Aktualności

08.03.2010
Arka Pasieki od Wisły do Wisły (Gazeta Wyborcza)
Felieton Macieja Korolczuka
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale zwycięstwo z Wisłą napawa optymizmem. Jaka by ta Wisła nie była i jak słabo by nie grała, to nadal jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do mistrzostwa. Tak jak Arka jeszcze długo nie przestanie być kandydatem do spadku.
Co różni Arkę z pierwszego meczu z Wisłą, kiedy po samobójczej bramce Adriana Mrowca przegrała 0:1, a zespołem, który w piątek odniósł jedno z najbardziej sensacyjnych zwycięstw w tym sezonie?
W sierpniu ub.r. Pasieka przejął Arkę rozbitą po trzech porażkach z rzędu. Nie znał piłkarzy, ligi, nie wiedział, na co stać jego zespół, a na dzień dobry musiał się zmierzyć z niesioną trzema zwycięstwami Wisłą. Po dwóch treningach wystawił skład sygnowany i przygotowany ręką swojego poprzednika i... zaskoczył. Syndrom nowej miotły zadziałał, a Pasieka zaczął proces budowania autorskiego zespołu, pod którym podpisał się w piątek po końcowym gwizdku sędziego.
Trener Arki potrzebował dokładnie 15 meczów, a więc po jednym z każdą drużyną w lidze, by jego zespół wyglądał tak, jak Pasieka to sobie wymyślił. Z pierwszego meczu z Wisłą zostało zaledwie sześciu spośród 14 zawodników, którzy pojawili się wtedy na boisku. Na ławkę usiedli: Sokołowski, Mrowiec, Ljubenov i Labukas. Płotka i Wachowicz leczą kontuzje, a Niciński zakotwiczył w III lidze.
Po zimowych transferach Mawaye, Bożoka i Tshibamby, pod którymi Pasieka podpisał się obiema rękami, Arka "made in Pasieka" nabrała rumieńców. Jak traktować fatalną inaugurację z Ruchem i zwycięstwo z Wisłą, pokażą jednak dopiero dwa najbliższe mecze - z Zagłębiem i Cracovią (oba u siebie). Jeśli Arka zdobędzie w nich komplet punktów, osiągnie przynajmniej dwa cele. Nie dość że odbije się od dna tabeli, to dodatkowo będzie miała korzystny bilans bezpośrednich meczów z Miedziowymi i Pasami. Już za kadencji Pasieki Arka zdobyła w meczach z tymi rywalami cztery punkty i przed rewanżami u siebie wszystko pozostaje w rękach żółto-niebieskich. Jeśli gdynianie nie wygrają żadnego z dwóch najbliższych meczów, na koniec sezonu wygrana w Krakowie może być bez znaczenia.
W celebracji trzech punktów przywiezionych z Krakowa przeszkodziły Arce inne wyniki 19. kolejki cudów. Swoje mecze wygrały też bowiem Jagiellonia, Korona, Zagłębie i Odra.
Maciej Karolczuk - Gazeta Wyborcza Trójmiasto
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale zwycięstwo z Wisłą napawa optymizmem. Jaka by ta Wisła nie była i jak słabo by nie grała, to nadal jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do mistrzostwa. Tak jak Arka jeszcze długo nie przestanie być kandydatem do spadku.
Co różni Arkę z pierwszego meczu z Wisłą, kiedy po samobójczej bramce Adriana Mrowca przegrała 0:1, a zespołem, który w piątek odniósł jedno z najbardziej sensacyjnych zwycięstw w tym sezonie?
W sierpniu ub.r. Pasieka przejął Arkę rozbitą po trzech porażkach z rzędu. Nie znał piłkarzy, ligi, nie wiedział, na co stać jego zespół, a na dzień dobry musiał się zmierzyć z niesioną trzema zwycięstwami Wisłą. Po dwóch treningach wystawił skład sygnowany i przygotowany ręką swojego poprzednika i... zaskoczył. Syndrom nowej miotły zadziałał, a Pasieka zaczął proces budowania autorskiego zespołu, pod którym podpisał się w piątek po końcowym gwizdku sędziego.
Trener Arki potrzebował dokładnie 15 meczów, a więc po jednym z każdą drużyną w lidze, by jego zespół wyglądał tak, jak Pasieka to sobie wymyślił. Z pierwszego meczu z Wisłą zostało zaledwie sześciu spośród 14 zawodników, którzy pojawili się wtedy na boisku. Na ławkę usiedli: Sokołowski, Mrowiec, Ljubenov i Labukas. Płotka i Wachowicz leczą kontuzje, a Niciński zakotwiczył w III lidze.
Po zimowych transferach Mawaye, Bożoka i Tshibamby, pod którymi Pasieka podpisał się obiema rękami, Arka "made in Pasieka" nabrała rumieńców. Jak traktować fatalną inaugurację z Ruchem i zwycięstwo z Wisłą, pokażą jednak dopiero dwa najbliższe mecze - z Zagłębiem i Cracovią (oba u siebie). Jeśli Arka zdobędzie w nich komplet punktów, osiągnie przynajmniej dwa cele. Nie dość że odbije się od dna tabeli, to dodatkowo będzie miała korzystny bilans bezpośrednich meczów z Miedziowymi i Pasami. Już za kadencji Pasieki Arka zdobyła w meczach z tymi rywalami cztery punkty i przed rewanżami u siebie wszystko pozostaje w rękach żółto-niebieskich. Jeśli gdynianie nie wygrają żadnego z dwóch najbliższych meczów, na koniec sezonu wygrana w Krakowie może być bez znaczenia.
W celebracji trzech punktów przywiezionych z Krakowa przeszkodziły Arce inne wyniki 19. kolejki cudów. Swoje mecze wygrały też bowiem Jagiellonia, Korona, Zagłębie i Odra.
Maciej Karolczuk - Gazeta Wyborcza Trójmiasto
|