Aktualności
26.10.2009
Passa Arki podtrzymana... niestety.
Arka dalej bez zwycięstwa na własnym terenie. Po przeciętnym, zwłaszcza w drugiej połowie, meczu z Jagiellonią Białystok, żółto-niebiescy zremisowali 0:0.
Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok 0:0
Arka:Bledzewski - Kowalski, Szmatiuk, Siebert, Płotka - Labukas (71' Trytko), Mrowiec, Ława, Lubenov - Sakaliev (58' Burkhardt), Wachowicz (83' Sokołowski)
Jagiellonia:Sandomierski - Lewczuk, Skerla, Thiago Cionek, Alexis Norambuena - Reich (90' Król), Hermes, Bruno Coutinho, Jarecki - Frankowski (88' Jezierski), Grosicki (90' Hlavaty)
żółte kartki: Wachowicz, Lubenov - Jarecki, Norambuena, Bruno, Sandomierski.
czerwona kartka: Jarecki (44' Jagiellonia, za drugą żółtą).
sędziował: Mariusz Trofimiec (Kielce).
Oba zespoły zdawały sobie sprawę, że ten mecz może mieć kluczowe znaczenie przede wszystkim na koniec sezonu, gdy każde oczko może mieć decydujące znaczenie o tym, kto z ligi spadnie, a kto utrzyma. Z obu stron ponadto dominowało pragnienie przełamania swoich pass - Arka pragnęła wreszcie wygrać przed własną publicznością w tym sezonie, a Jagiellonia po raz pierwszy niepamiętnych czasów, przywieźć z wyjazdu komplet punktów. Ostatecznie obie strony nie nie osiągnęły swojego celu, choć obie miały go na wyciągnięcie ręki.
W 4. minucie jako pierwszy do roboty zabrał się Wachowicz, który uderzeniem z większej odległości zatrudnił Sandomierskiego. Pojedynek obu tych piłkarzy z 8. minuty mógł być kluczowy dla całego widowiska, bo Arka powinna objąć prowadzenie. Potknięcie na murawie Skerli skrzętnie wykorzystał napastnik Arki, który od 30 metra biegł sam na sam z bramkarzem "Jagi". Wachowicz wpadł w pole karne uderzył po długim rogu... ale nie trafił!
Po dziesięciu minutach przebudzili się goście, a konkretnie Grosicki z Frankowskim, którzy zgodnie z oczekiwaniami zdominowali poczynania ofensywne swojego zespołu. Niemal każda akcja białostocczan była rozgrywana wyłącznie przez tą dwójkę piłkarzy, a mimo to stanowiły one spory problem dla naszej defensywy. W szeregach obronnych Arki jednak bezbłędnie spisywali się Siebert i Szmatiuk oraz czujnością wykazywał się Bledzewski. Pierwszy z tej trójki został zresztą słusznie nagrodzony tytułem Najlepszego Zawodnika Arki w tym spotkaniu, co było wynikiem wielu skutecznych interwencji, jak chociażby ta z dziewiątej minuty, gdy uniemożliwił Grosickiemu dojście do idealnie mierzonego podania w pole karne. Kilka chwil później ponownie zapobiegł niebezpieczeństwu, gdy napastnik Jagiellonii w prosty sposób ograł Kowalskiego i szykował się do oddania strzału z bliskiej odległości od bramki Bledzewskiego.
W 16. minucie bardzo ładną akcję skonstruowali gospodarze - Mrowiec do Lubenova, ten do Ławy, a kapitan żółto-niebieskich technicznym strzałem próbował pokonać Sandomierskiego. Niestety Ława nie miał dziś najlepszego dnia i nie wyszedł mu nie tylko ten strzał , ale i większość dośrodkowań do swoich kolegów z ofensywy, czy to z gry, czy ze stałych fragmentów.
W 28. minucie doszło do bardzo kontrowersyjnej sytuacji w polu karnym gości. Na śliskiej murawie poślizgnął się Cionek i dotknął piłki ręką, co uniemożliwiło z kolei przejęcie jej przez Wachowicza. Dla kibiców na trybunach nie było wątpliwości, że sędzia Trofimiec powinien wskazać na wapno, ale zamiast tego mieliśmy żółtą kartkę dla protestującego Wachowicza.
Kilka chwil później szczęścia strzałem z dystansu szukał Labukas, który po raz pierwszy od pojawienia się w Gdyni zagrał na pozycji prawego pomocnika. Piłka szybowała wprost w okienko, ale spora odległość pozwoliła bramkarzowi gości na spokojną interwencję.
W 33. minucie znów przenieśliśmy się pod bramkę gospodarzy. Z rzutu wolnego z prawej strony boiska uderzył Bruno i o mały włos nie zaskoczył naszego bramkarza, ale na szczęście piłka ominęła słupek z "właściwiej" strony.
Minutę później przed podobną szansą stanęła Arka. Niestety Lubenov fatalnie wykonał rzut wolny, bo trafił wprost w nogi stojących w murze obrońców, dobitka była niewiele lepsza, a ostateczna próba Wachowicza poszybowała w trybuny.
Kolejna kluczowa dla tego meczu sytuacja miała miejsce tuż przed przerwą. Szarżującego Sakalieva, który tego dnia rozgrywał naprawdę przyzwoite zawody, sfaulował Jarecki, a że miał już na swoim koncie żółtą kartkę, musiał opuścić boisko, a Jagiellonia przez całą drugą połowę musiała grać w osłabieniu.
Często tak bywa, że od momentu osłabienia przeciwnika, w drużynie grającej w komplecie coś się zacina i gra przestaje się układać. Niestety ten problem dotknął Arkowców, którzy po przerwie zaczęli grać bardzo niedokładnie, zaczęły się mnożyć błędy i w efekcie zamiast sytuacji bramkowych mieliśmy dużo przerw i chaosu na boisku. Oczywiście było to na rękę podopiecznym trenera Probierza, którzy zaczęli się koncentrować wyłącznie na zabezpieczaniu tyłów.
Jeszcze pierwsze minuty drugiej odsłony nie zapowiadały takiego dalszego przebiegu wydarzeń, bo Arka przycisnęła, wywalczyła kilka rzutów rożnych, ale sytuacji strzeleckiej nie stworzyła. Goście natomiast uparcie szukali w swoim przodzie Grosickiego, ale Siebert skutecznie ograniczał jego poczynania do minimum.
W 57. minucie świetnie wszedł w pole karne Płotka, ale przy dograniu do wchodzących do środka kolegów zabrakło precyzji i okazja została zaprzepaszczona. To była jak się okazało ostatnia na dłuższy czas akcja Arki w pod bramką rywali, bo potem mieliśmy już głównie walkę w środku pola i całą masę niedokładnych podań. Sporadycznie atakowała nawet Jagiellonia, ale na szczęście Bledzewski nie znalazł się w większych opałach.
Dopiero w 80. minucie niezłą sytuację stworzyli podopieczni trenera Pasieki. Po wymianie podań z pierwszej piłki, między obrońców wbiegł Wachowicz, ale zamiast strzelać, gdy jeszcze była na to okazja, doczekał się skutecznej interwencji Skerli.
Im było bliżej końca tego widowiska, tym groźniejsi byli goście. W 85. minucie o mały włos nie dobił gospodarzy Frankowski, który z rzutu wolnego trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Cztery minuty później spod opieki obrońców uwolnił się Grosicki i minimalnie chybił przy strzale z ostrego kąta. W tym czasie mieliśmy także wszystkie zmiany w zespole Jagiellonii, które w całości wypełniły doliczone trzy minuty spotkania. Sędzia Trofimiec ograniczył się jedynie do pokazania dwóch żółtych kartek za przedłużanie przerw w grze, ale konsekwencji czasowych nie wyciągnął i zakończył mecz.
Niestety po jedenastu kolejkach ligowych Arka wciąż nie ma zwycięstwa na własnym boisku. Całe szczęście lepszą skuteczność wykazuje na wyjazdach i dzięki temu wciąż znajduje się minimalnie nad strefą spadkową. Kolejny raz przychodzi nam żałować straconych punktów, które zapewniłyby Arce odrobinę komfortu przed następnymi meczami.
