Aktualności
30.10.2010
Bez goli w Chorzowie. Mecz do zapomnienia (wp.pl)
Bez bramek zakończyło się pierwsze sobotnie spotkanie 11. kolejki. Po bardzo słabym meczu Ruch Chorzów zremisował u siebie z Arką Gdynia.
O pierwszej połowie tego spotkania najlepiej zapomnieć. W slangu młodzieżowym nazwalibyśmy ją "rzeźnią" dla oczu. Spotkały się dwa bardzo przeciętne zespoły i to było widać. Są czasami takie mecze, gdy jest 0:0, a pomimo tego zachwycamy się. Mówimy, że to "mecz dla koneserów", doceniamy rozwiązania taktyczne, zaangażowanie. Nie tym razem.
W tej beznadziei nieco lepiej prezentowała się Arka. W siódmej minucie nawet groźnie z daleka uderzył Paweł Zawistowski, pół godziny później dwie akcje rozegrali Płotka z Ivanovskim, ale ten drugi nie potrafił ich skutecznie wykończyć. Ruch odpowiedział mocnym uderzeniem z 30 metrów Macieja Sadloka, po którym trochę problemów miał Norbert Witkowski. I to by było na tyle o czym warto wspomnieć. Poza tym mieliśmy kilka rzutów rożnych bez efektu, mizernych strzałów i mnóstwo niedokładnych podań.
W drugiej części meczu było w zasadzie podobnie. No, może ciut lepiej. Przewagę miała Arka, to gdynianie byli bliżsi strzelenia zwycięskiego gola. W 62. minucie w doskonałej sytuacji po podaniu u Ivanovskiego znalazł się Labukas, ale jego strzał z 10 metrów instynktownie nogami odbił Matko Perdijić. Dziesięć minut później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego z piłką minął się bramkarz Niebieskich, ale żaden z arkowców tego nie wykorzystał. Niebiescy mogli trafił w 67. minucie, ale Krzysztof Nykiel zamiast w bramkę, strzelił ponad nią.
Kilka osobnych słów trzeba też poświęcić bramkarzowi Arki Norbertowi Witkowskiemu. Nie wiemy dlaczego, ale na boisko wyszedł wyjątkowo rozkojarzony. Kilka razy wybijał piłkę prosto pod nogi chorzowskich piłkarzy, w jednej z sytuacji wyszedł daleko do piłki i w nią nie trafił. Dziwne.
Mecz Ruchu z Arką rozczarował. Jak najmniej takich "widowisk" prosimy.
wp.pl
O pierwszej połowie tego spotkania najlepiej zapomnieć. W slangu młodzieżowym nazwalibyśmy ją "rzeźnią" dla oczu. Spotkały się dwa bardzo przeciętne zespoły i to było widać. Są czasami takie mecze, gdy jest 0:0, a pomimo tego zachwycamy się. Mówimy, że to "mecz dla koneserów", doceniamy rozwiązania taktyczne, zaangażowanie. Nie tym razem.
W tej beznadziei nieco lepiej prezentowała się Arka. W siódmej minucie nawet groźnie z daleka uderzył Paweł Zawistowski, pół godziny później dwie akcje rozegrali Płotka z Ivanovskim, ale ten drugi nie potrafił ich skutecznie wykończyć. Ruch odpowiedział mocnym uderzeniem z 30 metrów Macieja Sadloka, po którym trochę problemów miał Norbert Witkowski. I to by było na tyle o czym warto wspomnieć. Poza tym mieliśmy kilka rzutów rożnych bez efektu, mizernych strzałów i mnóstwo niedokładnych podań.
W drugiej części meczu było w zasadzie podobnie. No, może ciut lepiej. Przewagę miała Arka, to gdynianie byli bliżsi strzelenia zwycięskiego gola. W 62. minucie w doskonałej sytuacji po podaniu u Ivanovskiego znalazł się Labukas, ale jego strzał z 10 metrów instynktownie nogami odbił Matko Perdijić. Dziesięć minut później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego z piłką minął się bramkarz Niebieskich, ale żaden z arkowców tego nie wykorzystał. Niebiescy mogli trafił w 67. minucie, ale Krzysztof Nykiel zamiast w bramkę, strzelił ponad nią.
Kilka osobnych słów trzeba też poświęcić bramkarzowi Arki Norbertowi Witkowskiemu. Nie wiemy dlaczego, ale na boisko wyszedł wyjątkowo rozkojarzony. Kilka razy wybijał piłkę prosto pod nogi chorzowskich piłkarzy, w jednej z sytuacji wyszedł daleko do piłki i w nią nie trafił. Dziwne.
Mecz Ruchu z Arką rozczarował. Jak najmniej takich "widowisk" prosimy.
wp.pl
Copyright Arka Gdynia |