Aktualności
02.10.2010
Futbol na...
Bardzo słabe zawody obejrzeli kibice w Gdyni. Arka bezbramkowa zremisowała z Polonią Warszawa. O ile w pierwszej połowie na murawie jeszcze trochę się działo, o tyle już w drugiej odsłonie piłkarze nie rozgrzali publiczności. Polonia tym samym kontynuuje serię meczów bez straconej bramki na wyjeździe. Arka znów zawodzi w ataku.
Trener Janas nieco zaskoczył, gdyż w wyjściowym składzie zabrakło miejsca dla Sebastina Przyrowskiego. Między słupkami stanął więcMichał Gliwa. Na ławce rezerwowych usiadł także Ebi Smolarek. Polonia rozpoczęła ustawieniem z jednym wysuniętym napastnikiem, którym wobec kary Artura Sobiecha był Daniel Gołębiewski. Trener Janas zdecydował się na grę piątką w drugiej linii. Widać dobrze wiedział, że w tym aspekcie Arka nie prezentowała się ostatnio najlepiej. Środek pomocy żółto-niebieskich w starciu z Cracovią wypadł blado. Z kolei Dariusz Pasieka postawił na identyczną "11", co tydzień temu w Krakowie.
Kibice w pierwszej połowie, mimo braku bramek na emocje na pewno nie mogli narzekać. Pierwszy groźny strzał w meczu oddał Bruno. Jego uderzenie o centymetry minęło jednak bramkę gospodarzy. Gospodarze grając przed własną publicznością często gościli na połowie przeciwnika, przez co mecz toczony był w szybkim tempie.
W 14. minucie chytrym dośrodkowaniem z rzutu wolnego popisał się Adrian Mierzejewski, ale futbolówkę penie złapał Witkowski. Po chwili goście powinni prowadzić 1:0. W sobie tylko wiadomy sposób Mierzejewski nie trafił piłką do pustej bramki. Pomocnik Polonii znalazł się w wyśmienitej sytuacji, po tym jak uprzedził wychodzącego z pola karnego bramkarza gospodarzy. Zmierzającą do siatki futbolówkę ofiarnym wślizgiem wybił jednak Emil Noll. Arka odpowiedziała po rzucie rożnym, ale Rozić nieznacznie się pomylił.
W 28. minucie byliśmy świadkami kontrowersyjnej sytuacji. Bramkarz gospodarzy dotknął piłkę ręką poza polem karnym. Czerwona kartka więc ewidentna. Sędzia napomniał jednak kapitana gdynian jedynie żółtka kartką! Po tym zdarzeniu groźnie uderzał Mierzejewski, a piłkę lecącą przy prawy słupku sparował "bohater" akcji sprzed kilkudziesięciu sekund.
Sytuacja sprzed kilku minut wyraźnie rozdrażniła gości, którzy coraz częściej zaczęli dopuszczać się nieprzepisowych zagrań. Mocnym akcentem pierwszą odsłonę pojedynku mógł zakończyć Labukas. Litwin trafił jednak w plecy jednego z Polonistów.
Przyjezdni drugą połowę rozpoczęli z animuszem, ale to gdynianie byli bliżsi szczęścia. W 52. minucie fatalnie spudłował Mirko Ivanovski. Napastnik gospodarzy uderzał piłkę główką z bliska, ale trafił wprost w środek bramki, gdzie stał już Gliwa. Aktywny przez całe spotkanie Mierzejewski w 65. minucie próbował zaskoczyć Witkowskiego. Dwójkowe rozegrane rzutu wolnego z Bruno nie przyniosło spodziewanego efektu. Piłka minęła słupek bramki.
Polonia zepchnęła gospodarzy do obrony. A ci kurczowo schowani za gardą ograniczali się do kontrataków. Gości usilnie dążyli do strzelenia zwycięskiej bramki. Arka ma jednak Labukasa. Ten w 66. minucie zamiast uderzyć w światło bramki trafił w plecy jednego z obrońców drużyny przeciwnej.
Mimo przewagi Polonii nie przekładało się to na klarowne okazje. Mecz można było skwitować słowami piosenki "Nic się nie dzieje, jaki tu spokój". Kibice postanowili zaakcentować na trybunach, iż...wkrótce derby. A mecz wciąż w drugiej połowie nie porywał, a wręcz nudził.
Groźny kontratak Arki zmarnował w 77. minucie Glavina. Denis miał problem z utrzymaniem równowagi i akcja spaliła na panewce. Dziesięć minut później bliski powodzenia był Noll, ale w zamieszaniu podbramkowym źle trafił w piłkę. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry piłkę meczową miał Mawaye. Kameruńczyk fatalnie jednak spudłował. Jeszcze gorzej zachował się natomiast Giovani Duarte, który powinien dograć piłkę do wychodzącego sam na sam z bramkarzem Mawaye. Młody Holender zamiast podawać zagrał futbolówkę w aut...