Skubi
Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok 0:0
Arka:Bledzewski - Kowalski, Szmatiuk, Siebert, Płotka - Labukas (71' Trytko), Mrowiec, Ława, Lubenov - Sakaliev (58' Burkhardt), Wachowicz (83' Sokołowski)
Jagiellonia:Sandomierski - Lewczuk, Skerla, Thiago Cionek, Alexis Norambuena - Reich (90' Król), Hermes, Bruno Coutinho, Jarecki - Frankowski (88' Jezierski), Grosicki (90' Hlavaty)
żółte kartki: Wachowicz, Lubenov - Jarecki, Norambuena, Bruno, Sandomierski.
czerwona kartka: Jarecki (44' Jagiellonia, za drugą żółtą).
sędziował: Mariusz Trofimiec (Kielce).
Oba zespoły zdawały sobie sprawę, że ten mecz może mieć kluczowe znaczenie przede wszystkim na koniec sezonu, gdy każde oczko może mieć decydujące znaczenie o tym, kto z ligi spadnie, a kto utrzyma. Z obu stron ponadto dominowało pragnienie przełamania swoich pass - Arka pragnęła wreszcie wygrać przed własną publicznością w tym sezonie, a Jagiellonia po raz pierwszy niepamiętnych czasów, przywieźć z wyjazdu komplet punktów. Ostatecznie obie strony nie nie osiągnęły swojego celu, choć obie miały go na wyciągnięcie ręki.
W 4. minucie jako pierwszy do roboty zabrał się Wachowicz, który uderzeniem z większej odległości zatrudnił Sandomierskiego. Pojedynek obu tych piłkarzy z 8. minuty mógł być kluczowy dla całego widowiska, bo Arka powinna objąć prowadzenie. Potknięcie na murawie Skerli skrzętnie wykorzystał napastnik Arki, który od 30 metra biegł sam na sam z bramkarzem "Jagi". Wachowicz wpadł w pole karne uderzył po długim rogu... ale nie trafił!
Po dziesięciu minutach przebudzili się goście, a konkretnie Grosicki z Frankowskim, którzy zgodnie z oczekiwaniami zdominowali poczynania ofensywne swojego zespołu. Niemal każda akcja białostocczan była rozgrywana wyłącznie przez tą dwójkę piłkarzy, a mimo to stanowiły one spory problem dla naszej defensywy. W szeregach obronnych Arki jednak bezbłędnie spisywali się Siebert i Szmatiuk oraz czujnością wykazywał się Bledzewski. Pierwszy z tej trójki został zresztą słusznie nagrodzony tytułem Najlepszego Zawodnika Arki w tym spotkaniu, co było wynikiem wielu skutecznych interwencji, jak chociażby ta z dziewiątej minuty, gdy uniemożliwił Grosickiemu dojście do idealnie mierzonego podania w pole karne. Kilka chwil później ponownie zapobiegł niebezpieczeństwu, gdy napastnik Jagiellonii w prosty sposób ograł Kowalskiego i szykował się do oddania strzału z bliskiej odległości od bramki Bledzewskiego.
W 16. minucie bardzo ładną akcję skonstruowali gospodarze - Mrowiec do Lubenova, ten do Ławy, a kapitan żółto-niebieskich technicznym strzałem próbował pokonać Sandomierskiego. Niestety Ława nie miał dziś najlepszego dnia i nie wyszedł mu nie tylko ten strzał , ale i większość dośrodkowań do swoich kolegów z ofensywy, czy to z gry, czy ze stałych fragmentów.
W 28. minucie doszło do bardzo kontrowersyjnej sytuacji w polu karnym gości. Na śliskiej murawie poślizgnął się Cionek i dotknął piłki ręką, co uniemożliwiło z kolei przejęcie jej przez Wachowicza. Dla kibiców na trybunach nie było wątpliwości, że sędzia Trofimiec powinien wskazać na wapno, ale zamiast tego mieliśmy żółtą kartkę dla protestującego Wachowicza.
