Aktualności
14.10.2010
2na2: Grzegorz Witt i Jarosław Krupski: W derbach nie zabraknie motywacji!
Na tydzień przed meczem z Lechią rozmawialiśmy z asystentami trenera Dariusza Pasieki. Niewątpliwie ten tydzień będzie także okresem wytężonej "pracy medialnej" naszych zawodników i trenera. Dlatego dziś przedstawiamy sytuację zespołu w ocenach Grzegorza Witta i Jarosława Krupskiego.
Na początek pytanie do trenera Witta – jak Pan ocenia naszą drużynę pod względem przygotowania motorycznego oraz ogólnej sprawności fizycznej?
Grzegorz Witt: Można powiedzieć, że drużyna jest nowa. Doszło do nas wielu zawodników. Przygotowanie motoryczne drużyny to nie jest kwestia miesiąca czy dwóch. Jest to proces, który trwa zdecydowanie dłużej i tak naprawdę zespół będziemy mogli pod tym względem ocenić po dłuższym okresie czasu, a wg mnie jest to minimum pół roku pracy. Wówczas można się podjęć oceniania wykonanej pracy, środków treningowych jakie zastosowaliśmy i możemy wyciągnąć konkretne wnioski chociażby na podstawie specjalistycznych badań wydolnościowych.
Tak jak wspomniałem mamy wielu nowych zawodników, którzy w czasie okresu przygotowawczego dochodzili do formy i wydaje mi się, że ich optymalną dyspozycję fizyczną zobaczymy po przepracowanym w pełni zimowym okresie przygotowawczym przed rundą wiosenną. Nie ukrywajmy, że zawodnicy dochodzili w różnych momentach, przytrafiły się również kontuzje i to wszystko ma wpływ na taki a nie inny stan rzeczy. Podsumowując, uważam jednak, że jest nieźle, wydaje mi się, że nie odbiegamy od innych drużyn przygotowaniem fizycznym co widać w meczach.
Jak na te sprawy wpływa przerwa z którą mamy do czynienia w chwili obecnej, czyli wybicie z rytmu meczowego?
GW: Zostało nas raptem 11 na treningach – część jest na zgrupowaniach reprezentacji Polski, pozostali pojechali wraz z drużyną Młodej Ekstraklasy – w związku z tym ciężko byłoby nam rozegrać sparing. Jednak tak dozujemy obciążeniem, żeby było ono bardzo zbliżone do tego, które występuje w czasie meczu. Możemy się skupić na innych rzeczach, takich jak treningi indywidualne, które przeprowadzam na hali z niektórymi zawodnikami, jest więc okazja by nadrobić pewne zaległości. Na pewno rozegranie meczu kontrolnego nie byłoby złym rozwiązaniem jednak nie uważam, żeby jego brak niekorzystnie wpływał na poszczególnych zawodników, wręcz przeciwnie, u niektórych ta forma może wręcz wzrosnąć.
Pytanie do trenera Krupskiego – ma Pan pod swoją pieczą czterech zawodników. Jak ocenia Pan tych młodszych czyli Michała Szromnika i Hirka Zocha?
Jarosław Krupski: Ich szczęście polega na tym, że mogą pracować z doświadczonymi bramkarzami, którymi są Norbert i Andrzej. Mają więc od kogo się uczyć. Myślę, że blisko ich poziomu jest Hieronim Zoch, któremu brakuje do nich naprawdę niedużo. Co do Michała, to uważam, że czeka go jeszcze dużo więcej pracy, jednak nie należy zapominać, że on ma dopiero 17 lat.
Wydaje się on być perspektywicznym zawodnikiem. Czy Michał ma zadatki na dobrego bramkarza i wyróżnia się czymś konkretnie?
JK: Ciężko odpowiedzieć na takie pytanie. Na pewno mając go codziennie pod swoim okiem widzę postępy jakie on robi i to jest najważniejsze, natomiast pewne cechy nabywa się z doświadczeniem. Tak ważne rzeczy w dzisiejszej piłce jak granie wysoko, ustawianie i podpowiadanie obrońcom – są to rzeczy, które ciężko wyrobić na treningach.
Chcielibyśmy poruszyć temat gry nogami Norberta co do której jest sporo zastrzeżeń. Dużo trenujecie, czy ilość wykonywanych powtórzeń może korzystnie wpłynąć na takie umiejętności piłkarskie?
JK: Ja osobiście mam nadzieje, że te nasze wspólne treningi pomogą i przyznam szczerze, że dwa lata temu, ta gra nogami zarówno u Norberta czy Andrzeja wyglądała dużo gorzej niż obecnie. Można powiedzieć, że odnotowali pewien postęp. Należy jednak pamiętać o tym, że jakość zagranych piłek w czasie meczu a na treningu to zupełnie inna bajka, to nie są proste zagrania. Ja nie dziwie się kibicom na trybunach, że oni nie są zachwyceni tą grą nogami, jednak nie zwracają już oni takiej uwagi właśnie na jakość tych piłek zagranych do bramkarza. Czasami jest to piłka na słabszą nogę, lub w koźle. Analizując jednak statystki, to ta gra nogami u Norberta nie wygląda tak źle.
Ponadto zauważyliśmy, że stara się Pan na treningach uczyć bramkarzy głośnego komunikowania się z resztą drużyny.
JK: To na pewno pomaga później w meczu. Mówiłem o tym wcześniej – im zawodnik jest młodszy, tym bardziej cichy. Tak jakby boi się krzyknąć na starszego kolegę. Ja jednak wymagam od wszystkich bramkarzy, aby za każdym razem, czy to w czasie gierek treningowych czy innych ćwiczeń dużo podpowiadać, ustawiać linie obrony, przesuwać ją. Staramy się zwracać na to dużą uwagę. Na pewno im bramkarz posiada więcej doświadczenia tym łatwiej jest mu takie zadania wykonywać. Gdy ta komunikacja jest na odpowiednim poziomie, to pomaga to zarówno jemu jak i reszcie drużyny, bramkarz nabiera większej pewności.
Zmieńmy temat. Jak panowie oceniają naszą Ekstraklasę w porównaniu do tego co było parę lat temu. Czy poziom idzie ciągle do góry?
JK: Mimo wszystko chyba idzie w górę. Przede wszystkim sprowadzamy coraz więcej zawodników z zagranicy, od których my się możemy czegoś nauczyć, którzy wnoszą nową jakość do ligi. Myślę, że poziom szkolenia młodzieży również jest wyższy. Ponadto cała infrastruktura związana z otoczką naszej ligi jest na coraz wyższym poziomie – chociażby stadiony. Myślę, że każdy z tych elementów wpływa na to, że poziom się podnosi.
GW: Moim zdaniem poziom jest na pewno bardzo wyrównany o czym możemy się przekonać na przykładzie obecnego sezonu, gdzie nie ma zdecydowanych faworytów, nie ma też zespołów, które zdecydowanie odbiegają poziomem. Mam jednak mieszane uczucia co do poziomu sportowego. W porównaniu do Europy to niestety nasze zespoły nie prezentują się zbyt dobrze, co widać najlepiej w europejskich pucharach.
A co jest główną przyczyną takiego stanu rzeczy? Na pewno składa się na to mnóstwo czynników, jednak w czym najbardziej odbiegamy od Europy?
GW: System szkolenia. Szczytem piramidy jest gra na poziomie ekstraklasy. Jeśli jej podstawa, czyli ilość tych dzieci oraz przede wszystkim jakość szkolenia będzie rosła, tym lepszych będziemy mieli zawodników. Jeżeli chodzi o szkoleniowców (mówię tu o szkoleniu młodzieży), to niestety tutaj pozostaje również wiele do życzenia. Często są to osoby nieprzygotowane.
Mamy problem z tym, że trenerzy mają takie a nie inne uposażenia, więc do pracy z grupami młodzieżowymi się nikt nie pcha. Nie mówię tutaj o naszym klubie, gdzie trenerzy juniorów czy Młodej Ekstraklasy posiadają praktycznie najwyższe możliwe wykształcenie – licencje UEFA „A” i pierwszą klasę trenerską. Chodzi mi o poziom małych miast czy wsi. Jeżeli taki trener za prowadzenie zespołu dostaje 300 czy 400 złotych, to proszę wybaczyć, ale nikt nie będzie w to inwestować, nie będzie się dokształcać – myślę, że tu jest największy problem.
