Aktualności
06.03.2011
Końcowy wynik nie oddaje przebiegu spotkania. (SportoweFakty.pl)
Zespół Arki doznał w Gdyni bolesnej porażki w meczu przeciwko Lechowi Poznań. Cała obrona żółto-niebieskich zdrzemnęła się pięć minut przed końcem meczu i Kolejorz swój pierwszy celny strzał zamienił na gola, żeby w ciągu końcowych minut dobić załamanych i nieobecnych już gospodarzy.
Sobotnie spotkanie Arki z Lechem jako żywo przypominało ubiegłotygodniowe przeciwko krakowskiej Wiśle - tyle, że stało na o wiele niższym poziomie - gdyż Kolejorz nie zagrał tak ładnie i efektownie jak Biała Gwiazda. Tymczasem w grze Arkowców prawie nic się nie zmieniło - znowu na początku spotkania z animuszem natarli na gości ale ponownie byli nieskuteczni i schematyczni. Jedyna różnica to seria trzech fatalnych błędów w końcówce spotkania - stąd tak wysoki wynik - niewspółmierny do przebiegu gry.
Zaskoczeniem w składzie gości był brak zarówno Siergieja Kriwca, który całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych jak i przede wszystkim nieobecność na boisku w pierwszej połowie Łotysza Artjomsa Rudnevsa, ale do tego zdołał już wszystkich przyzwyczaić Hiszpan Jose Mari Bakero. Gospodarze zagrali eksperymentalnie w obronie, gdyż jako defensywny pomocnik wystąpił kapitan Maciej Szmatiuk, który musiał zastąpić pauzującego za kartki Michała Płotkę. Parę środkowych obrońców tworzyli więc Ante Rozić oraz Emil Noll.
Prawie 12 tysięcy widzów - w tym ponad tysięczna grupa sympatyków z Wielkopolski mocno się wynudzili prawie przez całe spotkanie. Dość powiedzieć, że żółto-niebiescy pierwszy celny strzał oddali dopiero po pół godzinie gry
ale uderzenie Giovaniego Duarte było zbyt słabe żeby zaskoczyć zmarzniętego Krzysztofa Kotorowskiego. Co prawda gospodarze już w 7. minucie spotkania mogli objąć prowadzenie, gdy po rajdzie prawa stroną i zagraniu aktywnego Tadasa Labukasa, w idealnej sytuacji znalazł się Paweł Zawistowski ale przestrzelił z 10 metrów.
Najgroźniejszą odpowiedzią Lechitów były efektowne ale niecelne "nożyce" Vojo Ubiparipa w 20 minucie spotkania. Wielkopolskim fanom serca zadrżały jeszcze tylko pod koniec pierwszej części gry, gdy Kotorowski musiał interweniować daleko poza polem karnym aby ubiec szarżującego Labukasa.
Druga połowa była bardzo podobna do pierwszej za wyjątkiem samej końcówki spotkania. Jedyne celne uderzenie gospodarzy to krótko rozegrany rzut wolny w wykonaniu Nolla - sparowany na rzut rożny, a następnie uderzenie w środek bramki z woleja przez Rozića. Poznańska Lokomotywa nabrała odpowiedniego tempa i rozmachu dopiero wtedy gdy na boisku zameldowali się Rudnevs, a później Tomasz Mikołajczak, którzy zmienili odpowiednio: Jakuba Wilka i Ubiparipa.
Gdy wydawało się, że mecz zakończy się sprawiedliwym remisem w 85. minucie Marciano Bruma niepotrzebnie bawił się piłką z prawej strony pola karnego gospodarzy i po stracie zmuszony był faulować gracza gości. W tym momencie zgłupiał sam zawodnik jak i cały blok obrony Arki. Z gapiostwa skrzętnie skorzystali Lechici - eks Arkowiec i najlepszy gracz na boisku Rafał Murawski szybko zagrał do Semira Stilića, ten przedłużył podanie do bezproduktywnego dotąd Bartosza Ślusarskiego, któremu nie pozostało nic innego jak skierować futbolówkę do pustej bramki!
Zszokowani gospodarze jeszcze nie zdążyli ochłonąć po stracie gola, gdy w ciągu kolejnych 4. minut zostali skarceni jeszcze dwukrotnie! Najpierw po idealnym zagraniu Murawskiego - pięknego gola zdobył Rudnevs - dając tym samym do zrozumienia swojemu trenerowi, że jego miejsce jest w wyjściowym składzie, a nie na ławce. Potem kropkę nad "i" postawił drugi rezerwowy - Mikołajczak, który wykończył dogranie swojego kolegi z ataku.
Szkoda, że mój zespół zapomniał, że mecz trwa 90 minut. Kluczowy momentem był faul Brumy, po którym Lech szybko rozegrał pierwszą akcję bramkową. Od tego momentu jakby zeszło z nas powietrze. Do 85. minuty mogłem być zadowolonym z naszej gry, ale fatalna końcówka kompletnie zamazała obraz tego meczu - podsumował zawody trener Dariusz Pasieka. Jego słowa potwierdził także szkoleniowiec gości - Wynik spotkania rzeczywiście jest za wysoki i nie do końca odzwierciedla przebieg meczu. W pierwszej połowie zabrakło nam sytuacji bramkowych. W drugiej już się pojawiły i w 85. minucie wreszcie zdobyliśmy bramkę - powiedział Bakero.
Arka Gdynia - Lech Poznań 0:3 (0:0)
0:1 - Ślusarski 85'
0:2 - Rudnevs 88'
0:3 - Mikołajczak 89'
Składy:
Arka Gdynia: Moretto - Bruma, Rozić, Noll, Bednarek, Giovanni (76' Ross), Szmatiuk, Labukas, Bożok (82' Burkhardt), Zawistowski, Mawaye (46' Wilczyński).
Lech Poznań: Kotorowski - Kikut, Bosacki, Arboleda, Henriquez, Ślusarski, Murawski, Możdżeń (46' Wołąkiewicz), Wilk (59' Rudnevs), Stilić, Ubiparip (80' Mikołajczak).
Żółte kartki: Rozić (Arka) oraz Możdżeń (Lech).
Sędzia: Mirosław Górecki (Ruda Śląska).
Widzów: 11 780.
Oceny drużyn:
Arka Gdynia: 2,0 - Gospodarze dalej nie strzelają goli i nie mają nawet sytuacji bramkowych. Ostatniego gola na naturalnej trawie zdobyli w maju ubiegłego roku! W meczu z Lechem nie funkcjonowała jedyna groźna broń gdynian - czyli strzały z dystansu i stałe fragmenty gry. W dodatku eksperymentalnie zestawiona obrona popełniła trzy fatalne błędy i zamiast remisu drużyna doznała bolesnej, domowej porażki.
Lech Poznań: 3,0 - To jeszcze nie był ten Lech który potrafił grać jesienią efektownie z Juventusem czy Manchesterem City. W dalszym ciągu zadziwia swoimi pomysłami Hiszpan Bakero - posadzenie na ławce Rudnevsa "zszokowało" nie tylko przedstawicieli mediów. Gdyby spotkanie w Gdyni zakończyło się bezbramkowym remisem, Lechici nie mogliby mieć do nikogo pretensji. W wysokim zwycięstwie pomógł im fatalny błąd całej defensywy Arki. Lech gra na razie ciężko, topornie ale powoli gromadzi bezcenne punkty.
Aleksander Wójcik
Copyright Arka Gdynia |