Piotr Wiśniewski - SportoweFakty.pl
Trener Janas nieco zaskoczył, gdyż w wyjściowym składzie zabrakło miejsca dla Sebastina Przyrowskiego. Między słupkami stanął więcMichał Gliwa. Na ławce rezerwowych usiadł także Ebi Smolarek. Polonia rozpoczęła ustawieniem z jednym wysuniętym napastnikiem, którym wobec kary Artura Sobiecha był Daniel Gołębiewski. Trener Janas zdecydował się na grę piątką w drugiej linii. Widać dobrze wiedział, że w tym aspekcie Arka nie prezentowała się ostatnio najlepiej. Środek pomocy żółto-niebieskich w starciu z Cracovią wypadł blado. Z kolei Dariusz Pasieka postawił na identyczną "11", co tydzień temu w Krakowie.
Kibice w pierwszej połowie, mimo braku bramek na emocje na pewno nie mogli narzekać. Pierwszy groźny strzał w meczu oddał Bruno. Jego uderzenie o centymetry minęło jednak bramkę gospodarzy. Gospodarze grając przed własną publicznością często gościli na połowie przeciwnika, przez co mecz toczony był w szybkim tempie.
W 14. minucie chytrym dośrodkowaniem z rzutu wolnego popisał się Adrian Mierzejewski, ale futbolówkę penie złapał Witkowski. Po chwili goście powinni prowadzić 1:0. W sobie tylko wiadomy sposób Mierzejewski nie trafił piłką do pustej bramki. Pomocnik Polonii znalazł się w wyśmienitej sytuacji, po tym jak uprzedził wychodzącego z pola karnego bramkarza gospodarzy. Zmierzającą do siatki futbolówkę ofiarnym wślizgiem wybił jednak Emil Noll. Arka odpowiedziała po rzucie rożnym, ale Rozić nieznacznie się pomylił.
W 28. minucie byliśmy świadkami kontrowersyjnej sytuacji. Bramkarz gospodarzy dotknął piłkę ręką poza polem karnym. Czerwona kartka więc ewidentna. Sędzia napomniał jednak kapitana gdynian jedynie żółtka kartką! Po tym zdarzeniu groźnie uderzał Mierzejewski, a piłkę lecącą przy prawy słupku sparował "bohater" akcji sprzed kilkudziesięciu sekund.
Sytuacja sprzed kilku minut wyraźnie rozdrażniła gości, którzy coraz częściej zaczęli dopuszczać się nieprzepisowych zagrań. Mocnym akcentem pierwszą odsłonę pojedynku mógł zakończyć Labukas. Litwin trafił jednak w plecy jednego z Polonistów.
Przyjezdni drugą połowę rozpoczęli z animuszem, ale to gdynianie byli bliżsi szczęścia. W 52. minucie fatalnie spudłował Mirko Ivanovski. Napastnik gospodarzy uderzał piłkę główką z bliska, ale trafił wprost w środek bramki, gdzie stał już Gliwa. Aktywny przez całe spotkanie Mierzejewski w 65. minucie próbował zaskoczyć Witkowskiego. Dwójkowe rozegrane rzutu wolnego z Bruno nie przyniosło spodziewanego efektu. Piłka minęła słupek bramki.
Polonia zepchnęła gospodarzy do obrony. A ci kurczowo schowani za gardą ograniczali się do kontrataków. Gości usilnie dążyli do strzelenia zwycięskiej bramki. Arka ma jednak Labukasa. Ten w 66. minucie zamiast uderzyć w światło bramki trafił w plecy jednego z obrońców drużyny przeciwnej.
Mimo przewagi Polonii nie przekładało się to na klarowne okazje. Mecz można było skwitować słowami piosenki "Nic się nie dzieje, jaki tu spokój". Kibice postanowili zaakcentować na trybunach, iż...wkrótce derby. A mecz wciąż w drugiej połowie nie porywał, a wręcz nudził.
Groźny kontratak Arki zmarnował w 77. minucie Glavina. Denis miał problem z utrzymaniem równowagi i akcja spaliła na panewce. Dziesięć minut później bliski powodzenia był Noll, ale w zamieszaniu podbramkowym źle trafił w piłkę. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry piłkę meczową miał Mawaye. Kameruńczyk fatalnie jednak spudłował. Jeszcze gorzej zachował się natomiast Giovani Duarte, który powinien dograć piłkę do wychodzącego sam na sam z bramkarzem Mawaye. Młody Holender zamiast podawać zagrał futbolówkę w aut...
Piotr Wiśniewski - SportoweFakty.pl
Copyright Arka Gdynia |