Uważam, że w Gdyni mamy naprawdę solidną podstawę – jest współpraca ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Arka, gdzie trenerzy również się dokształcają. Klub organizuje zagraniczne staże – byliśmy razem w Hoffenheim, teraz Jarek (Krupski) był w Norymberdze. Będziemy starali się wykorzystać kontakty trenera Pasieki aby pojechać jeszcze do jakiegoś klubu Bundesligi.
Chcielibyśmy jeszcze zapytać o taką kwestię treningu jak przygotowanie mentalne, psychologiczne. Jak to wygląda w naszym klubie?
GW: Nie ma od tego fachowca, aczkolwiek zastanawiamy się nad zatrudnieniem takiej osoby, ponieważ uważam, że niektórym zawodnikom jest potrzebna taka osoba co jest przecież zupełnie normalną sprawą. Na razie jednak to głównie pierwszy trener jak i właściwie cały sztab szkoleniowy stara się odgrywać taką rolę. Rozmawiamy dużo z zawodnikami, nie tylko o tym co robimy na treningach, staramy się wyczuwać ich samopoczucie i nastawienie.
Jeśli jesteśmy już przy trenerze Pasiece to chcielibyśmy się dowiedzieć jak długo trwa Wasza znajomość? Czy znaliście się już przed przybyciem trenera do Arki?
GW: Ja tylko chodziłem na mecze trenera Pasieki gdy mieszkałem w Bydgoszczy.
JK: Ja możliwe, że kiedyś zagrałem nawet przeciwko trenerowi w meczu towarzyskim, graliśmy z Zawiszą, gdy on jeszcze tam grał. Był to praktycznie jedyny kontakt.
Przejdźmy do najbliższego meczu. Niektórzy twierdzą, że to najważniejsze spotkanie w sezonie. Jak wygląda nastawienie drużyny przed niedzielnymi derbami? Większość zawodników pierwszy raz zagra w naszych barwach w takim meczu, czy są świadomi jaki ciężar spoczywa na ich barkach?
JK: Ja myślę, że ci, którzy są tutaj dłużej zaczynają powoli tłumaczyć nowym zawodnikom, przede wszystkim obcokrajowcom co oznaczają dla nas derby z Lechią. Z jednej strony nie chcemy pompować tego balonika i jak najmniej o tym w szatni mówimy, jednak każdy gdy słyszy słowo derby, bez względu na to gdzie się one odbywają, to przygotowuje się jakoś na swój sposób do takiego spotkania.
GW: Nasi piłkarze są w pełni profesjonalistami, weźmy przykład Emila Nolla – myślę, że dla niego tak do końca nie jest ważne czy gra z Lechią czy jakimś innym zespołem. Do każdego meczu stara się przygotować maksymalnie. Oczywiście on zdaje sobie sprawę z tego jak ważny mecz nas czeka, sam nieraz już o tym z nim rozmawiałem i na pewno jeszcze spotęguję swoje zaangażowanie, jednak myślę, że profesjonalny piłkarz powinien być przygotowany i zaangażowany w stu procentach do każdego meczu.
Czyli uważacie, że to pompowanie balonika wpłynęłoby niekorzystnie na drużynę?
GW: Ale ono i tak będzie. Poprzez media, czy poprzez rozmowy między sobą.
JK: Trzeba się odpowiednio nastawić nawet na wyjście na rozgrzewkę. Wiadomo jak zostaniemy tam przywitani. Każdy już powoli zaczyna odczuwać emocje związane z tym spotkaniem.
Panowie obaj grali w derbach, chcielibyśmy poprosić o wspomnienie jakichś konkretnych spotkań, które najbardziej utkwiły wam w pamięci.
GW: Ja najbardziej pamiętam mecz, który odbył się bodajże w 93 roku. Zakończył się wynikiem 0-0. Wyszedłem w pierwszym składzie i nie zapomnę tego obrazka gdy wyszedłem z tunelu. Byłem w szoku jak zobaczyłem cały stadion przy Ejsmonda pełen kibiców. Wtedy rzadko się zdarzało żeby był on tak wypełniony, aż po same brzegi. Zarówno całe korty jak i Górka, miejsce między Górką a trybuną. Wspaniały doping przez cały mecz – pamiętam, że przeżyłem wtedy mały szok, pozytywny oczywiście.
JK: Ja powiem, że od momentu powrotu Arki i Lechii do Ekstraklasy wypowiadałem się na ten temat przed każdymi derbami i nie przynosiło to jakiegoś szczególnego rezultatu, więc tym razem nie będę nic o tym mówił (śmiech).
Wiedzą panowie, że Arka w tym sezonie jest na swoistej sinusoidzie. Od pierwszej kolejki idziemy trybem „porażka-remis-zwycięstwo”. Podpowiemy tylko, że ostatni mecz zremisowaliśmy…
GW i JK: (śmiech) Tak słyszeliśmy już o tym. Na pewno 3 punkty byłby dla nas ogromnym sukcesem i nie ukrywamy, że bardzo byśmy chcieli aby ta sinusoida pozostała w tej serii nadal aktualna. Myślę, że kibice również byliby bardzo zadowoleni.
To na pewno. Myślimy, że znaleźli by się tacy, którzy odpuścili by drużynie wszystkie pozostałe grzechy jeśli ta zdobyłaby 6 punktów w meczach z Lechią.
JK: Tak, ale to tylko 6 punktów w przekroju całego sezonu. Jednak w ogólnym rozrachunku, patrząc zwłaszcza na poprzedni sezon, te 6 punktów z Lechią byłoby ogromnym kapitałem. Zwłaszcza przy tak wyrównanym poziomie ligi, gdzie każdy może wygrać z każdym.
W zeszłym sezonie zdobywając 6 punktów na Lechii prawdopodobnie zamienilibyśmy się z nimi miejscami w tabeli. Oby więc tym razem komplet punktów z rywalem zza miedzy padł naszym łupem.
Czekamy w takim razie na pozytywny wynik w Gdańsku i życzymy owocnych przygotowań do niedzielnego spotkania.
Rozmawiali: Bartłomiej Hapka i Aleksander Reyman
Na początek pytanie do trenera Witta – jak Pan ocenia naszą drużynę pod względem przygotowania motorycznego oraz ogólnej sprawności fizycznej?
Grzegorz Witt: Można powiedzieć, że drużyna jest nowa. Doszło do nas wielu zawodników. Przygotowanie motoryczne drużyny to nie jest kwestia miesiąca czy dwóch. Jest to proces, który trwa zdecydowanie dłużej i tak naprawdę zespół będziemy mogli pod tym względem ocenić po dłuższym okresie czasu, a wg mnie jest to minimum pół roku pracy. Wówczas można się podjęć oceniania wykonanej pracy, środków treningowych jakie zastosowaliśmy i możemy wyciągnąć konkretne wnioski chociażby na podstawie specjalistycznych badań wydolnościowych.
Tak jak wspomniałem mamy wielu nowych zawodników, którzy w czasie okresu przygotowawczego dochodzili do formy i wydaje mi się, że ich optymalną dyspozycję fizyczną zobaczymy po przepracowanym w pełni zimowym okresie przygotowawczym przed rundą wiosenną. Nie ukrywajmy, że zawodnicy dochodzili w różnych momentach, przytrafiły się również kontuzje i to wszystko ma wpływ na taki a nie inny stan rzeczy. Podsumowując, uważam jednak, że jest nieźle, wydaje mi się, że nie odbiegamy od innych drużyn przygotowaniem fizycznym co widać w meczach.
Jak na te sprawy wpływa przerwa z którą mamy do czynienia w chwili obecnej, czyli wybicie z rytmu meczowego?
GW: Zostało nas raptem 11 na treningach – część jest na zgrupowaniach reprezentacji Polski, pozostali pojechali wraz z drużyną Młodej Ekstraklasy – w związku z tym ciężko byłoby nam rozegrać sparing. Jednak tak dozujemy obciążeniem, żeby było ono bardzo zbliżone do tego, które występuje w czasie meczu. Możemy się skupić na innych rzeczach, takich jak treningi indywidualne, które przeprowadzam na hali z niektórymi zawodnikami, jest więc okazja by nadrobić pewne zaległości. Na pewno rozegranie meczu kontrolnego nie byłoby złym rozwiązaniem jednak nie uważam, żeby jego brak niekorzystnie wpływał na poszczególnych zawodników, wręcz przeciwnie, u niektórych ta forma może wręcz wzrosnąć.
Pytanie do trenera Krupskiego – ma Pan pod swoją pieczą czterech zawodników. Jak ocenia Pan tych młodszych czyli Michała Szromnika i Hirka Zocha?
Jarosław Krupski: Ich szczęście polega na tym, że mogą pracować z doświadczonymi bramkarzami, którymi są Norbert i Andrzej. Mają więc od kogo się uczyć. Myślę, że blisko ich poziomu jest Hieronim Zoch, któremu brakuje do nich naprawdę niedużo. Co do Michała, to uważam, że czeka go jeszcze dużo więcej pracy, jednak nie należy zapominać, że on ma dopiero 17 lat.
Wydaje się on być perspektywicznym zawodnikiem. Czy Michał ma zadatki na dobrego bramkarza i wyróżnia się czymś konkretnie?
JK: Ciężko odpowiedzieć na takie pytanie. Na pewno mając go codziennie pod swoim okiem widzę postępy jakie on robi i to jest najważniejsze, natomiast pewne cechy nabywa się z doświadczeniem. Tak ważne rzeczy w dzisiejszej piłce jak granie wysoko, ustawianie i podpowiadanie obrońcom – są to rzeczy, które ciężko wyrobić na treningach.
Chcielibyśmy poruszyć temat gry nogami Norberta co do której jest sporo zastrzeżeń. Dużo trenujecie, czy ilość wykonywanych powtórzeń może korzystnie wpłynąć na takie umiejętności piłkarskie?
JK: Ja osobiście mam nadzieje, że te nasze wspólne treningi pomogą i przyznam szczerze, że dwa lata temu, ta gra nogami zarówno u Norberta czy Andrzeja wyglądała dużo gorzej niż obecnie. Można powiedzieć, że odnotowali pewien postęp. Należy jednak pamiętać o tym, że jakość zagranych piłek w czasie meczu a na treningu to zupełnie inna bajka, to nie są proste zagrania. Ja nie dziwie się kibicom na trybunach, że oni nie są zachwyceni tą grą nogami, jednak nie zwracają już oni takiej uwagi właśnie na jakość tych piłek zagranych do bramkarza. Czasami jest to piłka na słabszą nogę, lub w koźle. Analizując jednak statystki, to ta gra nogami u Norberta nie wygląda tak źle.
Ponadto zauważyliśmy, że stara się Pan na treningach uczyć bramkarzy głośnego komunikowania się z resztą drużyny.
JK: To na pewno pomaga później w meczu. Mówiłem o tym wcześniej – im zawodnik jest młodszy, tym bardziej cichy. Tak jakby boi się krzyknąć na starszego kolegę. Ja jednak wymagam od wszystkich bramkarzy, aby za każdym razem, czy to w czasie gierek treningowych czy innych ćwiczeń dużo podpowiadać, ustawiać linie obrony, przesuwać ją. Staramy się zwracać na to dużą uwagę. Na pewno im bramkarz posiada więcej doświadczenia tym łatwiej jest mu takie zadania wykonywać. Gdy ta komunikacja jest na odpowiednim poziomie, to pomaga to zarówno jemu jak i reszcie drużyny, bramkarz nabiera większej pewności.
Zmieńmy temat. Jak panowie oceniają naszą Ekstraklasę w porównaniu do tego co było parę lat temu. Czy poziom idzie ciągle do góry?
JK: Mimo wszystko chyba idzie w górę. Przede wszystkim sprowadzamy coraz więcej zawodników z zagranicy, od których my się możemy czegoś nauczyć, którzy wnoszą nową jakość do ligi. Myślę, że poziom szkolenia młodzieży również jest wyższy. Ponadto cała infrastruktura związana z otoczką naszej ligi jest na coraz wyższym poziomie – chociażby stadiony. Myślę, że każdy z tych elementów wpływa na to, że poziom się podnosi.
GW: Moim zdaniem poziom jest na pewno bardzo wyrównany o czym możemy się przekonać na przykładzie obecnego sezonu, gdzie nie ma zdecydowanych faworytów, nie ma też zespołów, które zdecydowanie odbiegają poziomem. Mam jednak mieszane uczucia co do poziomu sportowego. W porównaniu do Europy to niestety nasze zespoły nie prezentują się zbyt dobrze, co widać najlepiej w europejskich pucharach.
A co jest główną przyczyną takiego stanu rzeczy? Na pewno składa się na to mnóstwo czynników, jednak w czym najbardziej odbiegamy od Europy?
GW: System szkolenia. Szczytem piramidy jest gra na poziomie ekstraklasy. Jeśli jej podstawa, czyli ilość tych dzieci oraz przede wszystkim jakość szkolenia będzie rosła, tym lepszych będziemy mieli zawodników. Jeżeli chodzi o szkoleniowców (mówię tu o szkoleniu młodzieży), to niestety tutaj pozostaje również wiele do życzenia. Często są to osoby nieprzygotowane.
Mamy problem z tym, że trenerzy mają takie a nie inne uposażenia, więc do pracy z grupami młodzieżowymi się nikt nie pcha. Nie mówię tutaj o naszym klubie, gdzie trenerzy juniorów czy Młodej Ekstraklasy posiadają praktycznie najwyższe możliwe wykształcenie – licencje UEFA „A” i pierwszą klasę trenerską. Chodzi mi o poziom małych miast czy wsi. Jeżeli taki trener za prowadzenie zespołu dostaje 300 czy 400 złotych, to proszę wybaczyć, ale nikt nie będzie w to inwestować, nie będzie się dokształcać – myślę, że tu jest największy problem.
Uważam, że w Gdyni mamy naprawdę solidną podstawę – jest współpraca ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Arka, gdzie trenerzy również się dokształcają. Klub organizuje zagraniczne staże – byliśmy razem w Hoffenheim, teraz Jarek (Krupski) był w Norymberdze. Będziemy starali się wykorzystać kontakty trenera Pasieki aby pojechać jeszcze do jakiegoś klubu Bundesligi.
Chcielibyśmy jeszcze zapytać o taką kwestię treningu jak przygotowanie mentalne, psychologiczne. Jak to wygląda w naszym klubie?
GW: Nie ma od tego fachowca, aczkolwiek zastanawiamy się nad zatrudnieniem takiej osoby, ponieważ uważam, że niektórym zawodnikom jest potrzebna taka osoba co jest przecież zupełnie normalną sprawą. Na razie jednak to głównie pierwszy trener jak i właściwie cały sztab szkoleniowy stara się odgrywać taką rolę. Rozmawiamy dużo z zawodnikami, nie tylko o tym co robimy na treningach, staramy się wyczuwać ich samopoczucie i nastawienie.
Jeśli jesteśmy już przy trenerze Pasiece to chcielibyśmy się dowiedzieć jak długo trwa Wasza znajomość? Czy znaliście się już przed przybyciem trenera do Arki?
GW: Ja tylko chodziłem na mecze trenera Pasieki gdy mieszkałem w Bydgoszczy.
JK: Ja możliwe, że kiedyś zagrałem nawet przeciwko trenerowi w meczu towarzyskim, graliśmy z Zawiszą, gdy on jeszcze tam grał. Był to praktycznie jedyny kontakt.
Przejdźmy do najbliższego meczu. Niektórzy twierdzą, że to najważniejsze spotkanie w sezonie. Jak wygląda nastawienie drużyny przed niedzielnymi derbami? Większość zawodników pierwszy raz zagra w naszych barwach w takim meczu, czy są świadomi jaki ciężar spoczywa na ich barkach?
