TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

02.03.2009

Jagiellonia Bialystok - Arka Gdynia 3:0 (2:0) (Dziennik Bałtycki)

Arka jeszcze nigdy nie przegrała ligowego meczu z Jagiellonią. W sobotę w Białymstoku ta szczęśliwa seria się skończyła. Jagiellonia ograła gdynian 3:0, a katem żółto-niebieskich okazał się Tomasz Frankowski, który po 17 latach przerwy wrócił do "Jagi". Wrócił w stylu, w jakim zdobywał w polskiej ekstraklasie tytuły króla strzelców. Na nieszczęście dla Arki... 

Piłkarze gospodarzy wyszli na boisko jakby informacja o karnej degradacji Jagielloni w ogóle do nich nie dotarła. Już w ósmej minucie do obrońców Arki musiał dotrzeć ważny sygnał, że Kamil Grosicki jest dla nich za szybki. Nowy nabytek "Jagi" bez kłopotów urwał się gdyńskim obrońcom, ale będąc już w polu karnym strzelił fatalnie, daleko obok słupka bramki Norberta Witkowskiego. Dwie minuty później gdyński bramkarz nie miał żadnych kłopotów z wyłapaniem piłki, po rzucie wolnym z 35 metrów Pawła Zawistowskiego. W 17 minucie znowu Grosicki uciekł obrońcom, ale niedokładnie podał do Frankowskiego. Kolejna akcja tego duetu zakończył się już jednak golem dla gospodarzy. Tym razem Grosicki uciekł prawą stroną, wpadł z piłką w pole karne, dośrodkował wzdłuż bramki, a zamykający akcję Frankowski z metra kopnął piłkę do siatki. Jagiellonia - Arka 1:0, ale trzy minuty później było jeszcze gorzej i to za sprawa tego samego duetu białostockich zawodników. Scenariusz też był identyczny. Grosicki wykorzystał dobre prostopadłe podanie Zawistowskiego, dobrze podał do Frankowskiego, a ten strzałem z 10 metrów nie dał żadnych szans Witkowskiemu. 2:0 po pół godzinie gry, ten rezultat dobrze gościom nie wróżył.
 Na szczęście Arka ostatni kwadrans pierwszej połowy zagrała znacznie lepiej. Być może losy spotkania ułożyłyby się inaczej, gdyby Marcin Pietroń w 37 minucie wykorzystał bardzo dobre dośrodkowanie Damiana Nawrocika i z pięciu metrów potrafił skierować piłkę do siatki. Niestety tak długo próbował ułożyć sobie piłkę na nodze, że jego strzał został zablokowany. Tak dobrej sytuacji Arka już w tym spotkaniu nie miała, chociaż jeszcze do przerwy dwukrotnie groźnie strzelał Nawrocik.

Po wznowieniu gry pierwsi zaatakowali gdynianie. Bartosz Ława dobrym podanie uruchomił Marcina Wachowicz, który w przerwie zmienił Bartosza Karwana, ale "Wachu" atakowany przez obrońcę strzelił niecelnie. Gospodarze natychmiast skontrowali i przed szansą ustrzelenia hat tricka stanął Frankowski. Na szczęście tym razem Witkowski wygrał pojedynek sam na sam z "Frankiem". Arka próbowała atakować, ale były to próby anemiczne, z którymi bez kłopotu radziła sobie białostocka obrona. Niestety pod drugą bramką postawa linii defensywnych na tak dobre oceny nie zasługiwała. Gdynianie dali się zaskoczyć jeszcze raz w 74 minucie. Po raz trzeci w tym meczu sukces przyniosła Jagielloni akcja prawą stroną boiska. Tym razem w roli asystenta wystąpił Krzysztof Król, którego dośrodkowanie mocnym precyzyjnym strzałem zamienił na trzeciego gola Zawistowski. Po tym ciosie goście już się nie podnieśli.

- Nie strzelaliśmy za dużo bramek w sparingach, a dzisiaj prawie wszystko nam wchodziło. Cieszą mnie dwie asysty i dobra forma. Oby tak dalej... - mówił po meczu nowy ulubieniec białostockich kibiców Grosicki.

Szczery aż do bólu był natomiast w ocenie swojej i kolegów gry gdyński napastnik Zbigniew Zakrzewski.
- Nie ma się co rozwodzić nad naszą grą. Było tak, jakbyśmy w ogóle na ten mecz nie dojechali. W sparingach graliśmy znacznie lepiej. Dzisiaj na końcowym rezultacie zaważyło pierwsze 30 minut gry. Dostaliśmy dwie bramki i było po zabawie - powiedział "Zaki".

Statystycznie gdynianie nie wyglądali w Białymstoku tak źle. Zawodnicy Arki i Jagiellonii oddali na bramkę rywali po 11 strzałów. Sześć Jagiellonii było celnych, a trzy skuteczne. Po uderzeniach żółto-niebieskich tylko trzy strzały zmierzały w światło bramki, ale w żadnym przypadku nie mogły zrobić krzywdy debiutującemu w ekstraklasie Rafałowi Gikiewiczowi. Gdynianie po tej porażce wiele w swojej grze muszą poprawić i to w najbliższym tygodniu, bo znowu czeka ich ciężki wyjazdowy mecz do Zabrza. 


Jagiellonia Białystok - Polnord Arka Gdynia 3:0 (2:0)


Bramki: 1:0 Tomasz Frankowski (26), 2:0 Frankowski (29), 3:0 Paweł Zawistowski (74).

Jagiellonia: Gikiewicz - Normabuena, Stano, Skerla, Król - Jarecki (64 Lewczuk), Hermes, Martins, Grosicki (85 Fidziukiewicz) - Zawistowski (75 Kojasević), Frankowski.

Arka: Witkowski - Kowalski, Żuraw, Łabędzki, Telichowski - Karwan (46 Wachowicz), Ulanowski, Ława, Pietroń (58 Trytko) - Nawrocik (72 Moskalewicz), Zakrzewski.

Żółte kartki: Zakrzewski (Arka).
Sędziował: Paweł Gil (Lublin). 


Nikt nie zagrał dobrze


Z Czesławem Michniewiczem, trenerem Arki, rozmawia Janusz Woźniak
.
- Katastrofa, wypadek przy pracy czy porażka z której trzeba wyciągnąć wnioski. Które z tych określeń bardziej pasuje do porażki z Jagiellonią.

- Wynik jest rzeczywiście bliski katastrofy, ale gra - chociaż słaba - bliższa jest określeniu, że to porażka z której trzeba wyciągnąć wnioski. Po prostu w sobotni wieczór tak naprawdę nikt z moich piłkarzy nie zagrał dobrze. Ilość strat, nie przemyślanych podań, prostych błędów była stanowczo, jak na mecz ekstraklasy, zbyt duża. I to właśnie widać w końcowym wyniku.

- Nie chce mi się wierzyć, aby na przedmeczowej odprawie nie zwrócił pan uwagi, że atutem Kamila Grosickiego jest szybkość.

- Oglądaliśmy sparingowy mecz Jagiellonii i zwracaliśmy uwagę na szybkość Grosickiego oraz jego dwójkowe akcje z Tomkiem Frankowskim. Tymczasem właśnie ta dwójka "skaleczyła" nas w dwóch kontrach już do przerwy. 
Wszystkie bramki padły po akcjach prawą stroną boiska.
- Czy to jakiś sygnał dla trenera?

- Na pewno. Właśnie po naszej prawej stronie najbardziej zabrakło asekuracji w grze defensywnej, bo daleki jestem od tego, aby zrzucać winę tylko na grającego na prawej obronie Łukasza Kowalskiego. Widać, że nie przebudziliśmy się jeszcze z zimowego snu, bo przecież w czterech wyjazdowych meczach kończących piłkarska jesień nie straciliśmy ani jednego gola, a w Białymstoku od razu trzy.
- 
Może lepiej przegrać raz 0:3 niż trzy razy po 0:1.

- Trudno dyskutować z taką teorią. Przy tym myślę, że tak słabo jak w Białymstoku już w tym sezonie nie zagramy, chociaż przed nami chyba nawet trudniejszy mecz, znowu wyjazdowy, w Zabrzu.

- Zmiany w składzie są pewnie nieuniknione?

- Będziemy szczegółowo analizowali mecz w Białymstoku i wyciągali z niego wnioski. Jedna zmiana będzie naturalna, bo Zakrzewski zobaczył czwartą żółtą kartkę i z Górnikiem będzie karnie pauzował. Zdolny do gry powinien być już Maciej Scherfchen, a Ljubomir Ljubenow potwierdzony, jak przyjdzie jego certyfikat, do występów w Arce. Ciągle przypominam, że mamy szeroką wyrównaną kadrę i nawet droga z podstawowego składu na trybunę może być bardzo krótka. 



Janusz Woźniak







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia