TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

14.03.2010

Arka - Zagłębie Lubin 0:2 (0:1).Skończyły się żarty.

W niezwykle ważnym dla układu tabeli spotkaniu Arka podejmowała bezpośredniego sąsiada w tabeli Zagłębie Lubin.

Wynik tego meczu może zaważyć na dalszych losach obu drużyn w tym sezonie i dlatego zwykło się mówić, że jest to spotkanie z cyklu tych "o 6 pkt"! Niestety Arka ten mecz przegrała i można powiedzieć, że żarty się skończyły.

Arka Gdynia - Zagłębie Lubin 0:2 (0:1)

Arka: Bledzewski - Kowalski, Szmatiuk, Siebert, Bednarek - Lubenov (46' Wilczyński), Budziński, Ława, Bożok (83' Labukas) – Trytko, Tshibamba.

Zagłębie: Isailovic – Bartczak, Stasiak, Reina, Nhamoinesu – Hanzel, Bartczak, Ekwueme, Błąd (63' Kędziora) – Micanski (90' Woźniak), Traore.

Bramki: Micanski 35 (k)’, 73’.

żółte kartki: G.Bartczak .

sędziował: Szymon Marciniak (Płock).

Po pierwszej połowie można powiedzieć, że przeżyliśmy swoiste deja vu z meczu Ruchem Chorzów. Arka zaczęła bowiem dynamicznie, stworzyła sobie kilka świetnych okazji, ale znów zawiodła skuteczność. Tymczasem jedna z nielicznych składnych akcji gości, zakończyła się faulem w polu karnym i "jedenastką", która dała Zagłębiu prowadzenie do przerwy. W ten sposób znów na Narodowym Stadionie Rugby dominowało przeświadczenie o niezwykłym pechu Arkowców i szczęściu, które uśmiechało się tylko do gości.

Trener Pasieka, pomimo zwycięstwa w Krakowie, postanowił powrócić do składu, który przegrał mecz z Ruchem, czyli do bramki powrócił Andrzej Bledzewski, a na prawą pomoc Bułgar Lubenov. Kto wie, czy nie mówilibyśmy o strzale w dziesiątkę szkoleniowca Arki, gdyby już w drugiej minucie piłka po uderzeniu Ławy zza pola karnego zamiast na słupku wylądowała w lubińskiej bramce. Lot futbolówki w tym wypadku zmienił jeszcze Trytko, ale gol niestety nie padł.

W kilka następnych akcjach gospodarzom zabrakło zdecydowania lub precyzji, aby Isailovic musiał wykazywać się swoimi umiejętnościami. Dopiero w 11. minucie swoim wyjściem uprzedził Trytkę, czym zrewanżował się Bledzewskiemu, który kilka sekund wcześniej okazał się szybszy od Traore.

W 20. minucie po raz pierwszy bardzo groźnie zrobiło się pod bramką Arki. Szybko i umiejętnie przeprowadzona akcja lubinian spowodowała, że na piętnastym metrze zupełnie nieobstawiony znalazł Hanzel. Świadom doskonałej okazji, przed którą się znalazł, trochę się przestraszył i zamiast spokojnie pokonać "Bledzę", przeniósł piłkę nad poprzeczką.

5 minut później Arka stworzyła sobie najlepszą sytuację w tym meczu do zdobycia bramki, a właściwie stworzył ją Budziński, który wyszedł z piłką z własnej połowy, mijał rywali jak tyczki slalomowe, wpadł w pole karne, ale nieco wytrącony z równowagi na ostatnich metrach swojego biegu, nie zdołał oddać skutecznego strzału i futbolówka minęła słupek.

"Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić" to powiedzenie znane jest od wielu lat piłkarskim kibicom, ale gdyby nie to, że Narodowy Stadion Rugby został otwarty ledwie kilka tygodni temu, to można by podejrzewać, że powstało właśnie w Gdyni. Dokładnie tak jak dwa tygodnie temu, tak i teraz brak skuteczności obrócił się przeciwko żółto-niebieskim. W 35. minucie piłkę w środku pola stracił Lubenov, a wpadającego w pole karne Hanzela ściął z trawą Szmatiuk. Do "jedenastki" podszedł inny zawodnik rodem z Bułgarii - Micanski. Napastnik Zagłębia całkowicie zmylił Bledzewskiego i goście objęli prowadzenie.

