Aktualności
02.08.2010
Arka - Cartusia 3:0 (Dziennik Bałtycki)
Stadion Korony w Żelistrzewie ma dobrą murawę, ale dojechać na półwysep w weekend, w sezonie, to trudna sztuka. Przekonali się o tym w sobotę zawodnicy obu drużyn i kibice. Mecz Arka - Cartusia, chociaż z opóźnieniem, doszedł jednak do skutku. Żółto-niebiescy w ostatnim sparingu przed inauguracją sezonu 2010/2011 ekstraklasy wygrali 3:0.
Piłkarze Arki chcieli grać w piłkę, a III-ligowej Cartusii tylko się bronić. Ten schemat obowiązywał przez 90 minut, co dla kilkusetosobowej publiczności nie mogło być atrakcyjne. Gdynianie mieli przewagę, wyraźnie dominowali w środkowej strefie boiska, ale zabójcze dla Cartusii okazały się rzuty rożne. Tak właśnie w 19 minucie meczu prowadzenie dla Arki zdobył obrońca Emil Noll, strzelając nieuchronnie z kilku metrów. W pierwszej połowie warto jeszcze było odnotować strzał Pawła Zawistowskiego w poprzeczkę.
Po przerwie scenariusz się powtórzył. Znowu rzut rożny, do odbitej piłki doszedł Michał Płotka i z najbliższej odległości posłał ją do bramki. Radość strzelca była tym większa, że zdobył bramkę na oczach rodziny i przyjaciół z Żelistrzewa, bo właśnie jest wychowankiem miejscowej Korony. Po dwóch golach obrońców o swoich obowiązkach przypomnieli też sobie napastnicy. Tak zbiorowym wysiłkiem padła trzecia bramka. Zbiorowym, bo strzelał Joseph Mawaye, a futbolówka odbiła się jeszcze od Rafała Siemaszki i bezradny Maciej Czyżniewski - syn dyrektora sportowego Arki Andrzeja Czyżniewskiego - musiał wyciągać piłkę z siatki. A swoją drogą to ciekawe, czy "Czyżyk" dyrektor miał pretensje do swoich piłkarzy, że strzelali bramki "Czyżykowi" juniorowi.
Z Dariuszem Pasieką, trenerem Arki, rozmawia Janusz Woźniak
- Gdyby zrobić tabelę ze spotkań sparingowych, to bylibyście w niej wysoko.
- Nie podniecają mnie sparingowe zwycięstwa, występy w takich meczach są tylko etapem w budowaniu formy na ligowy sezon. Trzeba umieć wyciągać z nich wnioski.
- Jakie wnioski po wygranej z Cartusią?
- Było widać, że moim zawodnikom brakuje świeżości, dynamiki, odpowiedniego tempa i płynności przeprowadzanych akcji. To w części normalne, po ciężkim okresie przygotowawczym. Mamy osiem dni, aby drużyna odzyskała świeżość, dynamikę i radość z grania. Myślę, że w najbliższą niedzielę w Krakowie te pożądane zmiany będą widoczne. A na marginesie meczu z Cartusią, to powiem, że nie bardzo zrozumiały był dla mnie zdecydowanie zachowawczy, przez cały mecz, sposób gry rywali. Jeżeli chce się przegrać jak najniżej, to warto też czasami zaatakować.
- Ma Pan bramkostrzelnych obrońców. A napastnicy...
- To chyba dobrze, że potrafimy wykorzystać stałe fragmenty gry. Po to - jak mamy rzut rożny - obrońcy ustawiają się w polu karnym rywali. W sobotę dwa razy dało to pożądany skutek, a trzeciego gola dołożył napastnik Rafał Siemaszko.
- Napastników ciągle jednak szukacie.
