Aktualności
09.08.2009
Arka Gdynia - Legia Warszawa 0:1: Obroną nie wygrasz (Gazeta Wyborcza)
Arka broniła się panicznie przez całe spotkanie, ale cudu nie było. Genialne uderzenie Macieja Rybusa rozwiało nadzieję i dało zasłużoną wygraną Legii.
W porównaniu do pierwszego meczu z Lechią Gdańsk trener Arki Marek Chojnacki dokonał trzech zmian w wyjściowym składzie. Żadna z nich nic nie dała. Grę Mateusza Sieberta na prawej obronie można określić jednym słowem - katastrofa. Nowy piłkarz Arki sam miał zresztą dosyć, bo w przerwie poprosił o zmianę. Defensywny pomocnik Marcin Budziński był kompletnie niewidoczny, w zeszłym sezonie lepiej grał na prawej stronie. Na prawe skrzydło wrócił Bartosz Karwan. Kilka razy szarpnął, ale nic z tego nie wynikało. W końcu on też poprosił o zmianę. - Dokonując zmian w jedenastce, liczyłem na poprawę gry zarówno w ataku, jak i obronie - tłumaczył Chojnacki. - Postęp był tylko w defensywnie. Z Lechią straciliśmy dwie bramki - kuriozum, o wygranej Legii zdecydował świetnie wykonany stały fragment gry. Niezłą grą w destrukcji udało nam się zniwelować przewagę techniczną piłkarzy z Warszawy. Gorzej było z grą do przodu. Liczyłem na Karwana, ale on też nie pomógł. Co tu dużo mówić - w ofensywie nie istnieliśmy - przyznał trener Arki.
Arka była w stanie postawić się Legii jedynie przez 30 minut. Potem przewaga gości była już wyraźna, a w drugiej połowie wręcz przygniatająca. Gdynianie nie potrafili wyjść poza środkową linię boiska i wymienić na połowie rywala choć trzech czy czterech podań.
- Byliśmy drużyną przeważającą, choć sytuacji za dużo nie stworzyliśmy - zauważył trener Legii Jan Urban. - Zabrakło nam bramki w pierwszej połowie. Wtedy Arka by się odsłoniła, byłoby więcej miejsca, grałoby się łatwiej. Im dłużej utrzymywał się wynik 0:0, tym Arka bardziej go pilnowała, bo to byłby przecież dla niej korzystny rezultat.
Przyznał to też Chojnacki, który powiedział, że w końcówce marzył już tylko o tym, aby jego zespół utrzymał bezbramkowy remis.
Arka broniła się heroicznie, ale w końcu skapitulowała. Po faulu Michała Płotki na Miroslavie Radoviciu Legia miała rzut wolny. Do piłki podszedł najlepszy na boisku Rybus. Uderzył rewelacyjnie - piłka przeleciała ponad murem i wpadła w okienko. Dobrze broniący Andrzej Bledzewski był tym razem bez szans. W pierwszej połowie Rybus błysnął dwiema akcjami lewym skrzydłem (wykorzystywał fatalną postawę Sieberta i fakt, że Karwan nie myślał o obronie). Najpierw jego silny strzał z trudem obronił Bledzewski, a potem - po kolejnym atomowym uderzeniu pomocnika Legii - bramkarza Arki uratował słupek.
Arka w całym meczu oddała zaledwie jeden groźny strzał - w doliczonym czasie. Uderzał Robert Bednarek, ale piłka przeleciał obok słupka.
Bartosz Ława, pomocnik Arki
Legia dominowała totalnie. Poza początkiem pierwszej połowy, gdzie jako tako próbowaliśmy grać w piłkę, druga połowa to w naszym wykonaniu kompletny niewypał, obrona Częstochowy, praktycznie nie wychodziliśmy z własnej połowy. Legia była lepsza i wcześniej powinna strzelić bramkę. A tak zabrakło niewiele, żeby dowieźć remis. Na dzień dzisiejszy tylko na tyle nas stać.
Marcin Wachowicz, pomocnik Arki
Gdybyśmy wykorzystali jedną kontrę, byłoby lepiej. Remis byłby sprawiedliwszym wynikiem, a gol stracony na siedem minut przed końcem kompletnie podciął nam skrzydła. Zostawiliśmy na boisku masę zdrowia, ale na Legię to nie wystarczyło. Mimo identycznego wyniku jak w poprzednim meczu z Legią, nie porównywałbym tych spotkań. Walczyliśmy o każdy metr boiska, ale nie wyszło. Gramy ładną piłkę, ale nie zdobywamy punktów. Może trzeba zacząć grać brzydko, żeby zacząć zbierać punkty...
Marcin Mięciel, napastnik Legii
Nie było łatwo, bo taka jest gra w polskiej lidze, że jak przyjeżdża Legia, to każda drużyna broni się całym zespołem. W szatni trener powiedział nam, że jesteśmy zdecydowanie lepsi i że trzeba wykorzystać stwarzane sytuacje. Gdyby w pierwszej połowie coś wpadło, mecz ułożyłby się inaczej. Dobry zespół potrafi strzelić bramkę w każdej sytuacji. I tak dzisiaj zagraliśmy.
Maciej Rybus, pomocnik Legii
Było ciężko, bo odczuwaliśmy trudy czwartkowego spotkania z Broendby. Wiedzieliśmy, że Arka postawi nam trudne warunki, ale na szczęście udało się strzelić bramkę i wygrać. Teraz jadę na zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji Polski i będę chciał się pokazać. Pierwsza reprezentacja? Spokojnie, jest jeszcze za wcześnie.
