Aktualności
06.04.2010
Psychika - główny problem Arki? (SportoweFakty.pl)
W sporcie często tak już bywa, że jak nie idzie to nie idzie do końca. Psychika odgrywa bowiem tutaj kluczową rolę. Wydaje się, iż przyczyną ostatnich słabych wyników Arki jest właśnie mentalność, a raczej brak mentalności zwycięzców. Rodzi się zatem pytanie: czy psychika to główny problem Arki?
- Mamy lekarza, jak nie to wezmę tabletki. Nie ma z tym więc problemu. Poza tym jestem jeszcze w dobrej kondycji, także nie mogę narzekać. Ja na pewno wytrzymam, niech wytrzymają chłopacy. O mnie się nie martwcie, bo ja sobie poradzę - mówi trener Arki, Dariusza Pasieka. O ile o dobrą kondycję psychiczną piłkarzy nie można być pewnym, o tyle chociaż opiekun Arki zachowuje zimną krew. Daje tym samym jasny sygnał, iż mimo ostatnich niepowodzeń "wiara" w końcowy sukces, którym jest utrzymanie wciąż jest żywa.
Gdynianie fundują ostatnio swoim kibicom prawdziwą huśtawkę nastrojów. Ich mecze - do spotkania z Polonią Bytom - rozkładały się zgodnie z sinusoidą - porażka, a następnie zwycięstwo. Seria ta została zakończona w meczu z bytomianami, a dokładnie w 96. minucie. Gdyby nie bramka Grzegorza Podstawka to Arka w sześciu pojedynkach tej wiosny zdobyłaby 9 punktów, a tak zadowolić się musi siedmioma "oczkami".
Wszystkiemu winny brak koncentracji i dziecinne błędy obrońców Arki. Co gorsza problem ten pojawia się zbyt często, aby przejść obok niego do porządku dziennego. Już w niedawnym spotkaniu z Polonią żółto-niebiescy popełnili "gafy", które zadecydowały o ich porażce. Wcześniej bowiem gdynianie prowadzili bowiem 1:0, by ostatecznie przegrać 1:2. - Mam nadzieję, że w meczu z Polonią drużyna da pozytywny sygnał, iż mimo naszego ostatniego występu w Warszawie, który nie ułożył się po naszej myśli w drugiej połowie, warto w tę drużynę inwestować i na nią stawiać - powiedział po meczu z Czarnymi Koszulami, trener Pasieka.
Środowy pojedynek z Polonią bytomską miał nieco inny przebieg niż ten w Warszawie. Teraz to Arkowcy musieli gonić i sztuka ta im się udała. Po bramce Tadasa Labukasa w 80. minucie meczu gospodarze wyszli na prowadzenie, by w ostatniej sekundzie meczu tak ciężko wypracowaną przewagę roztrwonić. Zresztą na własne życzenie. Ciężko bowiem racjonalnie wytłumaczyć zachowanie obrońców Arki, którzy popełniają niemal identyczny błąd, jak przy pierwszej bramce dla gości. Oba trafienia dla podopiecznych trenera Szatałowa padły po wcześniejszym wyrzucie piłki z autu!
Równie ciężko znaleźć wytłumaczenie dla Joela Tshibamby. Czarnoskóry napastnik Arki mógł przesądzić o zwycięstwie swojej drużyny, gdyby... trafił do pustej bramki. Joel otrzymał idealne podanie z głębi pola od Bartosza Ławy. W sytuacji sam na sam z golkiperem Polonii minął go, lecz potem fatalnie przestrzelił. - Nie wiem czy można mieć lepszą sytuacją, niż tą, którą miał Tshibamba, gdzie już właściwie położył bramkarza i miał przed sobą pustą bramkę. Zbyt długo jednak zwlekał, później chciał mocno uderzyć, nie trafił dobrze w piłkę no i przestrzelił. Takie sytuację się mszczą i miało to potwierdzenie w tym spotkaniu - analizował szkoleniowiec Arki.
Remis ten uznany został w Gdyni jak porażka. Obserwując te feralne spotkanie oraz wcześniejsze pojedynki gdynian, pojawiła się również sugestia, że być może piłkarze nie chcą utrzymać Arki w ekstraklasie? - Zarzut, że nie chcemy utrzymać się w ekstraklasie jest w tej chwili nieuzasadniony, bo tak nie jest. Pierwsza połowa pokazała, że piłkarze bardzo chcą, ale ta wysoka presja daje o sobie znać. Z tego też wynika nerwowość w grze. Grali i walczyli do końca a więc widać było, że wszystkim bardzo zależy. Wszyscy chcemy, aby również w przyszłym sezonie Arka grała w ekstraklasie. Walka będzie trwała jednak do samego końca. Mieliśmy kolejną okazję odskoczenia od strefy spadkowej, ale niestety nie udało nam się, w taki trochę dziecinny sposób - mówił Dariusz Pasieka.
Łatwo więc wysnuć wniosek, iż przyczyną takiego obrotu spraw jest po prostu mała odporność psychiczna piłkarzy gdyńskiego klubu. Presja, która towarzyszy im od początku tej wiosny nie jest ich sprzymierzeńcem, ale będzie im towarzyszyć do ostatnich kolejek sezonu. I z nią podopieczni trenera Pasieka będą musieli sobie poradzić. Jeśli przezwyciężą ten problem to pojawią się zwycięstwa. Do tego potrzeba jest jednak odpowiednia koncentracja i wiara we własne możliwości. Wspomnianą wiarę opiekun Arki posiada, musi ją zarazić także zawodników, którzy nie powinni już dłużej rozpamiętywać ostatnich dwóch meczów. Przed nimi bowiem pojedynek z Lechem i Koroną, a punkty w tych meczach będą na wagę złota...
