Aktualności
05.10.2009
Arka Gdynia - Lech Poznań 1:1 (1:0). Biednemu wiatr w oczy.
Arka Gdynia zremisowała na własnym stadionie z Lechem Poznań 1:1 (1:0). Prowadzenie Arce dał Maciej Szmatiuk, który w 19. minucie zdobył bramkę strzałem głową. Żółto-niebiescy grali ambitnie i momentami górowali nad faworyzowanym przeciwnikiem. Niestety w 76. minucie Robert Lewandowski doprowadził do wyrównania.
Kibice Arki długo będą żałować niewykorzystanych sytuacji Stojko Sakalieva i Marcina Wachowicza, którzy nie zdołali pokonać debiutującego w lidze Jasmina Buricia.
Arka Gdynia - Lech Poznań 1:1 (1:0)
Szmatiuk 19' - Lewandowski 76'
Arka:Bledzewski - Kowalski, Siebert (69' Płotka), Szmatiuk, Bednarek - Budziński (86' Sokołowski), Mrowiec, Ława, Lubenov (78' Burkhardt) - Wachowicz, Sakaliev
Lech: Burić - Kikut, Bosacki, Durdević, Gancarczyk - Peszko, Injac, Zapotoka (46' Štilić), Wilk (77' Cueto) - Mikołajczak (66' Chrapek), Lewandowski.
żółte kartki: Budziński, Kowalski, Bednarek - Lewandowski.
sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Uboga w punkty Arka, po meczu z Lechem wzbogaciła się tylko w jeden. "Tylko w jeden" bo wypracowała sobie kilka doskonałych okazji do tego, aby skarcić Lecha po raz drugi i pewnie sięgnąć po komplet oczek, a tak pozostaje niedosyt i miejsce w samym ogonie ligowej tabeli.
Szczęście nie sprzyjało Arce już przed meczem, bo losowanie stron nakazało gdynianom grę pod silny, wręcz porywisty wiatr. Po przerwie role wcale się nie odwróciły, bo nad Gdynią rozpętała się ulewa, a wiatr nad stadionem zmienił kierunek i choć nieco osłabł na sile, to wciąż dmuchał zółto-niebieskim w oczy.
Mimo tak trudnych warunków atmosferycznych kibice oglądali bardzo ciekawe, obfitujące w bramkowe sytuacje, spotkanie. Po kilku minutach lekkiej przewagi gospodarzy, Lech spróbował odważniej zaatakować i zaowocowało to kilkoma kornerami i rzutem wolnym, ale strzału w światło bramki nie udało się oddać.
W Arce od samego początku bardzo aktywni byli Wachowicz i Ława i to z nimi największe problemy mieli goście, którzy raz po raz byli zmuszeni do przecinania ich podań lub blokowania strzałów. Lechici byli jednak bezradni w 19. minucie, gdy po precyzyjnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Budzińskiego skutecznym uderzeniem głową popisał się Szmatiuk. Nasz środkowy obrońca w ten sposób w pełni się zrehabilitował za samobójcze trafienie w Bytomiu, a swojego gola dedykował swojej świeżo poślubionej małżonce Magdzie.
Kibicom na trybunach przypomniały się poprzednie mecze z Lechem na Olimpijskiej, gdy Kolejorz sensacyjnie przegrywał i w Gdyni uwierzono, że można tej sztuki dokonać po raz trzeci z rzędu.
Podopieczni Jacka Zielińskiego chcieli błyskawicznie odrobić straty. Już trzy minuty po stracie gola Bledzewski był zmuszony piąstkować piłkę po kąśliwym uderzeniu Kikuta. Pomimo prowadzenia i ofensywnych poczynań poznaniaków, arkowcy nie ograniczyli się do obrony własnej bramki. Kilkakrotnie stawali przed szansą w kontratakach, ale najaktywniejszy w nich Wachowicz albo niedokładnie podawał do kolegów albo gubił się we własnym dryblingu.
W 28. min. strzelał z dystansu Ława, ale nie udało się zaskoczyć najlepszego piłkarza Lecha, debiutującego Jasmina Burića. Reprezentant Bośni i Hercegowiny dzisiejszym występem chyba na dłużej wypchnął poza skład swoich konkurentów do gry w wyjściowej jedenastce, czyli Kasprzika i Kotorowskiego.
W następnej minucie znów dogodną sytuację do wyrównania stworzyli lechici, ale tym razem minęli się z piłką Lewandowski i Mikołajczak. W 33. min. znów piąstkować musiał Bledzewski, a strzał Kikuta trafił w Bednarka.
Kilka minut później próbkę swoich umiejętności pokazał Mikołajczak, który kilkakrotnie w jednej akcji "wkręcił w ziemię" Kowalskiego, ale jego strzał w ostatniej chwili został zablokowany. Ten sam zawodnik mógł strzelić bramkę do szatni, ale po ograni naszych obrońców przeniósł piłkę wysoko nad bramką.
Od mocnego uderzenia po przerwie mogli rozpocząć mecz zawodnicy trenera Pasieki. Na piąty metr ze skrzydła dośrodkował Sakaliev, tam "szczupakiem" zanurkował Wachowicz i uderzył głową, ale fantastyczną interwencją popisał się Burić, ratując swój zespół przed utratą pewnego drugiego gola.
Ta zmarnowana okazja szybko mogła obrócić się przeciwko gospodarzom, bo już kilka chwil później Bledzewski wygrał pojedynek "sam na sam" z reprezentantem Polski, Robertem Lewandowskim. Jednak w 59. minucie powinno być wreszcie 2:0 dla Arki. Wymarzoną okazję do strzelenia bramki miał Sakaliev, niepodziewanie dla siebie samego będąc w pojedynkę naprzeciw bramkarzowi Lecha. Bułgarski napastnik mógł zrobić w tej sytuacji wszystko, ale postanowił przenieść futbolówkę nad kładącym się Burićem, który wystawił jednak w górę swoją rękę i zatrzymał piłkę.
W 68 minucie boisko musiał opuścić kontuzjowany Siebert, który do tego momentu grał niczym profesor. Naruszenie bardzo dobrze działającego bloku obronnego Arki nie mogło wróżyć niczego dobrego, o czym boleśnie przekonaliśmy się w 76 minucie. Do dośrodkowania z lewej strony najwyżej wyskoczył Lewandowski, który uprzedził naszych defensorów i wychodzącego do tego zagrania Bledzewskiego i skierował piłkę do siatki. Wielka szkoda, bo kilka chwil wcześniej instynktowne uderzenie Wachowicza z 8 metrów w tylko sobie znany sposób obronił Burić. Tych kilka zmarnowanych idealnych szans do podwyższenia niestety się zemściło i na tablicy wyświetlił się remis.
Wydarzenia boiskowe mogły się dla gospodarzy potoczyć jeszcze gorzej, bo w 80 min. po błędzie defensywy sam na sam z Bledzewskim wyszedł tym razem Chrapek, król strzelców ubiegłego sezonu w 1. lidze. Nasz bramkarz ponownie jednak udowodnił, że w takich sytuacjach bardzo ciężko mu strzelić bramkę i uratował Arkę przed utratą gola.
Arka też próbowała jeszcze odwrócić losy spotkania na swoją korzyść, choć wyraźnie widać było jak dużo wysil;ku kosztowała ją gra w tak trudnych atmosferycznych warunkach. W 83 min. potężną bombę zza pola karnego puścił Mrowiec, ale znów na posterunku był bośniacki bohater Lecha, Jamin Burić. W samej końcówce gdynianie szukali szczęścia w dośrodkowaniach w pole karne, ale ich autorom brakowało precyzji.