Grzegorz Kubicki
W porównaniu do pierwszego meczu z Lechią Gdańsk trener Arki Marek Chojnacki dokonał trzech zmian w wyjściowym składzie. Żadna z nich nic nie dała. Grę Mateusza Sieberta na prawej obronie można określić jednym słowem - katastrofa. Nowy piłkarz Arki sam miał zresztą dosyć, bo w przerwie poprosił o zmianę. Defensywny pomocnik Marcin Budziński był kompletnie niewidoczny, w zeszłym sezonie lepiej grał na prawej stronie. Na prawe skrzydło wrócił Bartosz Karwan. Kilka razy szarpnął, ale nic z tego nie wynikało. W końcu on też poprosił o zmianę. - Dokonując zmian w jedenastce, liczyłem na poprawę gry zarówno w ataku, jak i obronie - tłumaczył Chojnacki. - Postęp był tylko w defensywnie. Z Lechią straciliśmy dwie bramki - kuriozum, o wygranej Legii zdecydował świetnie wykonany stały fragment gry. Niezłą grą w destrukcji udało nam się zniwelować przewagę techniczną piłkarzy z Warszawy. Gorzej było z grą do przodu. Liczyłem na Karwana, ale on też nie pomógł. Co tu dużo mówić - w ofensywie nie istnieliśmy - przyznał trener Arki.
Arka była w stanie postawić się Legii jedynie przez 30 minut. Potem przewaga gości była już wyraźna, a w drugiej połowie wręcz przygniatająca. Gdynianie nie potrafili wyjść poza środkową linię boiska i wymienić na połowie rywala choć trzech czy czterech podań.
- Byliśmy drużyną przeważającą, choć sytuacji za dużo nie stworzyliśmy - zauważył trener Legii Jan Urban. - Zabrakło nam bramki w pierwszej połowie. Wtedy Arka by się odsłoniła, byłoby więcej miejsca, grałoby się łatwiej. Im dłużej utrzymywał się wynik 0:0, tym Arka bardziej go pilnowała, bo to byłby przecież dla niej korzystny rezultat.
Przyznał to też Chojnacki, który powiedział, że w końcówce marzył już tylko o tym, aby jego zespół utrzymał bezbramkowy remis.
Arka broniła się heroicznie, ale w końcu skapitulowała. Po faulu Michała Płotki na Miroslavie Radoviciu Legia miała rzut wolny. Do piłki podszedł najlepszy na boisku Rybus. Uderzył rewelacyjnie - piłka przeleciała ponad murem i wpadła w okienko. Dobrze broniący Andrzej Bledzewski był tym razem bez szans. W pierwszej połowie Rybus błysnął dwiema akcjami lewym skrzydłem (wykorzystywał fatalną postawę Sieberta i fakt, że Karwan nie myślał o obronie). Najpierw jego silny strzał z trudem obronił Bledzewski, a potem - po kolejnym atomowym uderzeniu pomocnika Legii - bramkarza Arki uratował słupek.
Arka w całym meczu oddała zaledwie jeden groźny strzał - w doliczonym czasie. Uderzał Robert Bednarek, ale piłka przeleciał obok słupka.
Bartosz Ława, pomocnik Arki
Legia dominowała totalnie. Poza początkiem pierwszej połowy, gdzie jako tako próbowaliśmy grać w piłkę, druga połowa to w naszym wykonaniu kompletny niewypał, obrona Częstochowy, praktycznie nie wychodziliśmy z własnej połowy. Legia była lepsza i wcześniej powinna strzelić bramkę. A tak zabrakło niewiele, żeby dowieźć remis. Na dzień dzisiejszy tylko na tyle nas stać.
Marcin Wachowicz, pomocnik Arki
Gdybyśmy wykorzystali jedną kontrę, byłoby lepiej. Remis byłby sprawiedliwszym wynikiem, a gol stracony na siedem minut przed końcem kompletnie podciął nam skrzydła. Zostawiliśmy na boisku masę zdrowia, ale na Legię to nie wystarczyło. Mimo identycznego wyniku jak w poprzednim meczu z Legią, nie porównywałbym tych spotkań. Walczyliśmy o każdy metr boiska, ale nie wyszło. Gramy ładną piłkę, ale nie zdobywamy punktów. Może trzeba zacząć grać brzydko, żeby zacząć zbierać punkty...
Marcin Mięciel, napastnik Legii
Nie było łatwo, bo taka jest gra w polskiej lidze, że jak przyjeżdża Legia, to każda drużyna broni się całym zespołem. W szatni trener powiedział nam, że jesteśmy zdecydowanie lepsi i że trzeba wykorzystać stwarzane sytuacje. Gdyby w pierwszej połowie coś wpadło, mecz ułożyłby się inaczej. Dobry zespół potrafi strzelić bramkę w każdej sytuacji. I tak dzisiaj zagraliśmy.
Maciej Rybus, pomocnik Legii
Było ciężko, bo odczuwaliśmy trudy czwartkowego spotkania z Broendby. Wiedzieliśmy, że Arka postawi nam trudne warunki, ale na szczęście udało się strzelić bramkę i wygrać. Teraz jadę na zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji Polski i będę chciał się pokazać. Pierwsza reprezentacja? Spokojnie, jest jeszcze za wcześnie.
Grzegorz Kubicki
Copyright Arka Gdynia |