Już kilka chwil później mogło paść wyrównanie. Z ostrego kąta groźny strzał oddał aktywny w tym meczu Tshibamba, Isailovic odbił piłkę przed siebie, ale Trytko nie zdążył z dobitką.

Pomimo tego, że egzekwowany był w tym meczu rzut karny, sędzia Marciniak postanowił nie doliczać ani sekundy do regulaminowego czasu gry w pierwszej części meczu i zaprosił piłkarzy do szatni (zgodnie z przepisami, czas poświęcony na wykonanie rzutu karnego, powinien zostać doliczony).

Po zmianie strony, na boisku zameldował się Wilczyński, który zmienił na prawym skrzydle Lubenova. Jak przyznał po meczu trener Pasieka, bułgarski pomocnik mocno go rozczarował i dlatego już po czterdziestu pięciu minutach postanowił wrócić do rozwiązania, które sprawdziło się przed tygodniem w Krakowie.

Tak jak pierwszą połowę pechowo rozpoczęła Arka, tak pierwsze minuty drugiej odsłony meczu nie były szczęśliwe dla Zagłębia. Po kontrze gości na pozycję "sam na sam" z Bledzewskim wyszedł Micanski, nasz bramkarz zdołał odbić piłkę, ale ta wciąż zmierzała do bramki. Ostatecznie od utraty drugiego gola uchronił zółto-niebieskich Szmatiuk.

Sytuacja z początku meczu zemściła się na Arce w postaci rzutu karnego dla rywali. Dokładnie tak samo powinno się stać w drugiej połowie, tyle że po zmarnowanej okazji lubinian powinniśmy mieć rzut karny dla gospodarzy. Niestety arbiter nie wskazał na "wapno", gdy piłkę w siatkarskim stylu ręką odbił w polu karnym Reina. Dwie minuty później sędzia miał szansę na rehabilitację, bo w "szesnastce" staranowany został Trytko, ale znów zamiast decyzji o rzucie karnym mieliśmy... pozycję spaloną Tshibamby.

Czarnoskóry napastnik Arki w 58. minucie mógł znów zostać bohaterem Arki. Świetnie wyskoczył do dośrodkowania Budzińskiego i dobrze uderzył głową, ale wtedy swoje świetne umiejętności potwierdził Isailovic, który skutecznie sparował piłkę do boku.

Chwilę później znów mieliśmy pojedynki Isailovic - Tshibamba, ale po raz kolejny górą okazał się Serb. W efekcie mieliśmy serie rzutów rożnych dla Arki, ale efektów bramkowych to nie przyniosło. Bramkarz Zagłębia bronił jak w transie, obronną ręką wyszedł także przy uderzeniu głową Trytki w 64. minucie. Przemek z niewielkiej odległości skierował piłkę tuż przy słupku, lecz Isailovic w tylko sobie wiadomy sposób zdołał także ten strzał zatrzymać.

Zagłębie rzadko atakowało, ale za każdym razem gorąco robiło się w polu karnym gospodarzy. W 72. minucie podopieczni Marka Bajora zadali decydujący cios. Arkowcy znów nadziali się na kontrę "Miedziowych", którą przeprowadził wypożyczony z Legii Warszawa Martins Ekwueme. Zaskoczeni obrońcy Arki zupełnie zapomnieli o asekuracji swojej lewej strony, którą w pole karne wbiegł Ilian Micanski. Gdy Ekwueme zagrał do niego piłkę, Bułgar nie zaprzepaścił nadarzającej się okazji i pewnie pokonał Bledzewskiego.

Od tego momentu Arka próbowała jeszcze coś zdziałać, ale pewni swego goście zaczęli grać niezwykle spokojnie i to oni byli bliżsi podwyższenia rezultatu, niż gdynianie strzelenia bramki kontaktowej. Do końca meczu Bledzewski trzykrotnie wychodził zwycięsko z rywalizacji z Traore i ostatecznie zapobiegł powtórce wyniku z meczu z Ruchem.

Wydawało się, że historyczny sukces w Krakowie okaże się impulsem do dalszych zwycięstw w lidze. Tymczasem Arka przegrała "mecz o życie" z Zagłębiem Lubin i jej sytuacja staje się już bardzo poważna. Trener Pasieka i jego podopieczni mają pięć dni na wyciągnięcie odpowiednich wniosków z obydwu meczów rozegranych w Gdyni i z Cracovią sięgnąć wreszcie po komplet punktów na własnym terenie, a to warunek konieczny, aby uniknąć znalezienia się "pod kreską" w ligowej tabeli.

Skubi







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia