Aktualności
11.05.2011
Arka na ostatnim miejscu w ekstraklasie. (trojmiasto.pl)
W meczu otwierającym 26. kolejkę ekstraklasy Cracovia pokonała na wyjeździe Polonię Bytom 2:1 (0:0). To oznacza, że Arka do środowego meczu na własnym boisku z Ruchem Chorzów przystąpi z ostatniego miejsca w tabeli. Jednak jest też optymistyczna przesłanka po dzisiejszym rozstrzygnięciu. Wystarczy, że gdynianie zainkasują trzy punkty, a za jednym zamachem wyprzedzą i Polonię, i Cracovię oraz opuszczą pozycje zagrożone degradacją! Początek gry przy ul. Olimpijskiej o godzinie 16.15.
- Nie patrzę się na wyniki innych. Mnie interesuję tylko to jak gra Arka i jakie osiąga wyniki - podkreślał Frantisek Straka, pytany, jaki najkorzystniejszy wynik dla jego podopiecznych byłby w Bytomiu. Teraz już wiemy, że Cracovia wygrała i zepchnęła gdynian na ostatnie miejsce w tabeli.
W tym sezonie nasza drużyna jeszcze tak nisko nie była. Z drugiej strony dzięki wygranej "Pasów" przed Arka otwiera się szansa, aby w środowy wieczór awansować na 14. miejsce. Przypomnijmy, że tej pozycji nie udało się zdobyć naszej drużynie od 15. kolejki. To wówczas, po remisie u siebie ze Śląskiem spadli gdynianie na przedostatnie miejsce w tabeli, które zajmowali do dzisiaj.
- Uważam, że przed rokiem byliśmy w dużo gorszej pozycji, a mimo to się utrzymaliśmy. Wtedy, jak dobrze pamiętam, na pięć kolejek przed końcem nie dość, że byliśmy na ostatnim miejscu, ale jeszcze do Odry i Piasta mieliśmy po pięć punktów straty. Wszyscy wtedy mówili, że już nie mamy szans, ale wygraliśmy dwa mecze i wszystko się zmieniło. Liczę, że tak będzie i tym razem. Tym bardziej, że wszystko mamy pod kontrolą. Uważam, że Cracovia i Polonia mają od nas cięższy terminarz na finiszu rozgrywek - ocenia Filip Burkhardt, który wraz z Miroslavem Bożokiem będzie mógł zagrać w środę po przymusowej pauzie za nadmiar żółtych kartek.
Niestety, pod względem kadrowym w Arce są też złe wieści. Na kolano po meczu z GKS narzeka Paweł Zawistowski, pod znakiem zapytania stanęła gra Marciano Brumy, który nie brał dzisiaj udziału w treningu, a został skierowany na dodatkowe badania, a na pewno wykluczony jest udział w meczu z Ruchem Michała Płotki.
Jeśli nie zagra Holender, trudno będzie znaleźć dla niego zastępstwo na prawej obronie. W obwodzie jest właściwie tylko Mateusz Siebert, który w niedzielę zagrał w polskiej ekstraklasie pierwszy raz po 14-miesięcznej przerwie, ale na pozycji defensywnego pomocnika. W defensywie mógłby zagrać również Wojciech Wilczyński, ale jego raczej występ w "11" nie jest brany pod uwagę skoro młodzieżowiec rozegrał w poniedziałek pełne 90 minut w Młodej Ekstraklasie.
- Gdy koledzy grali w Bełchatowie, ja z Miro wcale nie leżałem na leżaczku i się nie opalałem, ale intensywnie przygotowaliśmy się do środowego meczu. Wiemy, że koledzy mają w nogach niedzielny mecz i mają prawo oczekiwać, że przeciwko Ruchowi my ich pociągniemy. Nie uchylamy się od tego. I ja , i Bożok jesteśmy piłkarzami, którzy lubią brać na siebie odpowiedzialność za wynik - dodaje Burkhardt.
Ruch na pewno nie jest ładnym rywalem do ogrania. Zwłaszcza dla Arki w Gdyni. W ekstraklasie żółto-niebiescy nie wygrali z niebieskimi u siebie od 2 października 1977 roku i sukcesu 1:0 po golu Tomasza Korynta.
- Ruch ma groźnych i szybkich napastników. U nas zapewne zechcą zagrać z kontry. Musimy im to uniemożliwić. Trzeba zagrać agresywnie, zrealizować własny plan, który będziemy mieli na to spotkanie. Liczę, że zagramy co najmniej tak dobrze jak przez większą część meczu derbowego oraz w pierwszej połowie w Bełchatowie. Aby pozostać w ekstraklasie musimy wygrać trzy mecze u siebie i jeszcze coś przywieźć z wyjazdów. Przez pełne 90 minut drużyna musi utrzymać koncentrację i uniknąć indywidualnych błędów - ocenia trener Straka.
Arka czyniła starania, aby środowy mecz... opóźnić. I nie chodziło tylko o to, że Ruch grał w ostatniej kolejce w piątek, a Arka w niedzielę, ale przede wszystkim te działania podejmowano w trosce o kibiców. -Wystąpiliśmy do Ekstraklasy, aby pozwolono nam grać o godzinę później. Niestety, otrzymaliśmy odmowę. Zdajemy sobie sprawę, że mecz o tak wczesnej porze w środku tygodnia to kłopot z dotarciem na czas dla wielu kibiców. Spodziewamy się, że frekwencja może nie być najwyższa i wynieść około 5-6 tysięcy widzów - przyznaje Tomasz Rybiński, rzecznik prasowy Arki.
Ci jednak, którzy dysponują czasem w środę o godzinie 16.15 powinni odwiedzić ul. Olimpijską. Pod wodzą Straki Arka przede wszystkim u siebie zaczęła strzelać dużo goli. W meczach z Cracovią i Lechią strzeliła ich aż pięć, gdy wcześnie w dziesięciu spotkaniach średnia u siebie wynosiła dokładnie bramkę na mecz.
- Chcemy wykorzystać atut własnego boiska nie tylko w meczu z Ruchem, ale także później w spotkaniach z Legią i Polonią. Także w Kielcach nie będziemy bez szans na sukces. Powiem więcej robimy wszystko, aby na ostatni mecz do Wrocławia jechać już bez nerwów, pewni utrzymania. Nie chciałbym, tak jak w tamtym roku, tych nerwowych telefonów z pytaniem o wyniki na innych stadionach - dodaje Burkhardt.
Trener Straka pozostawił sobie możliwość wyboru meczowej "18" jeszcze w dniu meczu. Na razie do gry wyznaczył dziewiętnastu piłkarzy. Jeden z nich obejrzy spotkanie z Ruchem z trybun. W porównaniu z pojedynkiem w Bełchatowie miejsce w kadrze stracili Krystian Żołnierewicz i Joseph Mawaye.
jag.
Copyright Arka Gdynia |