TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

06.04.2009

Arka Gdynia - Legia Warszawa 0:1 (0:1) (Dziennik Bałtycki)

Wygrać z Legią, aby oddalić od siebie zagrożenie spadkiem z ekstraklasy - taki cel przyświecał w sobotę piłkarzom Arki. Wygrać z Arką i zachować szanse na zdobycie tytułu mistrzów Polski - z takim postanowieniem przyjechali nad morze zawodnicy Legii. 
Trenerzy obu drużyn mieli dwa tygodnie czasu - bo tyle trwała przerwa w ligowych rozgrywkach, aby przygotować swoje drużyny do tego spotkania. Gospodarze wyszli też na boisko z mało budującą świadomością, że Arka w 2009 roku nie wygrała jeszcze ligowego meczu. W sobotę też się nie udało.
Arka przegrała z Legią 0:1.

Pierwsze minuty spotkania były jakby zachowawcze ze strony gospodarzy. Legia szybko opanowała grę w środku boiska, ale pierwszy celny - niegroźny zresztą - strzał na gdyńską bramkę oddał w 12. minucie Takesure Chinyama. Groźniej pod bramką Norberta Witkowskiego było cztery minuty później, kiedy Maciej Iwański szybko wykonał rzut wolny, zdrzemnęli się obrońcy Arki i Tomasz Jarzębowski stanął sam przed bramkarzem gospodarzy. Na szczęście dla gdynian nie zorientował się, że mógłby przyjąć piłkę i tylko trącił futbolówkę głową, a w tej sytuacji Witkowski bez większych problemów obronił. Podobnie jak w 22. minucie strzał z dystansu Chinyamy. Niemniej to były sygnały ostrzegawcze dla podopiecznych trenera Czesława Michniewicza. 
W kolejnych minutach Legia nadal sprawiała na boisku lepsze wrażenie, częściej była przy piłce, ale wydawało się, że gospodarzom to odpowiada. Arka ukryta za podwójną gardą czekała na szansę do udanego kontrataku. Kilka akcji zapowiadało się nawet ciekawie, ale zabrakło ostatniego, celnego, otwierającego drogę do bramki, podania. Kiedy wydawało się, że na przerwę piłkarze zejdą przy bezbramkowym remisie, goście objęli prowadzenie.
Kilkadziesiąt sekund przed zakończeniem pierwszej połowy gry zagapili się obrońcy Arki. Tomasz Kiełbowicz podał do Chinyamy, a ten - nieatakowany - strzelił głową z kilku metrów do siatki. Gdynianie protestowali, sądząc, że napastnik Legii był na pozycji spalonej - z trybun można było odnieść takie, graniczące z pewnością wrażenie, ale telewizyjne powtórki tej akcji rozwiały wątpliwości. Nie zdążył bowiem przesunąć się Michał Łabędzki i gol zdobyty został prawidłowo. 

W przerwie w szatni Arki musiało być gorąco. A na trybunach zadawano sobie pytanie, czy gospodarzy będzie stać na odwrócenie losów meczu po tak pechowo, żeby nie napisać: głupio, straconej bramce. 
Brak zmian w składzie Arki w przerwie sugerował, że żółto-niebiescy raczej nie rzucą się do odrabiania strat. Trzeba jednak przyznać, że gospodarze z większym, niż w pierwszych 45 minutach meczu, animuszem próbowali atakować. 
W 62. minucie defensywnego pomocnika Marcina Budzińskiego zmienił Damian Nawrocik. Trzy minuty później pierwszy celny w tym meczu strzał na bramkę Legii oddał Łabędzki, a chwilę później Zbigniew Zakrzewski posłał piłkę głową w poprzeczkę. Szukając szans na zmianę wyniku, w 68. minucie trener Michniewicz zdecydował się na kolejną zmianę. Słabo grającego Lubena Lubenowa zastąpił Przemysław Trytko, a komplet zmian w Arce zamknął Olgierd Moskalewicz, wchodząc na boisko za Bartosza Ławę. 
Arka atakowała odważniej, znowu celnie i groźnie strzelał Łabędzki, ale wynik się nie zmieniał. Bodaj najbliżej szczęścia był w 88 minucie Damian Nawrocik, ale jego strzał obronił w dobrym stylu Mucha. W tych ostatnich minutach piłkarze warszawscy zagrali w obronie bez finezji, po prostu wybijali każdą piłkę jak najdalej od swojego pola karnego, ale skutecznie.
Gdynianie przegrali, bo odważniej zagrali dopiero w drugiej połowie, ale do zwycięstwa to nie wystarczyło. Zresztą bardzo dobrze skomentował przebieg boiskowych wydarzeń Bartosz Ława mówiąc po ostatnim gwizdku sędziego:
- Staraliśmy się przeszkadzać Legii w grze i wystarczył jeden błąd tuż przed przerwą, aby goście objęli prowadzenie. W szatni padły ostre słowa i w drugiej połowie było już lepiej. Strat nie udało się jednak odrobić - stwierdził Ława.

Arka w drugiej połowie poprawiła tylko swoje statystyki. Oddała 4 celne strzały (do przerwy 0), była 44 procent czasu gry przy piłce (38 do przerwy), ale najważniejszej statystyki - bo bramkowej - nie była w stanie już poprawić. W 20 ligowym meczu z Legią gdynianie przegrali po raz 12.

Arka Gdynia - Legia Warszawa 0:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Takesure Chinyama (44).

Arka: Witkowski - Sokołowski, Żuraw, Anderson, Telichowski - Wachowicz, Budziński (62 Nawrocik), Łabędzki, Lubenow (68 Trytko), Ława (73 Moskalewicz) - Zakrzewski.

Legia: Mucha - Rzeźniczak, Astiz, Choto, Kiełbowicz - Giza, Jarzębowski, Iwański, Rybus (79 Ostrowski) - Roger (89 Borysiuk) - Chinyama (90 Paluchowski).
Żółte kartki: Budziński, Zakrzewski (Arka).

Sędziował: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 7500.

Janusz Woźniak







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia