Aktualności
01.12.2010
Odprawa, hala i boisko, czyli środa Arkowców
W środę trening został zaplanowany na godzinę 10-tą. Jak zwykle w środę, piłkarze mieli rozpocząć zajęcia od ćwiczeń w hali GOSiR. I tak rzeczywiście się stało, jednak piłkarze nie pojawili się tam punktualnie, bo trening został poprzedzony ponad 20-minutową odprawą. Dopiero po jej zakończeniu wszyscy udali się na ćwiczenia, które tradycyjnie poprowadził trener Grzegorz Witt.
Wśród trenujących znów doszło do kilku zmian w porównaniu do tego, co można było zaobserwować jeszcze we wtorek. Wśród testowanych piłkarzy zabrakło Marcelo Sarvasa, który jeszcze wczoraj musiał wrócić do stolicy. Okazało się, że o wciąż związanym kontraktem z Polonią pomocniku przypomniał sobie trener Czarnych Koszul Paweł Janas. Po ostatnim meczu ligowym na skutek nadmiaru żółtych kartek ze składu wypadli mu dwaj pomocnicy: Łukasz Trałka i Adrian Mierzejewski. W tej sytuacji Janas postanowił sięgnąć po Sarvasa i niewykluczone, że w ostatnim meczu w tym roku Brazylijczyk znów zagra w barwach warszawskiej Polonii…
Na hali nie zjawił także kapitan Arki, Norbert Witkowski. Nasz podstawowy w tej rundzie bramkarz uskarża się na ból barku i sztab szkoleniowy żółto-niebieskich postanowił nie nadwyrężać sił Norberta i zamiast treningu z drużyną, nakazał mu kilkudziesięciominutowy bieg dookoła zmrożonej murawy bocznego boiska GOSiR.
Wczoraj pisaliśmy o powrocie do zajęć, na razie indywidualnych, Denisa Glaviny i Adriana Sulimy. Dziś na hali pojawił się kolejny rekonwalescent, Robert Bednarek. Permanentnie kontuzjowany w tym roku obrońca tym razem ograniczył się jedynie do ćwiczeń z trenerem Wittem, lecz sam jego udział choćby w części zajęć z drużyną jest wart podkreślenia. Zgodnie z zapowiedzią wciąż nieobecny pozostał Joseph Mawaye, który stara się dojść do pełni zdrowia po kontuzji odniesionej w meczu ze Śląskiem.
Po opuszczeni hali, piłkarze Arki udali się na Narodowy Stadion Rugby. Tam, podobnie jak we wtorek, zawodnikom towarzyszył bardzo dokuczliwy mróz. Nic zatem dziwnego, że większość z nich zadbało o bardzo dokładne okrycie głowy i twarzy, co w pewnym stopniu utrudniało nawet rozróżnienie poszczególnych piłkarzy. Na dowód tego, jak trudne warunki zapanowały w Gdyni, niech świadczy choćby fakt, że czapkę założył sam trener Pasieka, a jak wiadomo, nie jest to widok nazbyt częsty. - Musiałem się z nią przeprosić - zażartował gdyński szkoleniowiec.
Na boisku od samego początku zapanował podział na trzy drużyny:
„Czerwoni”: Zalepa, Siemaszko, Wilczyński, Zawistowski, Szmatiuk, Budziński;
„Niebiescy”: Bożok, Bruma, Duarte, Noll, Ivanovski, Zołnierewicz;
„Żółci”: Rozić, Zadro, Płotka, Grunt, Labukas, Czoska
oraz bramkarze, którzy rotacyjnie zmieniali przynależność do zespołu.
Na początku wszystkie grupy we własnym gronie ćwiczyły kontrolę nad piłką – jej przyjęcie, odegranie do partnera oraz wyjście na pozycję. Po paru minutach Pasieka zarządził popularną „grę w dziadka” na jeden kontakt. Uczestniczyły w niej wszystkie trzy drużyny, z czego jedna próbowała przejąć piłkę, podczas gdy dwie pozostałe, współpracując ze sobą, starały się jak najdłużej pozostać w jej posiadaniu.
Na to ćwiczenie piłkarze poświęcili ponad kwadrans, a na ostatnie pół godziny trenerzy przewidzieli grę wewnętrzną. Znów rywalizowały ze sobą drużyny w podanych wcześniej składach, a do zamiany ekip przebywających na boisku dochodziło co pięć minut.
Ponieważ był to jedyny tego dnia trening Arkowców, piłkarze zeszli z boiska dopiero po godz. 12-ej. Jutro ponownie spotkają się o godz. 10-ej i najprawdopodobniej znów za obiekt treningowy służyć im będzie podgrzewana sztuczna nawierzchnia NSR, a do zespołu powinien dołączyć Peruwiańczyk Douglas Ross (więcej TUTAJ). W piątek zajęcia zaplanowano na godz. 16.30, a tuż po ich zakończeniu piłkarze przewidziani do gry przeciw Wiśle udadzą się na mini-zgrupowanie do Wieniawy.