- Szukamy. Krótko trwały w minionym tygodniu testy Mateusza Malawskiego, któremu już podziękowaliśmy za współpracę. Przeciwko Cartusii 45 minut zagrał 21-letni Macedończyk Mirko Ivanovski i w najbliższym czasie podejmiemy w klubie decyzje, czy pozostanie z nami na dłużej. Nie ustajemy też w dalszych poszukiwaniach napastnika.
Janusz Woźniak
Piłkarze Arki chcieli grać w piłkę, a III-ligowej Cartusii tylko się bronić. Ten schemat obowiązywał przez 90 minut, co dla kilkusetosobowej publiczności nie mogło być atrakcyjne. Gdynianie mieli przewagę, wyraźnie dominowali w środkowej strefie boiska, ale zabójcze dla Cartusii okazały się rzuty rożne. Tak właśnie w 19 minucie meczu prowadzenie dla Arki zdobył obrońca Emil Noll, strzelając nieuchronnie z kilku metrów. W pierwszej połowie warto jeszcze było odnotować strzał Pawła Zawistowskiego w poprzeczkę.
Po przerwie scenariusz się powtórzył. Znowu rzut rożny, do odbitej piłki doszedł Michał Płotka i z najbliższej odległości posłał ją do bramki. Radość strzelca była tym większa, że zdobył bramkę na oczach rodziny i przyjaciół z Żelistrzewa, bo właśnie jest wychowankiem miejscowej Korony. Po dwóch golach obrońców o swoich obowiązkach przypomnieli też sobie napastnicy. Tak zbiorowym wysiłkiem padła trzecia bramka. Zbiorowym, bo strzelał Joseph Mawaye, a futbolówka odbiła się jeszcze od Rafała Siemaszki i bezradny Maciej Czyżniewski - syn dyrektora sportowego Arki Andrzeja Czyżniewskiego - musiał wyciągać piłkę z siatki. A swoją drogą to ciekawe, czy "Czyżyk" dyrektor miał pretensje do swoich piłkarzy, że strzelali bramki "Czyżykowi" juniorowi.
Z Dariuszem Pasieką, trenerem Arki, rozmawia Janusz Woźniak
- Gdyby zrobić tabelę ze spotkań sparingowych, to bylibyście w niej wysoko.
- Nie podniecają mnie sparingowe zwycięstwa, występy w takich meczach są tylko etapem w budowaniu formy na ligowy sezon. Trzeba umieć wyciągać z nich wnioski.
- Jakie wnioski po wygranej z Cartusią?
- Było widać, że moim zawodnikom brakuje świeżości, dynamiki, odpowiedniego tempa i płynności przeprowadzanych akcji. To w części normalne, po ciężkim okresie przygotowawczym. Mamy osiem dni, aby drużyna odzyskała świeżość, dynamikę i radość z grania. Myślę, że w najbliższą niedzielę w Krakowie te pożądane zmiany będą widoczne. A na marginesie meczu z Cartusią, to powiem, że nie bardzo zrozumiały był dla mnie zdecydowanie zachowawczy, przez cały mecz, sposób gry rywali. Jeżeli chce się przegrać jak najniżej, to warto też czasami zaatakować.
- Ma Pan bramkostrzelnych obrońców. A napastnicy...
- To chyba dobrze, że potrafimy wykorzystać stałe fragmenty gry. Po to - jak mamy rzut rożny - obrońcy ustawiają się w polu karnym rywali. W sobotę dwa razy dało to pożądany skutek, a trzeciego gola dołożył napastnik Rafał Siemaszko.
- Napastników ciągle jednak szukacie.
- Szukamy. Krótko trwały w minionym tygodniu testy Mateusza Malawskiego, któremu już podziękowaliśmy za współpracę. Przeciwko Cartusii 45 minut zagrał 21-letni Macedończyk Mirko Ivanovski i w najbliższym czasie podejmiemy w klubie decyzje, czy pozostanie z nami na dłużej. Nie ustajemy też w dalszych poszukiwaniach napastnika.
Janusz Woźniak
Copyright Arka Gdynia |