Aktualności
04.10.2009
Po meczu powiedzieli
Jacek Zieliński (Trener Lecha):
Naszym celem były trzy punkty i to było widać. Jednak nie zawsze poczynania na boisku idą w parze z założeniami. Mecz mógł się podobać kibicom, ale trenerem raczej nie. Było dużo błędów w obronie. Graliśmy momentami dobrze,a le przed sytuacjami Arki trzeba pochylić głowę i wziąć ten punkt. Jednak ja mam duży niedosyt. Naszym największym mankamentem jest skuteczność. Nie zgodzę się, że Robert Lewandowski zawodzi. Był bardzo aktywny, walczył, brał dwóch zawodników na plecy. Ma dopiero 21 lat i grał dopiero rok w lidze.
Dariusz Pasieka (Trener Arki):
Potwierdzę słowa Jacka Zielińskiego. Też odczuwam duży niedosyt bo gdyby Stojko Sakaliev wykorzystał sytuację być może zdobylibyśmy trzy punkty. Wiemy jaką siłę w ofensywie posiada Lech Poznań. Momentami była ogromna presja, z której nie mogliśmy się uwolnić. Wynik jest sprawiedliwy i z tym jednym punktem możemy dalej żyć. Musimy szukać punktów z innymi przeciwnikami. Jest to pierwsza bramka zdobyta w meczu u siebie. Myślę, że to wszystko idzie do przodu.
Andrzej Bledzewski (Arka): - Arka nie była w tym meczu faworytem, a Lech, pomimo swoich problemów, pokazał, że potrafi grać w piłkę, dlatego uważam, że ten remis jest wynikiem sprawiedliwym. Walczyliśmy na tyle, na ile się dało, skończyło się remisem, który tak naprawdę niewiele nam daje, ale oddaje to, co działo się na boisku. Cieszy mnie nasza gra w obronie, bo zagraliśmy tak jak trzeba, cały blok obronny zaprezentował się bardzo konsekwentnie. Próbowaliśmy zrobić kalkę z meczu z Wisłą i na tyle na ile starczył sił i umiejętności to się udawało. Mamy świadomość z kim graliśmy dlatego też nie ma jakiegoś wielkiego rozgoryczenia. Teraz trzeba wyjść do następnego meczu z takim samym zaangażowaniem jak na Wisłę, czy na Lecha, a wtedy będziemy mieli spokój w rozgrywaniu akcji i wykańczaniu sytuacji. Wszyscy chcemy bardzo, może aż za bardzo i wtedy nie wszystko wychodzi. Kiedy ma się spokój, tak jak przed tygodniem miała go Polonia Bytom, od której aż biło luzem i swobodą, to wtedy zdobywa się punkty.
Maciej Szmatiuk (Arka): - Cieszy mnie bardzo ta pierwsza bramka w ekstraklasie, choć tak naprawdę pierwsze trafienie zaliczyłem przed tygodniem (gol samobójczy – przyp. red.), ale dzisiejszego gola chciałbym zadedykować mojej żonie Madzi, z którą dwa tygodnie temu wziąłem ślub. Szkoda, że nie wygraliśmy, bo choć Lech stworzył, a właściwie myśmy im stworzyli, ze dwie dobre sytuacje, to my mieliśmy kilka naprawdę dobrych okazji do strzelenia bramek. Lech był dziś jak najbardziej do ogrania, tym większy żal, że się nie udało. Lewandowski strzelił nie do obrony, trudno mi teraz powiedzieć, czy był jakiś błąd w kryciu, ale żałuję bardzo, że doprowadziliśmy do tej sytuacji.
Szkoda też, że musiał z boiska zejść Mateusz, bo przez ponad godzinę wszystko funkcjonowało jak należy, wszystko się układało, dobrze się wtedy gra. Niestety musiało dojść do zmiany, ale trudno powiedzieć , czy gdyby był na boisku, to do bramki by nie doszło, bo trudno mieć pretensje do Michała przy tym golu. Takie sytuacje się po prostu zdarzają, dobra wrzutka, świetne wyjście napastnika i padła bramka. Tym większy żal, że nie udało się strzelić wcześniej na 2:0, bo też wtedy inaczej by to wszystko wyglądało. A tak wciąż nie możemy coś wygrać w Gdyni przed własnymi kibicami, a punkty uciekają.