Skubi
Wśród trenujących znów doszło do kilku zmian w porównaniu do tego, co można było zaobserwować jeszcze we wtorek. Wśród testowanych piłkarzy zabrakło Marcelo Sarvasa, który jeszcze wczoraj musiał wrócić do stolicy. Okazało się, że o wciąż związanym kontraktem z Polonią pomocniku przypomniał sobie trener Czarnych Koszul Paweł Janas. Po ostatnim meczu ligowym na skutek nadmiaru żółtych kartek ze składu wypadli mu dwaj pomocnicy: Łukasz Trałka i Adrian Mierzejewski. W tej sytuacji Janas postanowił sięgnąć po Sarvasa i niewykluczone, że w ostatnim meczu w tym roku Brazylijczyk znów zagra w barwach warszawskiej Polonii…
Na hali nie zjawił także kapitan Arki, Norbert Witkowski. Nasz podstawowy w tej rundzie bramkarz uskarża się na ból barku i sztab szkoleniowy żółto-niebieskich postanowił nie nadwyrężać sił Norberta i zamiast treningu z drużyną, nakazał mu kilkudziesięciominutowy bieg dookoła zmrożonej murawy bocznego boiska GOSiR.
Wczoraj pisaliśmy o powrocie do zajęć, na razie indywidualnych, Denisa Glaviny i Adriana Sulimy. Dziś na hali pojawił się kolejny rekonwalescent, Robert Bednarek. Permanentnie kontuzjowany w tym roku obrońca tym razem ograniczył się jedynie do ćwiczeń z trenerem Wittem, lecz sam jego udział choćby w części zajęć z drużyną jest wart podkreślenia. Zgodnie z zapowiedzią wciąż nieobecny pozostał Joseph Mawaye, który stara się dojść do pełni zdrowia po kontuzji odniesionej w meczu ze Śląskiem.
Po opuszczeni hali, piłkarze Arki udali się na Narodowy Stadion Rugby. Tam, podobnie jak we wtorek, zawodnikom towarzyszył bardzo dokuczliwy mróz. Nic zatem dziwnego, że większość z nich zadbało o bardzo dokładne okrycie głowy i twarzy, co w pewnym stopniu utrudniało nawet rozróżnienie poszczególnych piłkarzy. Na dowód tego, jak trudne warunki zapanowały w Gdyni, niech świadczy choćby fakt, że czapkę założył sam trener Pasieka, a jak wiadomo, nie jest to widok nazbyt częsty. - Musiałem się z nią przeprosić - zażartował gdyński szkoleniowiec.
Na boisku od samego początku zapanował podział na trzy drużyny:
„Czerwoni”: Zalepa, Siemaszko, Wilczyński, Zawistowski, Szmatiuk, Budziński;
„Niebiescy”: Bożok, Bruma, Duarte, Noll, Ivanovski, Zołnierewicz;
„Żółci”: Rozić, Zadro, Płotka, Grunt, Labukas, Czoska
oraz bramkarze, którzy rotacyjnie zmieniali przynależność do zespołu.
Na początku wszystkie grupy we własnym gronie ćwiczyły kontrolę nad piłką – jej przyjęcie, odegranie do partnera oraz wyjście na pozycję. Po paru minutach Pasieka zarządził popularną „grę w dziadka” na jeden kontakt. Uczestniczyły w niej wszystkie trzy drużyny, z czego jedna próbowała przejąć piłkę, podczas gdy dwie pozostałe, współpracując ze sobą, starały się jak najdłużej pozostać w jej posiadaniu.
Na to ćwiczenie piłkarze poświęcili ponad kwadrans, a na ostatnie pół godziny trenerzy przewidzieli grę wewnętrzną. Znów rywalizowały ze sobą drużyny w podanych wcześniej składach, a do zamiany ekip przebywających na boisku dochodziło co pięć minut.
Ponieważ był to jedyny tego dnia trening Arkowców, piłkarze zeszli z boiska dopiero po godz. 12-ej. Jutro ponownie spotkają się o godz. 10-ej i najprawdopodobniej znów za obiekt treningowy służyć im będzie podgrzewana sztuczna nawierzchnia NSR, a do zespołu powinien dołączyć Peruwiańczyk Douglas Ross (więcej TUTAJ). W piątek zajęcia zaplanowano na godz. 16.30, a tuż po ich zakończeniu piłkarze przewidziani do gry przeciw Wiśle udadzą się na mini-zgrupowanie do Wieniawy.
Skubi
Copyright Arka Gdynia |