Aktualności
13.11.2010
Ostatnia szansa Kameruńczyka w Arce (Przegląd Sportowy)
Zimą Joseph Mawaye prezentował się lepiej niż Joel Tshibamba. Jednak to ten drugi gra teraz w Lechu Poznań, a Arka zarobiła na nim 250 tysięcy euro.
Natomiast Kameruńczyk otrzymuje właśnie ostatnią szansę w gdyńskiej drużynie. Jeśli jej nie wykorzysta, już zimą może skończyć się jego przygoda z klubem, choć kontrakt ma ważny do końca sezonu. - Nigdy nie skreśliłem Josepha - zapewnia Dariusz Pasieka, trener żółto-niebieskich. 24-letni napastnik, który został pozyskany z tureckiej Kasimpasy, niezbyt dobrze znosił konkurencję, były też zastrzeżenia do jego pracowitości na treningach. Wiosną przegrał walkę o miejsce w "11" z Tshibambą, a jesienią, choć rundę rozpoczął w podstawowym składzie, został zdystansowany przez Mirko Ivanovskiego.
Szansą dla Mawaye są kłopoty jego rywali. Co ciekawe i w poprzedniej rundzie, i w tej możliwość wykazania się, otrzymał na Koronie. Wiosną, gdy Tshibamba trafił na ławkę, aby zmotywować go do bardziej poważnego traktowania obowiązków boiskowych, Kameruńczyk zawiódł i szybko wrócił do rezerwy. Przed tygodniem, gdy Ivanovski pauzował za kartki, z których większość była za niesportowe zachowanie, Joseph już nie popełnił tego samego błędu.
- W spotkaniu z Koroną dodatkową mobilizacją była dla mnie obecność żony, która pierwszy raz przyjechała do Gdyni. Gdy wychodzę na mecz od początku, czuję się pewniej. Myślę, że pokazałem, iż mogę pomóc drużynie. Jestem gotowy do gry przez 90 minut. Liczę na to, że trener da mi szansę pokazania się w następnych meczach - mówi Mawaye, który w 16 meczach w pierwszej drużynie Arki nie strzelił jeszcze żadnego gola. Natomiast pierwszą asystę przed tygodniem, gdy dograł piłkę przy bramce Tadasa Labukasa. - Nie bał się brać gry na siebie, walczył, potrafił przytrzymać piłkę z przodu, czego nam brakowało w poprzednich spotkaniach. Na pewno jest pełnoprawnym członkiem naszej drużyny - dodaje trener Pasieka, który dopiero na oprawie meczowej ogłosi, czy w Bytomiu postawi na Mawaye, czy wróci do Ivanovskiego.
Jacek Główczyński - Przegląd Sportowy
Natomiast Kameruńczyk otrzymuje właśnie ostatnią szansę w gdyńskiej drużynie. Jeśli jej nie wykorzysta, już zimą może skończyć się jego przygoda z klubem, choć kontrakt ma ważny do końca sezonu. - Nigdy nie skreśliłem Josepha - zapewnia Dariusz Pasieka, trener żółto-niebieskich. 24-letni napastnik, który został pozyskany z tureckiej Kasimpasy, niezbyt dobrze znosił konkurencję, były też zastrzeżenia do jego pracowitości na treningach. Wiosną przegrał walkę o miejsce w "11" z Tshibambą, a jesienią, choć rundę rozpoczął w podstawowym składzie, został zdystansowany przez Mirko Ivanovskiego.
Szansą dla Mawaye są kłopoty jego rywali. Co ciekawe i w poprzedniej rundzie, i w tej możliwość wykazania się, otrzymał na Koronie. Wiosną, gdy Tshibamba trafił na ławkę, aby zmotywować go do bardziej poważnego traktowania obowiązków boiskowych, Kameruńczyk zawiódł i szybko wrócił do rezerwy. Przed tygodniem, gdy Ivanovski pauzował za kartki, z których większość była za niesportowe zachowanie, Joseph już nie popełnił tego samego błędu.
- W spotkaniu z Koroną dodatkową mobilizacją była dla mnie obecność żony, która pierwszy raz przyjechała do Gdyni. Gdy wychodzę na mecz od początku, czuję się pewniej. Myślę, że pokazałem, iż mogę pomóc drużynie. Jestem gotowy do gry przez 90 minut. Liczę na to, że trener da mi szansę pokazania się w następnych meczach - mówi Mawaye, który w 16 meczach w pierwszej drużynie Arki nie strzelił jeszcze żadnego gola. Natomiast pierwszą asystę przed tygodniem, gdy dograł piłkę przy bramce Tadasa Labukasa. - Nie bał się brać gry na siebie, walczył, potrafił przytrzymać piłkę z przodu, czego nam brakowało w poprzednich spotkaniach. Na pewno jest pełnoprawnym członkiem naszej drużyny - dodaje trener Pasieka, który dopiero na oprawie meczowej ogłosi, czy w Bytomiu postawi na Mawaye, czy wróci do Ivanovskiego.
Jacek Główczyński - Przegląd Sportowy
Copyright Arka Gdynia |