TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

29.11.2010

Stadion im. Labukasa (Gazeta Wyborcza)

Dwa gole Litwina nie wystarczyły, by Arka wygrała ze Śląskiem. Po raz kolejny straciła bramki po naiwnych błędach. - Brakuje nam stabilności - ocenił po remisie 2:2 trener Dariusz Pasieka.

To już nie pierwszy raz, kiedy Arka roztrwoniła kapitał bramek i ewentualny komplet punktów, na które ciężko sama zapracowała. Ze Śląskiem była bliska zwycięstwa, ale pod koniec pierwszej połowy, przy prowadzeniu 2:1 zabrakło jej kilkudziesięciu sekund zimnej krwi. Zupełnie tak samo, jak w poprzednim sezonie z Polonią Warszawa, Polonią Bytom, Jagiellonią Białystok czy... Śląskiem. Wówczas, mimo porażki, punktów Arce wystarczyło i żółto-niebiescy spod gilotyny uciekli. Dziś piłkarze Pasieki punkty zdobywają praktycznie tylko w Gdyni, dlatego na jakiekolwiek straty u siebie nie mogą sobie pozwolić.

Wszystko, co dobre w tym meczu, wydarzyło się w ciągu ostatnich kilkunastu minut pierwszej połowy. Potem kibice mogli pójść na gorącą kawę. Warunki do gry, a szczególnie do jej oglądania ze względu na niską temperaturę, były bowiem wyjątkowo uciążliwe. Szczególnie, że po przerwie na boisku działo się niewiele. Wynik z rzutu karnego otworzył Przemysław Kaźmierczak, po tym jak arbiter Szymon Marciniak dopatrzył się faulu Emila Nolla na Tadeuszu Sosze. Pomocnik Śląska w drugiej połowie mógł zostać bohaterem, ale w sytuacji sam na sam (po podaniu od jednego z lepszych na boisku Sebastiana Mili) z Norbertem Witkowskim strzelił fatalnie - wprost w kapitana Arki. Goście z prowadzenia cieszyli się niecały kwadrans. Najpierw Tadas Labukas obalił mit, że potrafi strzelać tylko prawą nogą (gol po dobitce strzału Josepha Mawaye). Chwilę później we własnym polu karnym Amir Spahić przyjął piłkę pomagając sobie ręką, a rzut karny na siódmą bramkę w barwach Arki zamienił Labukas. Litwin wszystkimi bramkami chwali się tylko przed swoimi kibicami. Każdą z siedmiu bramek strzelił bowiem na Stadionie Narodowym Rugby.

Gospodarze nie potrafili jednak dowieźć prowadzenia do końca pierwszej połowy. O tym, że to nie przypadek, że Śląsk większość bramek zdobywa po stałych fragmentach gry, po raz kolejny przekonał Mila. Były reprezentant Polski kopiąc nieruchomą piłkę, siał popłoch w defensywie Arki. W doliczonym czasie dośrodkował na głowę Kaźmierczaka, a ten strzelił swojego piątego gola w tym sezonie. - Nie pamiętam, kiedy ostatni raz strzeliłem w lidze dwa gole. Zazwyczaj to były pojedyncze trafienia. Sebastian daje bardzo dobre piłki, a nam nie pozostaje nic innego, aby je zamieniać na bramki - cieszył się po meczu były piłkarz FC Porto.

- Mecz wyglądał tak, jakby dwóch bokserów dało sobie po razie i uzgodnili, że remis ich urządza - podsumował trener gości Orest Lenczyk. - Trochę straciłem koncepcję po tym, co powiedział Orest, ale postaram się skupić - rozpoczął swój komentarz trener Arki, a chwilę później od szkoleniowca wrocławian usłyszał: - Trener Pasieka zaczął "orestować". Na sali nie widzę kolegów i przyjaciół. Trener Lenczyk, dziękuję bardzo.

Za tydzień, w pierwszej kolejce rundy wiosennej Arka podejmie u siebie Wisłę Kraków. Jeśli nie wygra, przerwę zimową może spędzić w strefie spadkowej.

Oceny Arki

Norbert Witkowski. Przy bramkach nie miał nic do powiedzenia, a zatrzymując w 66. minucie pędzącego Tadeusza Sochę, odkupił swoje winy za błędy popełnione przed tygodniem.

Marciano Bruma. Powrót starego dobrego Brumy. W obronie praktycznie bezbłędny, w ataku aktywny ale zupełnie niegroźny. Po meczu powinien wysłać kartkę z pozdrowieniami dla Masaakiego Tomy.

Michał Płotka. Wrócił na pozycję, z której za popełniane błędy został przepędzony, i nie będzie tego meczu wspominał z rozrzewnieniem. Lepszy Płotka, to Płotka w pomocy.

Ante Rozić. Pod nieobecność Szmatiuka wziął na siebie rolę lidera defensywy, z której wywiązał się bez zarzutów. W drugiej połowie przysnął, ale Socha nie wykorzystał doskonałego podania Sebastiana Mili.

Emil Noll. Najsłabszy występ, odkąd gra w Arce. Najpierw sprokurował wątpliwego karnego, potem nie powstrzymał w powietrzu Kaźmierczaka. Aktywny w grze do przodu, ale od obrońcy najpierw wymaga się bronienia, a dopiero potem atakowania.

Mirko Ivanovski. Karykatura piłkarza. Wygląda, jakby chciał zostać aktorem, ale z braku talentu jeszcze w pierwszym semestrze wyrzucili go ze szkoły teatralnej. Gdyby tanie i tandetne próby aktorzenia zamienił na pracę dla dobra zespołu, Arka grałaby w komplecie. A tak, drużyna stara się grać, a on kłóci się z sędziami.

Marcin Budziński. Jak sam o sobie mówi, meczów ze swoim udziałem nie ogląda, bo nie może patrzeć na swoją grę. Dziwne, bo długimi momentami jego gra wygląda naprawdę przyzwoicie. Czasem wyłącza się, przez co podejmuje niezrozumiałe i często groźne w skutkach decyzje. Na szczęście - coraz rzadziej.

Miroslav Bożok. Zainicjował obie akcje Arki, po których Labukas strzelił bramki. Ciągnął grę do przodu, poprawnie wykonywał stałe fragmenty gry.

Paweł Zawistowski. Nie było źle, ale do szału droga jeszcze daleka. Kibice wciąż zachodzą w głowę, gdzie podziały się osławione rzuty wolne, które ponoć wykonuje niemal najlepiej w ekstraklasie.

Tadas Labukas. Król Stadionu Narodowego Rugby. W ekstraklasie strzelił siedem goli, wszystkie na sztucznej murawie w Gdyni. Pierwszy gol dość zaskakujący, bo dotąd wszyscy myśleli, że Litwin ma tylko prawą nogę. Czapki z głów.

Joseph Mawaye. Momentami grał świetnie, chwilami beznadziejnie. Brawa za akcję, po której Labukas strzelił pierwszą bramkę. Z roli napastnika, od którego nie wymaga się strzelania bramek, wywiązuje się doskonale.

Wojciech Wilczyński. Wszedł za bezproduktywnego Ivanovskiego i aż żal, że nie grał od początku. W pół godziny jako obrońca zrobił w pomocy więcej od grającego dwukrotnie dłużej Macedończyka.

Giovanni Duarte. Grał zbyt krótko, by go oceniać.

Maciej Korolczuk - Gazeta Wyborcza







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia