Aktualności
16.11.2010
Arka trafi z deszczu pod rynnę (Gazeta Wyborcza)
Problemy Arki z pogodzeniem gry na sztucznej i naturalnej nawierzchni nie są w Europie odosobnione. Z podobnymi kłopotami borykają się francuskie Lorient i Nancy
Piątkowym meczem z Legią w Warszawie Arka zakończy traumę jesiennych wyjazdów bez strzelonej bramki. A po dwóch meczach na sztucznej nawierzchni - ze Śląskiem Wrocław i z Wisłą Kraków, wiosną gdynianie będą musieli szukać punktów już tylko na naturalnej trawie.
Kiedy wczesną wiosną 2009 r. Arka przenosiła się na Narodowy Stadion Rugby w Gdyni, mówiło się, i potwierdziły to pierwsze mecze, że sztuczna murawa będzie sprzyjać... drużynom przyjezdnym. - Przyjadą, zagrają i wyjadą, a my z tym problemem zostaniemy do końca sezonu i całą rundę jesienną - mówili po pierwszym meczu z Ruchem Chorzów (0:3) rozgoryczeni piłkarze Arki. Kiedy seria meczów bez zwycięstwa się przedłużała, kibice drwili z piłkarzy, mówiąc, że ci nie "gryzą trawy", bo ta jest sztuczna.
Od tamtej pory piłkarze Dariusza Pasieki rozegrali na niej jeszcze 12 meczów, odnosząc siedem zwycięstw, trzy remisy i ponosząc tyle samo porażek. Bilans bramkowy również jest korzystny (16:13). Dla porównania, w tym samym czasie w meczach, jakie Arka rozegrała na naturalnej nawierzchni, zdobyła zaledwie pięć punktów. Z 13 meczów Arka przegrała aż 10, tracąc w nich 17 goli, a strzelając tylko pięć.
- Nie boję się przerwania korzystnej serii - mówi Pasieka. - Na pewno fakt, że zdobywamy więcej punktów u siebie, nie jest przypadkiem, ale nie przeceniałbym tego aż tak bardzo. Ta drużyna potrafi strzelać i wygrywać na naturalnej nawierzchni. Czasem brakuje tylko więcej odwagi.
Problemy gdyńskiej drużyny z pogodzeniem gry na dwóch nawierzchniach nie są odosobnione. Jak pokazuje przykład francuskich drużyn Lorient i Nancy, które od tego sezonu podejmują u siebie drużyny na sztucznej nawierzchni, problem z przestawieniem się na grę na naturalnej trawie i odwrotnie wydaje się znaczący. Znajdujące się obecnie w strefie spadkowej Nancy wygrało u siebie zaledwie jeden z sześciu meczów, podczas gdy z wyjazdów przywiozło już 11 punktów. Drużyną bardziej przypominającą Arkę jest Lorient, które więcej punktów zdobywa, grając u siebie (13 z 18 zdobytych). Problem pojawia się, kiedy punktów trzeba szukać na naturalnej murawie.
Arka gry na sztucznej nawierzchni uczyła się kilkanaście tygodni. Po zakończeniu rundy jesiennej i krótkich urlopach żółto-niebiescy będą mieli kolejnych kilka tygodni, by odzwyczaić się od nawyków gry na obiekcie rugby i przede wszystkim świadomości, że grając u siebie, wychodzą na boisko w roli faworyta. W tym sezonie w Gdyni padł bowiem lider z Białegostoku, wicelider z Kielc i Zabrza oraz trzeci zespół ekstraklasy GKS Bełchatów.
Po serii ośmiu meczów bez porażki przed własną publicznością (w tym sześć zwycięstw) wydaje się, że bez względu na wynik piątkowego meczu z Legią w Warszawie, w kolejnym spotkaniu, przedostatnim na sztucznej murawie, ze Śląskiem, po raz pierwszy w tym sezonie piłkarze Pasieki będą zdecydowanym faworytem. Po raz pierwszy i wygląda na to, że po raz ostatni.
Testy w Arce
W ramach przygotowań do meczu z Legią trener Pasieka zaprosił do Gdyni młodego napastnika Wisły Tczew Mateusza Kuzimskiego. Piłkarz będzie trenować z pierwszym zespołem do środy, ale o jego ewentualnym zatrudnieniu na razie nie ma mowy. Nie potwierdziły się też plotki o testach Nigeryjczyka Daniela Onyekachiego z Elany Toruń. Napastnik drugoligowca miałby przyjechać do Gdyni zimą, ale jak usłyszeliśmy w Gdyni, "nie ma takiej możliwości". W Arce nie zagra też holenderski skrzydłowy Sergio Zijler. Piłkarz nie przekonał do siebie sztabu szkoleniowego i wrócił do ojczyzny.