Arka znów zremisowała przed własną publicznością, choć nareszcie ucieszyła ją strzeleniem bramki. Niestety sztuka ta powiodła się zaledwie raz, a to okazało się za mało, aby cieszyć się z kompletu punktów. Pozostaje nam trzymać kciuki, aby w przerwie na reprezentację trenerowi Pasiece udało się poprawić skuteczność u swoich piłkarzy i znów zejść z boiska w glorii zwycięzców.
Skubi
Kibice Arki długo będą żałować niewykorzystanych sytuacji Stojko Sakalieva i Marcina Wachowicza, którzy nie zdołali pokonać debiutującego w lidze Jasmina Buricia.
Arka Gdynia - Lech Poznań 1:1 (1:0)
Szmatiuk 19' - Lewandowski 76'
Arka:Bledzewski - Kowalski, Siebert (69' Płotka), Szmatiuk, Bednarek - Budziński (86' Sokołowski), Mrowiec, Ława, Lubenov (78' Burkhardt) - Wachowicz, Sakaliev
Lech: Burić - Kikut, Bosacki, Durdević, Gancarczyk - Peszko, Injac, Zapotoka (46' Štilić), Wilk (77' Cueto) - Mikołajczak (66' Chrapek), Lewandowski.
żółte kartki: Budziński, Kowalski, Bednarek - Lewandowski.
sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Uboga w punkty Arka, po meczu z Lechem wzbogaciła się tylko w jeden. "Tylko w jeden" bo wypracowała sobie kilka doskonałych okazji do tego, aby skarcić Lecha po raz drugi i pewnie sięgnąć po komplet oczek, a tak pozostaje niedosyt i miejsce w samym ogonie ligowej tabeli.
Szczęście nie sprzyjało Arce już przed meczem, bo losowanie stron nakazało gdynianom grę pod silny, wręcz porywisty wiatr. Po przerwie role wcale się nie odwróciły, bo nad Gdynią rozpętała się ulewa, a wiatr nad stadionem zmienił kierunek i choć nieco osłabł na sile, to wciąż dmuchał zółto-niebieskim w oczy.
Mimo tak trudnych warunków atmosferycznych kibice oglądali bardzo ciekawe, obfitujące w bramkowe sytuacje, spotkanie. Po kilku minutach lekkiej przewagi gospodarzy, Lech spróbował odważniej zaatakować i zaowocowało to kilkoma kornerami i rzutem wolnym, ale strzału w światło bramki nie udało się oddać.
W Arce od samego początku bardzo aktywni byli Wachowicz i Ława i to z nimi największe problemy mieli goście, którzy raz po raz byli zmuszeni do przecinania ich podań lub blokowania strzałów. Lechici byli jednak bezradni w 19. minucie, gdy po precyzyjnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Budzińskiego skutecznym uderzeniem głową popisał się Szmatiuk. Nasz środkowy obrońca w ten sposób w pełni się zrehabilitował za samobójcze trafienie w Bytomiu, a swojego gola dedykował swojej świeżo poślubionej małżonce Magdzie.
Kibicom na trybunach przypomniały się poprzednie mecze z Lechem na Olimpijskiej, gdy Kolejorz sensacyjnie przegrywał i w Gdyni uwierzono, że można tej sztuki dokonać po raz trzeci z rzędu.
Podopieczni Jacka Zielińskiego chcieli błyskawicznie odrobić straty. Już trzy minuty po stracie gola Bledzewski był zmuszony piąstkować piłkę po kąśliwym uderzeniu Kikuta. Pomimo prowadzenia i ofensywnych poczynań poznaniaków, arkowcy nie ograniczyli się do obrony własnej bramki. Kilkakrotnie stawali przed szansą w kontratakach, ale najaktywniejszy w nich Wachowicz albo niedokładnie podawał do kolegów albo gubił się we własnym dryblingu.
W 28. min. strzelał z dystansu Ława, ale nie udało się zaskoczyć najlepszego piłkarza Lecha, debiutującego Jasmina Burića. Reprezentant Bośni i Hercegowiny dzisiejszym występem chyba na dłużej wypchnął poza skład swoich konkurentów do gry w wyjściowej jedenastce, czyli Kasprzika i Kotorowskiego.
