Aktualności
15.05.2010
Sotirović: To oni mają problem, nie my (Gazeta Wrocławska)
Dla Śląska pojedynek z Arką Gdynia nie ma już większego znaczenia. Wrocławianie, wygrywając we wtorek z Odrą Wodzisław (4:2), zapewnili sobie utrzymanie w ekstraklasie i teraz walczą już tylko o jak najwyższe miejsce w tabeli (przy dobrym układzie Śląsk może sezon zakończyć na wysokim szóstym miejscu).
Ale sobotni pojedynek na Oporowskiej wcale nie będzie pozbawiony emocji. Do Wrocławia przyjedzie bowiem Arka, która cały czas nie jest jeszcze pewna ligowego bytu. To na Oporowskiej może rozstrzygnąć się, kto spadnie z ekstraklasy.
Zespół Dariusza Pasieki, aby być pewnym utrzymania w ekstraklasie, musi we Wrocławiu wygrać. Każdy inny wynik sprawi, że Arka będzie z niepokojem nasłuchiwała wieści z innych stadionów. W tym samym czasie Piast Gliwice zmierzy się u siebie z Cracovią, a Odra Wodzisław zagra w Krakowie z Wisłą. Jeżeli trudno liczyć, że Odra pokona Wisłę, to zwycięstwo Piasta nad słabą i pewną już ligowego bytu Cracovią jest wielce prawdopodobne. Trzy punkty dla gliwiczan i nawet remis Arki we Wrocławiu sprawią, że zespół z Gdyni spadnie.
- To oni mają problem, nie my - krótko komentuje sytuację w tabeli Vuk Sotirović, napastnik Śląska.
- Na pewno nie będą mieli z nami łatwej przeprawy, bo my też chcemy wygrać i nie zamierzamy ułatwiać im zadania - dodaje Serb.
Może się okazać, że wynik meczu Śląska z Arką nie będzie miał znaczenia, a stanie się tak wówczas, kiedy Piast nie pokona Cracovii. Ale nawet gdyby tak się stało, że rezultat pojedynku na Oporowskiej nic nie zmieni w układzie tabeli, wrocławscy kibice nie darują swoim piłkarzom, jeżeli przejdą oni obok sobotniego meczu.
Fani zielono-biało-czerwonych dobrze pamiętają barażowe pojedynki z Arką o drugą ligę w 2004 roku. Wówczas po remisie 0:0 na Oporowskiej w Gdyni Śląsk po dramatycznym meczu przegrał 1:2. Po latach okazało się, że właściwie piłkarze nie musieli wtedy wychodzić na boisko, bowiem z góry było ustalone, że Arka w Gdyni zwycięży, a nad wszystkim czuwał sędzia spotkania, który zainkasował za to 43 tys. złotych.
Rok wcześniej w ligowym meczu Arka wygrała we Wrocławiu aż 5:0, ale jak się okazało, ten pojedynek również był kupiony (Arka zapłaciła sędziemu za ten mecz około 8 tys. złotych). Teraz w oczach kibiców nadarza się doskonała okazja do rewanżu. Jeżeli weźmiemy do tego wzajemną niechęć szalikowców Śląska i Arki, sobotni mecz nie powinien być nudny.
Mariusz Wiśniewski - Gazeta Wrocławska
zdjęcie: Oficjalny serwis internetowy Śląska Wrocław
Ale sobotni pojedynek na Oporowskiej wcale nie będzie pozbawiony emocji. Do Wrocławia przyjedzie bowiem Arka, która cały czas nie jest jeszcze pewna ligowego bytu. To na Oporowskiej może rozstrzygnąć się, kto spadnie z ekstraklasy.
Zespół Dariusza Pasieki, aby być pewnym utrzymania w ekstraklasie, musi we Wrocławiu wygrać. Każdy inny wynik sprawi, że Arka będzie z niepokojem nasłuchiwała wieści z innych stadionów. W tym samym czasie Piast Gliwice zmierzy się u siebie z Cracovią, a Odra Wodzisław zagra w Krakowie z Wisłą. Jeżeli trudno liczyć, że Odra pokona Wisłę, to zwycięstwo Piasta nad słabą i pewną już ligowego bytu Cracovią jest wielce prawdopodobne. Trzy punkty dla gliwiczan i nawet remis Arki we Wrocławiu sprawią, że zespół z Gdyni spadnie.
- To oni mają problem, nie my - krótko komentuje sytuację w tabeli Vuk Sotirović, napastnik Śląska.
- Na pewno nie będą mieli z nami łatwej przeprawy, bo my też chcemy wygrać i nie zamierzamy ułatwiać im zadania - dodaje Serb.
Może się okazać, że wynik meczu Śląska z Arką nie będzie miał znaczenia, a stanie się tak wówczas, kiedy Piast nie pokona Cracovii. Ale nawet gdyby tak się stało, że rezultat pojedynku na Oporowskiej nic nie zmieni w układzie tabeli, wrocławscy kibice nie darują swoim piłkarzom, jeżeli przejdą oni obok sobotniego meczu.
Fani zielono-biało-czerwonych dobrze pamiętają barażowe pojedynki z Arką o drugą ligę w 2004 roku. Wówczas po remisie 0:0 na Oporowskiej w Gdyni Śląsk po dramatycznym meczu przegrał 1:2. Po latach okazało się, że właściwie piłkarze nie musieli wtedy wychodzić na boisko, bowiem z góry było ustalone, że Arka w Gdyni zwycięży, a nad wszystkim czuwał sędzia spotkania, który zainkasował za to 43 tys. złotych.
Rok wcześniej w ligowym meczu Arka wygrała we Wrocławiu aż 5:0, ale jak się okazało, ten pojedynek również był kupiony (Arka zapłaciła sędziemu za ten mecz około 8 tys. złotych). Teraz w oczach kibiców nadarza się doskonała okazja do rewanżu. Jeżeli weźmiemy do tego wzajemną niechęć szalikowców Śląska i Arki, sobotni mecz nie powinien być nudny.
Mariusz Wiśniewski - Gazeta Wrocławska
zdjęcie: Oficjalny serwis internetowy Śląska Wrocław
Copyright Arka Gdynia |