JK: Ja myślę, że ci, którzy są tutaj dłużej zaczynają powoli tłumaczyć nowym zawodnikom, przede wszystkim obcokrajowcom co oznaczają dla nas derby z Lechią. Z jednej strony nie chcemy pompować tego balonika i jak najmniej o tym w szatni mówimy, jednak każdy gdy słyszy słowo derby, bez względu na to gdzie się one odbywają, to przygotowuje się jakoś na swój sposób do takiego spotkania.
GW: Nasi piłkarze są w pełni profesjonalistami, weźmy przykład Emila Nolla – myślę, że dla niego tak do końca nie jest ważne czy gra z Lechią czy jakimś innym zespołem. Do każdego meczu stara się przygotować maksymalnie. Oczywiście on zdaje sobie sprawę z tego jak ważny mecz nas czeka, sam nieraz już o tym z nim rozmawiałem i na pewno jeszcze spotęguję swoje zaangażowanie, jednak myślę, że profesjonalny piłkarz powinien być przygotowany i zaangażowany w stu procentach do każdego meczu.
Czyli uważacie, że to pompowanie balonika wpłynęłoby niekorzystnie na drużynę?
GW: Ale ono i tak będzie. Poprzez media, czy poprzez rozmowy między sobą.
JK: Trzeba się odpowiednio nastawić nawet na wyjście na rozgrzewkę. Wiadomo jak zostaniemy tam przywitani. Każdy już powoli zaczyna odczuwać emocje związane z tym spotkaniem.
Panowie obaj grali w derbach, chcielibyśmy poprosić o wspomnienie jakichś konkretnych spotkań, które najbardziej utkwiły wam w pamięci.
GW: Ja najbardziej pamiętam mecz, który odbył się bodajże w 93 roku. Zakończył się wynikiem 0-0. Wyszedłem w pierwszym składzie i nie zapomnę tego obrazka gdy wyszedłem z tunelu. Byłem w szoku jak zobaczyłem cały stadion przy Ejsmonda pełen kibiców. Wtedy rzadko się zdarzało żeby był on tak wypełniony, aż po same brzegi. Zarówno całe korty jak i Górka, miejsce między Górką a trybuną. Wspaniały doping przez cały mecz – pamiętam, że przeżyłem wtedy mały szok, pozytywny oczywiście.
JK: Ja powiem, że od momentu powrotu Arki i Lechii do Ekstraklasy wypowiadałem się na ten temat przed każdymi derbami i nie przynosiło to jakiegoś szczególnego rezultatu, więc tym razem nie będę nic o tym mówił (śmiech).
Wiedzą panowie, że Arka w tym sezonie jest na swoistej sinusoidzie. Od pierwszej kolejki idziemy trybem „porażka-remis-zwycięstwo”. Podpowiemy tylko, że ostatni mecz zremisowaliśmy…
GW i JK: (śmiech) Tak słyszeliśmy już o tym. Na pewno 3 punkty byłby dla nas ogromnym sukcesem i nie ukrywamy, że bardzo byśmy chcieli aby ta sinusoida pozostała w tej serii nadal aktualna. Myślę, że kibice również byliby bardzo zadowoleni.
To na pewno. Myślimy, że znaleźli by się tacy, którzy odpuścili by drużynie wszystkie pozostałe grzechy jeśli ta zdobyłaby 6 punktów w meczach z Lechią.
JK: Tak, ale to tylko 6 punktów w przekroju całego sezonu. Jednak w ogólnym rozrachunku, patrząc zwłaszcza na poprzedni sezon, te 6 punktów z Lechią byłoby ogromnym kapitałem. Zwłaszcza przy tak wyrównanym poziomie ligi, gdzie każdy może wygrać z każdym.
W zeszłym sezonie zdobywając 6 punktów na Lechii prawdopodobnie zamienilibyśmy się z nimi miejscami w tabeli. Oby więc tym razem komplet punktów z rywalem zza miedzy padł naszym łupem.
Czekamy w takim razie na pozytywny wynik w Gdańsku i życzymy owocnych przygotowań do niedzielnego spotkania.
Rozmawiali: Bartłomiej Hapka i Aleksander Reyman
Copyright Arka Gdynia |