Piotr Wiśniewski - SportoweFakty.pl
- Mamy lekarza, jak nie to wezmę tabletki. Nie ma z tym więc problemu. Poza tym jestem jeszcze w dobrej kondycji, także nie mogę narzekać. Ja na pewno wytrzymam, niech wytrzymają chłopacy. O mnie się nie martwcie, bo ja sobie poradzę - mówi trener Arki, Dariusza Pasieka. O ile o dobrą kondycję psychiczną piłkarzy nie można być pewnym, o tyle chociaż opiekun Arki zachowuje zimną krew. Daje tym samym jasny sygnał, iż mimo ostatnich niepowodzeń "wiara" w końcowy sukces, którym jest utrzymanie wciąż jest żywa.
Gdynianie fundują ostatnio swoim kibicom prawdziwą huśtawkę nastrojów. Ich mecze - do spotkania z Polonią Bytom - rozkładały się zgodnie z sinusoidą - porażka, a następnie zwycięstwo. Seria ta została zakończona w meczu z bytomianami, a dokładnie w 96. minucie. Gdyby nie bramka Grzegorza Podstawka to Arka w sześciu pojedynkach tej wiosny zdobyłaby 9 punktów, a tak zadowolić się musi siedmioma "oczkami".
Wszystkiemu winny brak koncentracji i dziecinne błędy obrońców Arki. Co gorsza problem ten pojawia się zbyt często, aby przejść obok niego do porządku dziennego. Już w niedawnym spotkaniu z Polonią żółto-niebiescy popełnili "gafy", które zadecydowały o ich porażce. Wcześniej bowiem gdynianie prowadzili bowiem 1:0, by ostatecznie przegrać 1:2. - Mam nadzieję, że w meczu z Polonią drużyna da pozytywny sygnał, iż mimo naszego ostatniego występu w Warszawie, który nie ułożył się po naszej myśli w drugiej połowie, warto w tę drużynę inwestować i na nią stawiać - powiedział po meczu z Czarnymi Koszulami, trener Pasieka.
Środowy pojedynek z Polonią bytomską miał nieco inny przebieg niż ten w Warszawie. Teraz to Arkowcy musieli gonić i sztuka ta im się udała. Po bramce Tadasa Labukasa w 80. minucie meczu gospodarze wyszli na prowadzenie, by w ostatniej sekundzie meczu tak ciężko wypracowaną przewagę roztrwonić. Zresztą na własne życzenie. Ciężko bowiem racjonalnie wytłumaczyć zachowanie obrońców Arki, którzy popełniają niemal identyczny błąd, jak przy pierwszej bramce dla gości. Oba trafienia dla podopiecznych trenera Szatałowa padły po wcześniejszym wyrzucie piłki z autu!
Równie ciężko znaleźć wytłumaczenie dla Joela Tshibamby. Czarnoskóry napastnik Arki mógł przesądzić o zwycięstwie swojej drużyny, gdyby... trafił do pustej bramki. Joel otrzymał idealne podanie z głębi pola od Bartosza Ławy. W sytuacji sam na sam z golkiperem Polonii minął go, lecz potem fatalnie przestrzelił. - Nie wiem czy można mieć lepszą sytuacją, niż tą, którą miał Tshibamba, gdzie już właściwie położył bramkarza i miał przed sobą pustą bramkę. Zbyt długo jednak zwlekał, później chciał mocno uderzyć, nie trafił dobrze w piłkę no i przestrzelił. Takie sytuację się mszczą i miało to potwierdzenie w tym spotkaniu - analizował szkoleniowiec Arki.
Remis ten uznany został w Gdyni jak porażka. Obserwując te feralne spotkanie oraz wcześniejsze pojedynki gdynian, pojawiła się również sugestia, że być może piłkarze nie chcą utrzymać Arki w ekstraklasie? - Zarzut, że nie chcemy utrzymać się w ekstraklasie jest w tej chwili nieuzasadniony, bo tak nie jest. Pierwsza połowa pokazała, że piłkarze bardzo chcą, ale ta wysoka presja daje o sobie znać. Z tego też wynika nerwowość w grze. Grali i walczyli do końca a więc widać było, że wszystkim bardzo zależy. Wszyscy chcemy, aby również w przyszłym sezonie Arka grała w ekstraklasie. Walka będzie trwała jednak do samego końca. Mieliśmy kolejną okazję odskoczenia od strefy spadkowej, ale niestety nie udało nam się, w taki trochę dziecinny sposób - mówił Dariusz Pasieka.
Łatwo więc wysnuć wniosek, iż przyczyną takiego obrotu spraw jest po prostu mała odporność psychiczna piłkarzy gdyńskiego klubu. Presja, która towarzyszy im od początku tej wiosny nie jest ich sprzymierzeńcem, ale będzie im towarzyszyć do ostatnich kolejek sezonu. I z nią podopieczni trenera Pasieka będą musieli sobie poradzić. Jeśli przezwyciężą ten problem to pojawią się zwycięstwa. Do tego potrzeba jest jednak odpowiednia koncentracja i wiara we własne możliwości. Wspomnianą wiarę opiekun Arki posiada, musi ją zarazić także zawodników, którzy nie powinni już dłużej rozpamiętywać ostatnich dwóch meczów. Przed nimi bowiem pojedynek z Lechem i Koroną, a punkty w tych meczach będą na wagę złota...
Piotr Wiśniewski - SportoweFakty.pl
Copyright Arka Gdynia |