Aktualności
26.10.2009
Prawo serii wciąż trwa (sportowefakty.pl)
W pierwszym piątkowym meczu piłkarskiej ekstraklasy grająca przed własną publicznością Arka Gdynia bezbramkowo zremisowała z Jagiellonią Białystok. Tym samym gdynianie wciąż nie potrafią wygrać w tym sezonie na własnym stadionie, z kolei Jagiellonia pozostaje bez zwycięstwa na wyjeździe już od 28 spotkań.
Początek spotkania zwiastował, iż Arka zamierza rozstrzygnąć losy spotkania już w pierwszych fragmentach meczu. Doskonałą okazję ku temu miał w 7. minucie Marcin Wachowicz, którego strzał w długi róg okazał się minimalnie niecelny. Gospodarze mieli w tym dniu wyraźnie rozstrojone celowniki, czego przykładem była próba technicznego uderzenia Bartosza Ławy, która w znacznej odległości minęła spojenie słupka i poprzeczki. Następne minuty to okres nieciekawej gry w wykonaniu obu zespołów. Impas ten starał się przerwać kapitan Arki - Ława, lecz w momencie oddawania strzału stracił równowagę, przez co zaprzepaścił dobrą okazję na strzelenie bramki
.
Bliżej szczęścia był z kolei Labukas, którego kąśliwy strzał minimalnie minął prawy słupek bramki strzeżonej przez Sandomierskiego. Następne minuty to okres rzutów wolnych, najpierw dla Jagiellonii, następnie dla Arki. Za pierwszym razem minimalnie pomylił się Brazylijczyk Bruno, z kolei za drugim Lubenov uderzył w mur złożony z obrońców gości. Swoją okazję przed przerwą miał także Grosicki, którego strzał z ostrego kąta nie bez problemów obronił Andrzej Bledzewski. Jednak najważniejszy moment pierwszej połowy miał miejsce w 43. minucie. Wówczas to po drugiej żółtej kartce boisko opuścić musiał pomocnik gości, Dariusz Jarecki.
Wydawało się, że grająca w liczebnej przewadze Arka rzuci się w drugiej połowie do zdecydowanych ataków. I o ile pierwsze fragmenty tej części meczu zdały się potwierdzić te przypuszczenia, o tyle już kolejne minuty
to przysłowiowe bicie głową w mur w wykonaniu podopiecznych Dariusza Pasieki. Gra gdynian stanęła ok. 60 minuty spotkania. Wcześniej gospodarze dwukrotnie strzałami z dystansu próbowali zaskoczyć golkipera rywali. W 57. minucie w Arce nastąpiła pierwsza zamiana. W miejsce niewidocznego Labukasa na placu gry pojawił się Filip Burkhardt. Jednak zmiana ta nie przyniosła spodziewanej poprawy jakości gry żółto-niebieskich.
Najaktywniejszego obok Grosickiego w szeregach gości Bruno indywidualna akcja z 66. minuty niemal nie skończyła się bramką dla gości. Chwilę później dał o sobie znać "Franek", lecz próbę jego zagrania do Grosickiego w porę zastopowali defensorzy Arki. Gdynianie wyraźnie nie potrafiący znaleźć recepty na sforsowanie obrony gości często narażeni byli na groźne kontry w wykonaniu "Jagi". Po jednej z nich mocny
, ale niecelny strzał oddał Bruno. O dużym szczęściu mogą mówić gospodarze przy sytuacji z 85. minuty. Rzut wolny wykonywał Frankowski, a piłka po jego uderzeniu trafiła w spojenie słupka z poprzeczką. Jagiellonia wyraźnie ożywiona słabą dyspozycją Arki w drugiej połowie mogła zadać dwa dotkliwe ciosy w końcówce spotkania. W obu przypadkach w roli głównej wystąpił Kamil Grosicki. Najpierw jego strzał minimalnie minął celu, potem z kolei dobrze zachował się golkiper żółto-niebieskich broniąc w sytuacji sam na sam z popularnym "Grosikiem". Mimo trzech minut doliczonych do regulaminowego czasu gry wynik
nie uległ już zmianie.
Arka swoją postawą w drugiej połowie bardzo rozczarowała, a Jagiellonia mimo gry w osłabieniu mogła dobić przeciwnika. Tak się jednak nie stało. Arka znów nie wygrywa
na swoim boisku, w piątym kolejnym meczu, a białostocczanie wciąż nie mogą zaznać smaku wyjazdowej wygranej od ponad 20 spotkań.
Początek spotkania zwiastował, iż Arka zamierza rozstrzygnąć losy spotkania już w pierwszych fragmentach meczu. Doskonałą okazję ku temu miał w 7. minucie Marcin Wachowicz, którego strzał w długi róg okazał się minimalnie niecelny. Gospodarze mieli w tym dniu wyraźnie rozstrojone celowniki, czego przykładem była próba technicznego uderzenia Bartosza Ławy, która w znacznej odległości minęła spojenie słupka i poprzeczki. Następne minuty to okres nieciekawej gry w wykonaniu obu zespołów. Impas ten starał się przerwać kapitan Arki - Ława, lecz w momencie oddawania strzału stracił równowagę, przez co zaprzepaścił dobrą okazję na strzelenie bramki
.
Bliżej szczęścia był z kolei Labukas, którego kąśliwy strzał minimalnie minął prawy słupek bramki strzeżonej przez Sandomierskiego. Następne minuty to okres rzutów wolnych, najpierw dla Jagiellonii, następnie dla Arki. Za pierwszym razem minimalnie pomylił się Brazylijczyk Bruno, z kolei za drugim Lubenov uderzył w mur złożony z obrońców gości. Swoją okazję przed przerwą miał także Grosicki, którego strzał z ostrego kąta nie bez problemów obronił Andrzej Bledzewski. Jednak najważniejszy moment pierwszej połowy miał miejsce w 43. minucie. Wówczas to po drugiej żółtej kartce boisko opuścić musiał pomocnik gości, Dariusz Jarecki.
Wydawało się, że grająca w liczebnej przewadze Arka rzuci się w drugiej połowie do zdecydowanych ataków. I o ile pierwsze fragmenty tej części meczu zdały się potwierdzić te przypuszczenia, o tyle już kolejne minuty
to przysłowiowe bicie głową w mur w wykonaniu podopiecznych Dariusza Pasieki. Gra gdynian stanęła ok. 60 minuty spotkania. Wcześniej gospodarze dwukrotnie strzałami z dystansu próbowali zaskoczyć golkipera rywali. W 57. minucie w Arce nastąpiła pierwsza zamiana. W miejsce niewidocznego Labukasa na placu gry pojawił się Filip Burkhardt. Jednak zmiana ta nie przyniosła spodziewanej poprawy jakości gry żółto-niebieskich.
Najaktywniejszego obok Grosickiego w szeregach gości Bruno indywidualna akcja z 66. minuty niemal nie skończyła się bramką dla gości. Chwilę później dał o sobie znać "Franek", lecz próbę jego zagrania do Grosickiego w porę zastopowali defensorzy Arki. Gdynianie wyraźnie nie potrafiący znaleźć recepty na sforsowanie obrony gości często narażeni byli na groźne kontry w wykonaniu "Jagi". Po jednej z nich mocny
, ale niecelny strzał oddał Bruno. O dużym szczęściu mogą mówić gospodarze przy sytuacji z 85. minuty. Rzut wolny wykonywał Frankowski, a piłka po jego uderzeniu trafiła w spojenie słupka z poprzeczką. Jagiellonia wyraźnie ożywiona słabą dyspozycją Arki w drugiej połowie mogła zadać dwa dotkliwe ciosy w końcówce spotkania. W obu przypadkach w roli głównej wystąpił Kamil Grosicki. Najpierw jego strzał minimalnie minął celu, potem z kolei dobrze zachował się golkiper żółto-niebieskich broniąc w sytuacji sam na sam z popularnym "Grosikiem". Mimo trzech minut doliczonych do regulaminowego czasu gry wynik
nie uległ już zmianie.
Arka swoją postawą w drugiej połowie bardzo rozczarowała, a Jagiellonia mimo gry w osłabieniu mogła dobić przeciwnika. Tak się jednak nie stało. Arka znów nie wygrywa
na swoim boisku, w piątym kolejnym meczu, a białostocczanie wciąż nie mogą zaznać smaku wyjazdowej wygranej od ponad 20 spotkań.
Copyright Arka Gdynia |