Kilka chwil później szczęścia strzałem z dystansu szukał Labukas, który po raz pierwszy od pojawienia się w Gdyni zagrał na pozycji prawego pomocnika. Piłka szybowała wprost w okienko, ale spora odległość pozwoliła bramkarzowi gości na spokojną interwencję.
W 33. minucie znów przenieśliśmy się pod bramkę gospodarzy. Z rzutu wolnego z prawej strony boiska uderzył Bruno i o mały włos nie zaskoczył naszego bramkarza, ale na szczęście piłka ominęła słupek z "właściwiej" strony.
Minutę później przed podobną szansą stanęła Arka. Niestety Lubenov fatalnie wykonał rzut wolny, bo trafił wprost w nogi stojących w murze obrońców, dobitka była niewiele lepsza, a ostateczna próba Wachowicza poszybowała w trybuny.
Kolejna kluczowa dla tego meczu sytuacja miała miejsce tuż przed przerwą. Szarżującego Sakalieva, który tego dnia rozgrywał naprawdę przyzwoite zawody, sfaulował Jarecki, a że miał już na swoim koncie żółtą kartkę, musiał opuścić boisko, a Jagiellonia przez całą drugą połowę musiała grać w osłabieniu.
Często tak bywa, że od momentu osłabienia przeciwnika, w drużynie grającej w komplecie coś się zacina i gra przestaje się układać. Niestety ten problem dotknął Arkowców, którzy po przerwie zaczęli grać bardzo niedokładnie, zaczęły się mnożyć błędy i w efekcie zamiast sytuacji bramkowych mieliśmy dużo przerw i chaosu na boisku. Oczywiście było to na rękę podopiecznym trenera Probierza, którzy zaczęli się koncentrować wyłącznie na zabezpieczaniu tyłów.
Jeszcze pierwsze minuty drugiej odsłony nie zapowiadały takiego dalszego przebiegu wydarzeń, bo Arka przycisnęła, wywalczyła kilka rzutów rożnych, ale sytuacji strzeleckiej nie stworzyła. Goście natomiast uparcie szukali w swoim przodzie Grosickiego, ale Siebert skutecznie ograniczał jego poczynania do minimum.
W 57. minucie świetnie wszedł w pole karne Płotka, ale przy dograniu do wchodzących do środka kolegów zabrakło precyzji i okazja została zaprzepaszczona. To była jak się okazało ostatnia na dłuższy czas akcja Arki w pod bramką rywali, bo potem mieliśmy już głównie walkę w środku pola i całą masę niedokładnych podań. Sporadycznie atakowała nawet Jagiellonia, ale na szczęście Bledzewski nie znalazł się w większych opałach.
Dopiero w 80. minucie niezłą sytuację stworzyli podopieczni trenera Pasieki. Po wymianie podań z pierwszej piłki, między obrońców wbiegł Wachowicz, ale zamiast strzelać, gdy jeszcze była na to okazja, doczekał się skutecznej interwencji Skerli.
Im było bliżej końca tego widowiska, tym groźniejsi byli goście. W 85. minucie o mały włos nie dobił gospodarzy Frankowski, który z rzutu wolnego trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Cztery minuty później spod opieki obrońców uwolnił się Grosicki i minimalnie chybił przy strzale z ostrego kąta. W tym czasie mieliśmy także wszystkie zmiany w zespole Jagiellonii, które w całości wypełniły doliczone trzy minuty spotkania. Sędzia Trofimiec ograniczył się jedynie do pokazania dwóch żółtych kartek za przedłużanie przerw w grze, ale konsekwencji czasowych nie wyciągnął i zakończył mecz.
Niestety po jedenastu kolejkach ligowych Arka wciąż nie ma zwycięstwa na własnym boisku. Całe szczęście lepszą skuteczność wykazuje na wyjazdach i dzięki temu wciąż znajduje się minimalnie nad strefą spadkową. Kolejny raz przychodzi nam żałować straconych punktów, które zapewniłyby Arce odrobinę komfortu przed następnymi meczami.
Skubi
Copyright Arka Gdynia |