TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

22.03.2010

Krakowski patent piłkarzy Arki (Dziennik Bałtycki)

Zwycięstwo nad Wisłą w Krakowie 1:0, wygrana w piątek z Cracovią w Gdyni 2:0. Proszę już nie żartować, że Arka potrafi wygrywać tylko z Odrą Wodzisław, bo wyraźnie widać, że trener Dariusz Pasieka i jego piłkarze mają patent na krakowskie zespoły. I dobrze...

Mecz z Cracovią poprzedziły dwa przegrane w Gdyni wiosenne mecze z Ruchem i Zagłębiem. Zaczęto już mówić, że nad sztuczną murawą i Narodowym Stadionem Rugby ciąży jakieś fatum, tym bardziej że żółto-niebiescy nie potrafili dotychczas zdobyć na tym nowym stadionie żadnego gola. Spotkanie z Cracovią miało, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego, istotny wyróżnik. Po raz pierwszy tej wiosny Arka zagrała w obecności kibiców na stadionie. Komentatorzy Canalu+ Sport mówili ironicznie:

- Europa się dziwi. Kibice na meczu Arki...

Na boisku jednak, mimo przyjaźni kibiców obu klubów, żartów nie było. Ligowe punkty w równym stopniu potrzebne są Arce, jak i Cracovii. Trener Pasieka musiał przed meczem długo się zastanawiać, kto zastąpi kontuzjowanych Mateusza Sieberta i Wojciecha Wilczyńskiego. Padło na Adriana Mrowca i najwierniejszego z wiernych klubowym barwom, czyli Dariusza Ulanowskiego. A jak Pasieka wziął się za zmiany, to jeszcze wymienił bramkarza. Za Andrzeja Bledzewskiego między słupki wszedł Norbert Witkowski. Żaden z tej trójki nie zawiódł, chociaż arbiter Piotr Siedlecki odesłał do szatni Mrowca na 12 minut przed zakończeniem meczu, po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce.

W pierwszej połowie spotkania obie drużyny oddały wówczas po jednym niecelnym strzale, w pamięci pozostał futbolowy wygłup Mateusza Klicha. 20-letni zawodnik Cracovii kopnął w twarz Roberta Bednarka i z czerwoną kartką został usunięty z boiska. Powinien na gorącą głowę wziąć zimny prysznic.

- Nie widziałem Bednarka. Patrzyłem na piłkę i chciałem ją wybić jak najdalej. Tymczasem trafiłem w głowę zawodnika Arki. To nie było celowe zagranie, to był przypadek - tłumaczył później rozgoryczony zawodnik z Krakowa.

Kiedy na boisku zrobiło się luźniej, akcje ofensywne Arki nabrały rozmachu. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 50 minucie spotkania Maciej Szmatiuk odzyskał piłkę, zagrał do Joela Tshibamby, a ten pokazał, że ma snajperski instynkt. Sztuczna murawa i nowy stadion zostały odczarowane. Arka prowadziła 1:0. Pół godziny później kibice mieli znowu powody do radości. Miroslav Bożok zagrał z rzutu wolnego idealnie na głowę Tadasa Labukasa, a ten ustalił wynik meczu na 2:0.

- Cieszę się z wygranego meczu, jeszcze bardziej z pierwszej strzelonej w Arce bramki i mam nadzieję, że na drugą nie będę musiał długo czekać - mówił Labukas, najszczęśliwszy w piątkowy wieczór człowiek na stadionie w Gdyni.

Janusz Woźniak







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia