Aktualności

29.04.2010
Jaga ukarała Arkę za minimalizm (Futbol.pl)
Jagiellonia wyszarpała trzy punkty w meczu z Arką Gdynia i także może być raczej spokojna odnośnie pozostania w Ekstraklasie. Przyjezdni zaś teraz już na pewno będą wiedzieć, że najlepszą obroną jest atak, a nie murowanie dostępu do własnej bramki.
Jagiellonia w zasadzie przez cały mecz dominowała, a goście bronili się dziewięcioma piłkarzami, zostawiając na pastwę obrońców Jagi Przemysława Trykę i Joela Tshibambę. Raz coś z tego chaosu wynikło. Tshibamba dostał piłkę, ograł rywala i płaskim strzałem tuż sprzed pola karnego pokonał Grzegorza Sandomierskiego. Poza tym gdynianie jeszcze tylko raz poważnie zagrozili golkiperowi gospodarzy (strzał z wolnego Tadasa Labukasa).
W grze podopiecznych Dariusza Pasieki irytował minimalizm. Gdy prowadzili, nie kwapili się zupełnie do kolejnych ataków, gdy już tylko remisowali, także myśleli głównie o obronie. Szansy nie wykorzystał Filip Burkhardt, który wyszedł na boisko w pierwszym składzie, ale dopiero po godzinie pokazał, że potrafi obsłużyć partnera dobrym podaniem. Taka postawa została boleśnie ukarana.
Jagiellonia multum okazji też nie miała, ale bez wątpienia zasłużyła na zwycięstwo. Pewnie w bramce Arki bronił Norbert Witkowski, jednak to on sprokurował rzut karny, faulując Tomasza Frankowskiego. Jedenastkę bez problemów wykorzystał sam poszkodowany. Do remisu zaś doprowadził Kamil Grosicki, uderzając celnie z woleja. Przy tym golu poważny błąd popełnił Dariusz Ulanowski, który odbił piłkę głową... do tyłu, wystawiając ją "Grosikowi".
Arka nadal zamyka tabelę i następny mecz z Odrą będzie już walką na noże. Kto przegra, zginie, a podział puli może dobić obie strony.
Przemysław Michalak
Jagiellonia w zasadzie przez cały mecz dominowała, a goście bronili się dziewięcioma piłkarzami, zostawiając na pastwę obrońców Jagi Przemysława Trykę i Joela Tshibambę. Raz coś z tego chaosu wynikło. Tshibamba dostał piłkę, ograł rywala i płaskim strzałem tuż sprzed pola karnego pokonał Grzegorza Sandomierskiego. Poza tym gdynianie jeszcze tylko raz poważnie zagrozili golkiperowi gospodarzy (strzał z wolnego Tadasa Labukasa).
W grze podopiecznych Dariusza Pasieki irytował minimalizm. Gdy prowadzili, nie kwapili się zupełnie do kolejnych ataków, gdy już tylko remisowali, także myśleli głównie o obronie. Szansy nie wykorzystał Filip Burkhardt, który wyszedł na boisko w pierwszym składzie, ale dopiero po godzinie pokazał, że potrafi obsłużyć partnera dobrym podaniem. Taka postawa została boleśnie ukarana.
Jagiellonia multum okazji też nie miała, ale bez wątpienia zasłużyła na zwycięstwo. Pewnie w bramce Arki bronił Norbert Witkowski, jednak to on sprokurował rzut karny, faulując Tomasza Frankowskiego. Jedenastkę bez problemów wykorzystał sam poszkodowany. Do remisu zaś doprowadził Kamil Grosicki, uderzając celnie z woleja. Przy tym golu poważny błąd popełnił Dariusz Ulanowski, który odbił piłkę głową... do tyłu, wystawiając ją "Grosikowi".
Arka nadal zamyka tabelę i następny mecz z Odrą będzie już walką na noże. Kto przegra, zginie, a podział puli może dobić obie strony.
Przemysław Michalak
|