Naszym celem były trzy punkty i to było widać. Jednak nie zawsze poczynania na boisku idą w parze z założeniami. Mecz mógł się podobać kibicom, ale trenerem raczej nie. Było dużo błędów w obronie. Graliśmy momentami dobrze,a le przed sytuacjami Arki trzeba pochylić głowę i wziąć ten punkt. Jednak ja mam duży niedosyt. Naszym największym mankamentem jest skuteczność. Nie zgodzę się, że Robert Lewandowski zawodzi. Był bardzo aktywny, walczył, brał dwóch zawodników na plecy. Ma dopiero 21 lat i grał dopiero rok w lidze.
Dariusz Pasieka (Trener Arki):
Potwierdzę słowa Jacka Zielińskiego. Też odczuwam duży niedosyt bo gdyby Stojko Sakaliev wykorzystał sytuację być może zdobylibyśmy trzy punkty. Wiemy jaką siłę w ofensywie posiada Lech Poznań. Momentami była ogromna presja, z której nie mogliśmy się uwolnić. Wynik jest sprawiedliwy i z tym jednym punktem możemy dalej żyć. Musimy szukać punktów z innymi przeciwnikami. Jest to pierwsza bramka zdobyta w meczu u siebie. Myślę, że to wszystko idzie do przodu.
Andrzej Bledzewski (Arka): - Arka nie była w tym meczu faworytem, a Lech, pomimo swoich problemów, pokazał, że potrafi grać w piłkę, dlatego uważam, że ten remis jest wynikiem sprawiedliwym. Walczyliśmy na tyle, na ile się dało, skończyło się remisem, który tak naprawdę niewiele nam daje, ale oddaje to, co działo się na boisku. Cieszy mnie nasza gra w obronie, bo zagraliśmy tak jak trzeba, cały blok obronny zaprezentował się bardzo konsekwentnie. Próbowaliśmy zrobić kalkę z meczu z Wisłą i na tyle na ile starczył sił i umiejętności to się udawało. Mamy świadomość z kim graliśmy dlatego też nie ma jakiegoś wielkiego rozgoryczenia. Teraz trzeba wyjść do następnego meczu z takim samym zaangażowaniem jak na Wisłę, czy na Lecha, a wtedy będziemy mieli spokój w rozgrywaniu akcji i wykańczaniu sytuacji. Wszyscy chcemy bardzo, może aż za bardzo i wtedy nie wszystko wychodzi. Kiedy ma się spokój, tak jak przed tygodniem miała go Polonia Bytom, od której aż biło luzem i swobodą, to wtedy zdobywa się punkty.
Maciej Szmatiuk (Arka): - Cieszy mnie bardzo ta pierwsza bramka w ekstraklasie, choć tak naprawdę pierwsze trafienie zaliczyłem przed tygodniem (gol samobójczy – przyp. red.), ale dzisiejszego gola chciałbym zadedykować mojej żonie Madzi, z którą dwa tygodnie temu wziąłem ślub. Szkoda, że nie wygraliśmy, bo choć Lech stworzył, a właściwie myśmy im stworzyli, ze dwie dobre sytuacje, to my mieliśmy kilka naprawdę dobrych okazji do strzelenia bramek. Lech był dziś jak najbardziej do ogrania, tym większy żal, że się nie udało. Lewandowski strzelił nie do obrony, trudno mi teraz powiedzieć, czy był jakiś błąd w kryciu, ale żałuję bardzo, że doprowadziliśmy do tej sytuacji.
Szkoda też, że musiał z boiska zejść Mateusz, bo przez ponad godzinę wszystko funkcjonowało jak należy, wszystko się układało, dobrze się wtedy gra. Niestety musiało dojść do zmiany, ale trudno powiedzieć , czy gdyby był na boisku, to do bramki by nie doszło, bo trudno mieć pretensje do Michała przy tym golu. Takie sytuacje się po prostu zdarzają, dobra wrzutka, świetne wyjście napastnika i padła bramka. Tym większy żal, że nie udało się strzelić wcześniej na 2:0, bo też wtedy inaczej by to wszystko wyglądało. A tak wciąż nie możemy coś wygrać w Gdyni przed własnymi kibicami, a punkty uciekają.
Copyright Arka Gdynia |