Aktualności
30.04.2011
Wielka bitwa o Trójmiasto. (Przegląd Sportowy)
W niedzielę najważniejsze będzie jednak panowanie w regionie.
Od 3 października 2008 roku i wygranej w Gdyni 1:0 w regionie panuje Lechia. Gdańszczanie zwyciężyli we wszystkich pięciu meczach, które rozegrano między tymi drużynami w ekstraklasie. Zawsze byli o jedną bramkę lepsi - trzykrotnie wygrali 2:1 i dwukrotnie po 1:0. - W niedzielę w porównaniu z tymi pierwszym derbami powtórzy się to, że zagramy bez wsparcia naszych kibiców. Wówczas wyszliśmy nawet na rozgrzewkę w koszulkach z napisem „300", protestując przeciwko zbyt małej liczbie biletów dla naszych fanów na derby - przypomina Tomasz Kafarski.
Był wówczas drugim szkoleniowcem Lechii, później już samodzielnie poprowadził biało-zielonych do czterech zwycięstw nad lokalnym rywalem. - Liczę, że tak jak wtedy radość w Gdańsku wprowadził Buzała, tak teraz również znajdziemy w naszym szeregach piłkarza, który da nam zwycięstwo. Zachowując wszelkie proporcje, to mamy takiego piłkarza jak Messi w Barcelonie - komentuje Kafarski, mając na myśli Abdou Razacka Traore.
Gdynianie mają już dość przegranych. - W tym sezonie przerwaliśmy wiele serii i pass, robiliśmy rzeczy przez długie miesiące nieosiągalne dla Arki. Zarówno dobre, jak wygrana z Cracovią 3:0, ale też i złe: z przegraną z Polonią 0:4 na czele. Czas zmienić również statystyki w derbach - odgraża się Paweł Zawistowski, pomocnik gdyńskiej drużyny.
Arka po raz ostatni wygrała derby jeszcze w II lidze. 4 listopada 2007 roku pokonała Lechię u siebie 1:0 po golu Grzegorza Nicińskiego. Z aktorów tamtego spotkania może zagrać ponownie tylko Paweł Kapsa, ale gdański bramkarz akurat tamtego meczu nie wspomina miło. Po złapaniu piłki poza karnym opuścił boisko z czerwoną kartką.
Kolejna przegrana gdynian w derbach to dla nich krok w kierunku degradacji. Wiedzą o tym i Polacy, i liczna grupa zagranicznych piłkarzy.
- Nikt nie musi nam szczególnie przypominać, jak to dla nas ważny mecz. Każdy w swoich krajach wystąpił w derbach, graliśmy je też już niemal wszyscy w Arce i mamy dość przegranych. Jestem przekonany, że w niedzielę pokażemy, że zasłużyliśmy na wygraną nie dlatego, że dopisało nam szczęście, ale jesteśmy lepsi pod względem piłkarskim - mówi Miroslav Bożok, słowacki pomocnik gospodarzy.
- Ależ skąd?! Przecież to my walczymy o wielkie cele i w Gdyni zrobimy kolejny krok w kierunku ich realizacji - protestuje serbski lechista, Marko Bajić. Hurraoptymizm młodszych kolegów stara się studzić Łukasz Surma.
- Duża przesada jest w mówieniu, że puchary mamy na wyciągniecie ręki. Co prawda jesteśmy na trzecim miejscu, ale goni nas aż osiem zespołów. W Gdyni należy spróbować powtórzyć grę z Legią. Atutem rywali będzie publiczność. Różnice między drużynami znów zapewne okażą się minimalne, a w szczegółach tkwić będzie diabeł, który zdecyduje o sukcesie - ocenia kapitan Lechii.
Jacek Główczyński
Copyright Arka Gdynia |