Aktualności
12.05.2010
Piast przegrał, ale ciągle wierzy (Dziennik Zachodni)
W meczu o ligowe życie gliwiczanie zagrali jakby byli bohaterami gry komputerowej, czyli mieli więcej... żyć. Wprawdzie we wtorek jeszcze nie pożegnali się z ekstraklasą, jednak nie wszystko teraz jest w ich nogach. Podopieczni Ryszarda Wieczorka muszą wygrać w sobotę z Cracovią i liczyć na to, że Arka Gdynia nie wygra ze Śląskiem we Wrocławiu.
Wczorajszego meczu szkoda przede wszystkim z tego powodu, że gdynianie od 33 minuty musieli grać w dziesiątkę, bo Marcin Budziński został ukarany czerwoną kartką. Najpierw zobaczył żółty kartonik, gdy kopnął w głowę Daniela Chylaszka (25 min). Z czoła pomocnika Piasta popłynęła krew, przez pewien czas grał z obandażowaną głową, ale został zmieniony przez Marcina Pietronia. Budziński drugie "żółtko" zarobił za atak z tyłu na Kamila Wilczka.
Niestety, gra w przewadze Piasta zaczęła się już przy stanie 0:1. Gliwiczanie nie wyciągnęli wniosków z akcji rywali, kiedy Kamil Wilczyński nie sięgnął piłki, a mógł znaleźć się w świetnej sytuacji. Dwie minuty później Filip Burkhardt podał do Wilczyńskiego, a ten uderzył po ziemi z ostrego kąta w długi róg (20 min). Strzał był mierzony i dokładny, ale Maciej Nalepa mógł przynajmniej się rzucić. Strzelec bramki dla Arki pojawił się na boisku w 14. minucie za kontuzjowanego Tadasa Labukasa.
Piast oddał pierwszy celny strzał dopiero po prawie godzinie gry, gdy Mariusz Muszalik uderzał głową po centrze Sławomira Szarego. Bramkarz Arki, Norbert Witkowski, nie miał problemów z tym uderzeniem. Choć goście z Gliwic mieli przewagę jednego gracza, to Arka grała lepiej. Trener Wieczorek wprowadził kolejnych napastników - Adriana Paluchowskiego i Romana Maciejaka, ale padła bramka dla gospodarzy. Miroslav Bożok dośrodkował, a Przemysław Trytko głową pokonał Nalepę.
W doliczonym czasie po rzucie wolnym Muszalika, bramkę z bliska zdobył obrońca Piasta Kamil Glik. Na więcej ekipy z Gliwic nie było stać.
- Mamy jeszcze jeden mecz. Walczymy do końca, bo dziś pokazaliśmy, że nigdy się nie poddajemy - stwierdził Adrian Paluchowski.
Tomasz Kuczyński
Wczorajszego meczu szkoda przede wszystkim z tego powodu, że gdynianie od 33 minuty musieli grać w dziesiątkę, bo Marcin Budziński został ukarany czerwoną kartką. Najpierw zobaczył żółty kartonik, gdy kopnął w głowę Daniela Chylaszka (25 min). Z czoła pomocnika Piasta popłynęła krew, przez pewien czas grał z obandażowaną głową, ale został zmieniony przez Marcina Pietronia. Budziński drugie "żółtko" zarobił za atak z tyłu na Kamila Wilczka.
Niestety, gra w przewadze Piasta zaczęła się już przy stanie 0:1. Gliwiczanie nie wyciągnęli wniosków z akcji rywali, kiedy Kamil Wilczyński nie sięgnął piłki, a mógł znaleźć się w świetnej sytuacji. Dwie minuty później Filip Burkhardt podał do Wilczyńskiego, a ten uderzył po ziemi z ostrego kąta w długi róg (20 min). Strzał był mierzony i dokładny, ale Maciej Nalepa mógł przynajmniej się rzucić. Strzelec bramki dla Arki pojawił się na boisku w 14. minucie za kontuzjowanego Tadasa Labukasa.
Piast oddał pierwszy celny strzał dopiero po prawie godzinie gry, gdy Mariusz Muszalik uderzał głową po centrze Sławomira Szarego. Bramkarz Arki, Norbert Witkowski, nie miał problemów z tym uderzeniem. Choć goście z Gliwic mieli przewagę jednego gracza, to Arka grała lepiej. Trener Wieczorek wprowadził kolejnych napastników - Adriana Paluchowskiego i Romana Maciejaka, ale padła bramka dla gospodarzy. Miroslav Bożok dośrodkował, a Przemysław Trytko głową pokonał Nalepę.
W doliczonym czasie po rzucie wolnym Muszalika, bramkę z bliska zdobył obrońca Piasta Kamil Glik. Na więcej ekipy z Gliwic nie było stać.
- Mamy jeszcze jeden mecz. Walczymy do końca, bo dziś pokazaliśmy, że nigdy się nie poddajemy - stwierdził Adrian Paluchowski.
Tomasz Kuczyński
Copyright Arka Gdynia |