. Niespełna dwie minuty po Geworgianie bliski szczęścia był Dosek, tym razem po centrze Tomasa Michalka. Czeski napastnik, który walczył jak nikt inny, jak nikt inny tradycyjnie pudłował. Piłka po jego główce z zaledwie 6 m poszybowała nad poprzeczką.
W końcu padł gol. Była 14 min, gdy Jarosław Żyro odgwizdał rzut wolny dla Wisły po faulu na Michalku. Było 24 m do bramki, nieco z prawej strony. Płocczanie nie kombinowali. Krótko rozegrany wolny zakończył się potężną bombą Patryka Rachwała. Piłka prześliznęła się jeszcze przez ręce Norberta Witkowskiego i wpadła w okienko strzeżonej przez niego bramki. - Ostatnią bramkę z wolnego zdobyłem chyba jeszcze w juniorach, ale czuję się na siłach, by wykonywać wolne w Wiśle - cieszył się po meczu płocki pomocnik.
Kibice przecierali oczy ze zdumienia. Minutę później powinno być już 2:0. Niestety, tym razem w dobrej sytuacji skiksował Michalek. W 38. min w polu karnym Krzysztof Sobieraj sfaulował Sławomira Peszkę. Sędzia jednak nie podyktował jedenastki. Nafciarze zdawali się tym nie przejmować. Tuż przed przerwą w pojedynku sam na sam z Witkowskim Dosek zamiast do siatki kropnął w bramkarza.
Wisła grała dobrze, zdecydowanie lepiej niż w każdym poprzednim meczu. Nafciarze stworzyli mnóstwo sytuacji strzeleckich, ale zawodziła skuteczność. Peszko, Dosek, Geworgian i choćby Michalek powinni zdecydowanie popracować nad tym elementem gry.
I kto wie, jak dalej potoczyłyby się losy spotkania, gdyby nie "wypadek" z 74. min, który dosłownie podziałał jak zimny prysznic na piłkarzy obu drużyn. Nafciarzy, bo przestali grać, i piłkarzy Arki, którzy się przebudzili. Co to za prysznic? Na boisku włączył się zraszacz!!!
Od tej pory nic już nie było tak, jak powinno. W 78. min Patryk Gedeon za bezsensowny faul w środku boiska dostał drugą żółtą, a co za tym idzie, czerwoną kartkę.
Pomimo tej wpadki wydawało się, że Wisła dociągnie korzystny rezultat do końca. Nawet Peter Lerant nie miał do tej pory okazji do potrzymania swojej passy popełniania błędów w każdym meczu. Ale i on się doczekał. Gdy w 86. min w pole karne wpadł z piłką Olgierd Moskalewicz, Słowak, nie namyślając się długo, podciął pomocnika Arki. Tym razem sędzia bez wahania podyktował rzut karny, który na wyrównującą bramkę zamienił Janusz Dziedzic.
I tak zamiast zwycięstwa i spokojnej podróży do Gdyni na rewanż obrońca Pucharu Polski poprzez nieskuteczność i błąd Leranta może mieć problemy z awansem do półfinału PP.
Wisła Płock - Arka Gdynia 1:1 (1:0)
Bramki
Wisła: Rachwał (14.)
Arka: Dziedzic (86. z karnego)
Sędziował Jarosław Żyro (Bydgoszcz)
Widzów 1,5 tys.
Składy
Wisła: Gubiec - Wyczałkowski, Lerant Ż, Belada, Parzy Ż (57. Gregorek, 79. I. Kowalski) - Michalek, Gedeon ŻCZ, Rachwał, Geworgian - Dosek (90. Kujawka), Peszko;
Arka: Witkowski - Ł. Kowalski (70. Kalousek), Sobieraj, Przytuła Ż, Sokołowski - Mazurkiewicz, Moskalewicz, Ława - Wachowicz (70. Niciński), Dziedzic, Wróblewski.
Łukasz Rybicki, Andrzej Zarębski
Copyright Arka Gdynia |