Z drużyną nie trenują w tym tygodniu dwaj reprezentanci kadry młodzieżowej U-20 Marcin Budziński i Wojciech Wilczyński. Obaj mają zagrać w środę ze Szwajcarią.
mkor - Gazeta Wyborcza
Piątkowym meczem z Legią w Warszawie Arka zakończy traumę jesiennych wyjazdów bez strzelonej bramki. A po dwóch meczach na sztucznej nawierzchni - ze Śląskiem Wrocław i z Wisłą Kraków, wiosną gdynianie będą musieli szukać punktów już tylko na naturalnej trawie.
Kiedy wczesną wiosną 2009 r. Arka przenosiła się na Narodowy Stadion Rugby w Gdyni, mówiło się, i potwierdziły to pierwsze mecze, że sztuczna murawa będzie sprzyjać... drużynom przyjezdnym. - Przyjadą, zagrają i wyjadą, a my z tym problemem zostaniemy do końca sezonu i całą rundę jesienną - mówili po pierwszym meczu z Ruchem Chorzów (0:3) rozgoryczeni piłkarze Arki. Kiedy seria meczów bez zwycięstwa się przedłużała, kibice drwili z piłkarzy, mówiąc, że ci nie "gryzą trawy", bo ta jest sztuczna.
Od tamtej pory piłkarze Dariusza Pasieki rozegrali na niej jeszcze 12 meczów, odnosząc siedem zwycięstw, trzy remisy i ponosząc tyle samo porażek. Bilans bramkowy również jest korzystny (16:13). Dla porównania, w tym samym czasie w meczach, jakie Arka rozegrała na naturalnej nawierzchni, zdobyła zaledwie pięć punktów. Z 13 meczów Arka przegrała aż 10, tracąc w nich 17 goli, a strzelając tylko pięć.
- Nie boję się przerwania korzystnej serii - mówi Pasieka. - Na pewno fakt, że zdobywamy więcej punktów u siebie, nie jest przypadkiem, ale nie przeceniałbym tego aż tak bardzo. Ta drużyna potrafi strzelać i wygrywać na naturalnej nawierzchni. Czasem brakuje tylko więcej odwagi.
Problemy gdyńskiej drużyny z pogodzeniem gry na dwóch nawierzchniach nie są odosobnione. Jak pokazuje przykład francuskich drużyn Lorient i Nancy, które od tego sezonu podejmują u siebie drużyny na sztucznej nawierzchni, problem z przestawieniem się na grę na naturalnej trawie i odwrotnie wydaje się znaczący. Znajdujące się obecnie w strefie spadkowej Nancy wygrało u siebie zaledwie jeden z sześciu meczów, podczas gdy z wyjazdów przywiozło już 11 punktów. Drużyną bardziej przypominającą Arkę jest Lorient, które więcej punktów zdobywa, grając u siebie (13 z 18 zdobytych). Problem pojawia się, kiedy punktów trzeba szukać na naturalnej murawie.
Arka gry na sztucznej nawierzchni uczyła się kilkanaście tygodni. Po zakończeniu rundy jesiennej i krótkich urlopach żółto-niebiescy będą mieli kolejnych kilka tygodni, by odzwyczaić się od nawyków gry na obiekcie rugby i przede wszystkim świadomości, że grając u siebie, wychodzą na boisko w roli faworyta. W tym sezonie w Gdyni padł bowiem lider z Białegostoku, wicelider z Kielc i Zabrza oraz trzeci zespół ekstraklasy GKS Bełchatów.
Po serii ośmiu meczów bez porażki przed własną publicznością (w tym sześć zwycięstw) wydaje się, że bez względu na wynik piątkowego meczu z Legią w Warszawie, w kolejnym spotkaniu, przedostatnim na sztucznej murawie, ze Śląskiem, po raz pierwszy w tym sezonie piłkarze Pasieki będą zdecydowanym faworytem. Po raz pierwszy i wygląda na to, że po raz ostatni.
Testy w Arce
W ramach przygotowań do meczu z Legią trener Pasieka zaprosił do Gdyni młodego napastnika Wisły Tczew Mateusza Kuzimskiego. Piłkarz będzie trenować z pierwszym zespołem do środy, ale o jego ewentualnym zatrudnieniu na razie nie ma mowy. Nie potwierdziły się też plotki o testach Nigeryjczyka Daniela Onyekachiego z Elany Toruń. Napastnik drugoligowca miałby przyjechać do Gdyni zimą, ale jak usłyszeliśmy w Gdyni, "nie ma takiej możliwości". W Arce nie zagra też holenderski skrzydłowy Sergio Zijler. Piłkarz nie przekonał do siebie sztabu szkoleniowego i wrócił do ojczyzny.
Z drużyną nie trenują w tym tygodniu dwaj reprezentanci kadry młodzieżowej U-20 Marcin Budziński i Wojciech Wilczyński. Obaj mają zagrać w środę ze Szwajcarią.
mkor - Gazeta Wyborcza
Copyright Arka Gdynia |