Aktualności
15.10.2010
Polakow: Kafarski to wredny trener (Przegląd Sportowy)
Trener jest artystą. Reżyserem, rzeźbiarzem i malarzem jednocześnie. I jeszcze dyrygentem. Żeby zestawić jedenastu ludzi, nie może się zgodzić na to, aby skrzypce grały walca, a trąba rumbę - mówi "Przeglądowi Sportowemu" Grzegorz Polakow, były trener Arki i Lechii.
Komu będzie pan kibicował w derbach Trójmiasta?
Jestem rozdarty. W Lechii trenowałem od 11 roku życia do matury, za to potem przez wiele lat prowadziłem Arkę. W niedzielę będę za gdynianami. Z jednego względu - dali mi karnet na stadion, natomiast Lechia kompletnie o mnie zapomniała.
W ilu meczach derbowych prowadził pan Arkę bądź Lechię?
Nie pamiętam. To była głównie Arka i przeważnie wygrywałem. Uważano je za mecze o podwyższonym ryzyku, choć nie takim jak derby Krakowa. Nie było świętej wojny, takiej nigdy w Trójmieście nie będzie.
Trenera Lechii Tomasza Kafarskiego uczy pan zawodu. Jakim był studentem?
Kafarski to wredny trener. I to mnie cieszy. Dobry trener musi być wredny, nie żadna tam plastelina. Nie jestem zaskoczony, że mu tak dobrze idzie. Trenowałem dziadka Tomka, bramkarza w Kaszubii Kościerzyna. Uczyłem go później trenowania. Kaszubska solidność. Tomek był u mnie na kursie i podobało mi się, że on wszystkiego, co mówię, nie przyjmował bezkrytycznie. Drążył, zadawał pytania. Chciał tworzyć samodzielnie. Bo trener jest artystą. Reżyserem, rzeźbiarzem i malarzem jednocześnie. I jeszcze dyrygentem. Żeby zestawić jedenastu ludzi, nie może się zgodzić na to, żeby skrzypce grały walca, a trąba rumbę. Musi być jedno brzmienie.
Więcej przeczytasz w piątkowym „Przeglądzie Sportowym"
Rozmawiał ŁUKASZ OLKOWICZ - Przegląd Sportowy
Komu będzie pan kibicował w derbach Trójmiasta?
Jestem rozdarty. W Lechii trenowałem od 11 roku życia do matury, za to potem przez wiele lat prowadziłem Arkę. W niedzielę będę za gdynianami. Z jednego względu - dali mi karnet na stadion, natomiast Lechia kompletnie o mnie zapomniała.
W ilu meczach derbowych prowadził pan Arkę bądź Lechię?
Nie pamiętam. To była głównie Arka i przeważnie wygrywałem. Uważano je za mecze o podwyższonym ryzyku, choć nie takim jak derby Krakowa. Nie było świętej wojny, takiej nigdy w Trójmieście nie będzie.
Trenera Lechii Tomasza Kafarskiego uczy pan zawodu. Jakim był studentem?
Kafarski to wredny trener. I to mnie cieszy. Dobry trener musi być wredny, nie żadna tam plastelina. Nie jestem zaskoczony, że mu tak dobrze idzie. Trenowałem dziadka Tomka, bramkarza w Kaszubii Kościerzyna. Uczyłem go później trenowania. Kaszubska solidność. Tomek był u mnie na kursie i podobało mi się, że on wszystkiego, co mówię, nie przyjmował bezkrytycznie. Drążył, zadawał pytania. Chciał tworzyć samodzielnie. Bo trener jest artystą. Reżyserem, rzeźbiarzem i malarzem jednocześnie. I jeszcze dyrygentem. Żeby zestawić jedenastu ludzi, nie może się zgodzić na to, żeby skrzypce grały walca, a trąba rumbę. Musi być jedno brzmienie.
Więcej przeczytasz w piątkowym „Przeglądzie Sportowym"
Rozmawiał ŁUKASZ OLKOWICZ - Przegląd Sportowy
Copyright Arka Gdynia |