W następnej minucie znów dogodną sytuację do wyrównania stworzyli lechici, ale tym razem minęli się z piłką Lewandowski i Mikołajczak. W 33. min. znów piąstkować musiał Bledzewski, a strzał Kikuta trafił w Bednarka.
Kilka minut później próbkę swoich umiejętności pokazał Mikołajczak, który kilkakrotnie w jednej akcji "wkręcił w ziemię" Kowalskiego, ale jego strzał w ostatniej chwili został zablokowany. Ten sam zawodnik mógł strzelić bramkę do szatni, ale po ograni naszych obrońców przeniósł piłkę wysoko nad bramką.
Od mocnego uderzenia po przerwie mogli rozpocząć mecz zawodnicy trenera Pasieki. Na piąty metr ze skrzydła dośrodkował Sakaliev, tam "szczupakiem" zanurkował Wachowicz i uderzył głową, ale fantastyczną interwencją popisał się Burić, ratując swój zespół przed utratą pewnego drugiego gola.
Ta zmarnowana okazja szybko mogła obrócić się przeciwko gospodarzom, bo już kilka chwil później Bledzewski wygrał pojedynek "sam na sam" z reprezentantem Polski, Robertem Lewandowskim. Jednak w 59. minucie powinno być wreszcie 2:0 dla Arki. Wymarzoną okazję do strzelenia bramki miał Sakaliev, niepodziewanie dla siebie samego będąc w pojedynkę naprzeciw bramkarzowi Lecha. Bułgarski napastnik mógł zrobić w tej sytuacji wszystko, ale postanowił przenieść futbolówkę nad kładącym się Burićem, który wystawił jednak w górę swoją rękę i zatrzymał piłkę.
W 68 minucie boisko musiał opuścić kontuzjowany Siebert, który do tego momentu grał niczym profesor. Naruszenie bardzo dobrze działającego bloku obronnego Arki nie mogło wróżyć niczego dobrego, o czym boleśnie przekonaliśmy się w 76 minucie. Do dośrodkowania z lewej strony najwyżej wyskoczył Lewandowski, który uprzedził naszych defensorów i wychodzącego do tego zagrania Bledzewskiego i skierował piłkę do siatki. Wielka szkoda, bo kilka chwil wcześniej instynktowne uderzenie Wachowicza z 8 metrów w tylko sobie znany sposób obronił Burić. Tych kilka zmarnowanych idealnych szans do podwyższenia niestety się zemściło i na tablicy wyświetlił się remis.
Wydarzenia boiskowe mogły się dla gospodarzy potoczyć jeszcze gorzej, bo w 80 min. po błędzie defensywy sam na sam z Bledzewskim wyszedł tym razem Chrapek, król strzelców ubiegłego sezonu w 1. lidze. Nasz bramkarz ponownie jednak udowodnił, że w takich sytuacjach bardzo ciężko mu strzelić bramkę i uratował Arkę przed utratą gola.
Arka też próbowała jeszcze odwrócić losy spotkania na swoją korzyść, choć wyraźnie widać było jak dużo wysil;ku kosztowała ją gra w tak trudnych atmosferycznych warunkach. W 83 min. potężną bombę zza pola karnego puścił Mrowiec, ale znów na posterunku był bośniacki bohater Lecha, Jamin Burić. W samej końcówce gdynianie szukali szczęścia w dośrodkowaniach w pole karne, ale ich autorom brakowało precyzji.
Arka znów zremisowała przed własną publicznością, choć nareszcie ucieszyła ją strzeleniem bramki. Niestety sztuka ta powiodła się zaledwie raz, a to okazało się za mało, aby cieszyć się z kompletu punktów. Pozostaje nam trzymać kciuki, aby w przerwie na reprezentację trenerowi Pasiece udało się poprawić skuteczność u swoich piłkarzy i znów zejść z boiska w glorii zwycięzców.
Skubi
Copyright Arka Gdynia |